poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesoły!

Życzę wszystkim Świąt w atmosferze, którą sobie wymarzyliście, radości, miłości, cierpliwości, zwolnienia tempa choć na te kilka dni, na stole obfitości, spełnienia marzeń i wewnętrznego ciepła, które napędzać będzie kolejny rok!




niedziela, 22 grudnia 2013

Gotowa.

Jestem gotowa na Święta. Pierwsze Święta od kilku lat, gdy w domu nie ma nikogo poza mną. Oczywiście spędzę je z rodziną, ale bez partnera u boku. Choinka stoi od tygodnia, pierniczki i pierniki praktycznie wszystkie rozdane, prezenty spakowane. Jeszcze dwa dni do pracy i można świętować. Lubię ten czas, lubię te rozmowy, śmiechy, żarty, krzyki dzieci i tłumy, które przetoczą się przez dom cioci. A drugiego dnia Świąt usiądę wieczorem u siebie, w ciszy i spokoju i będę się cieszyć, że to były dobre i miłe dni, ale chętnie odpocznę.
A w piątek znowu do pracy.

niedziela, 15 grudnia 2013

Coraz bliżej Święta...

Prezenty czekają na spakowanie, pierniczki pięknie spakowane, ciasto się piecze i jeszcze 3 takie piec się będą. W tym roku postawiłam na coś od siebie dla najbliższych znajomych i będą to pierniki mojego wyrobu oraz pierniczki.
Od wczoraj choineczka pomaga mi się wczuć w klimat Świąt.
I coraz bliżej koniec roku...














Moja sentymentalność mnie wkurza. Muszę zamknąć za sobą pewne drzwi, bo ciężko mi przez to żyć. Nawet nie sądziłam, że do łez może doprowadzić mnie kilka słów.
Jednak czasem samotność daje w kość.

piątek, 13 grudnia 2013

Zmęczenie.

Zmęczenie bierze górę. Uświadomiłam sobie, że tylko tydzień do Świąt, a tyle rzeczy do zrobienia. Czas ucieka szybko- zdecydowanie za szybko. Nie chce mieć postanowień na Nowy Rok, ale chciałabym, żeby czas zwolnił.

środa, 11 grudnia 2013

Od rana.

Ranek zaczął się całkiem w porządku dopóki wraz z M. nie wyszłyśmy z domu w kierunku stacji- i tu zaczynają się schody.
Idziemy- widzimy- leży człowiek, oczywiście tłum ludzi przechodzi, ale nikt się nie zatrzyma "bo po co", M. mówi, że dzwoni po Straż Miejską, bo nie wiadomo co z nim, a pogoda nie rozpieszcza. Zgłoszenie zostało przyjęte, stwierdziłyśmy, że poczekamy, bo mimo tłumu ludzi, którzy mijali tego człowieka- mało kto się zainteresował. W międzyczasie zobaczyłyśmy ratowników medycznych, których poprosiłyśmy o pomoc. Podjechali, sprawdzili i okazało się, że człowiek, który leżał z zasłoniętą twarzą był pijany. Panowie wyskoczyli do nas z pretensjami, że muszą "pijakowi pomagać", a ja myślałam, że im strzelę w twarz normalnie. Zamiast pomóc człowiekowi- kimkolwiek by nie był i w jakimkolwiek stanie, to oni mają pretensje, że pomóc muszą. Normalnie zagotowało się we mnie. I bądź tu człowieku mądry, szanuj ludzi. Tylko jak, jeżeli ludzie wykonujący zawód ratownika medycznego wypięli się praktycznie na człowieka?! Łaskę zrobili, że się nim zajęli, bo w ich opinii pijakowi nie trzeba. Tylko zapomnieli, że ten pijak to taki sam człowiek ja my, że leży zimą na ziemi, że mógł tego nie przeżyć. Byłam zdruzgotana tym co zobaczyłam, nadal jestem w szoku, że to powiedzieli, że przeszło im przez myśl- nie pomóc. Dramat.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Weekend.

Był bardzo miło spędzony, w bardzo miłym towarzystwie- zjechała się cała rodzina. I wszystko było ładnie i pięknie, dopóki mnie dreszcze nie zaatakowały, a jak wróciłam do domu- okazało się, że mam 38 stopni gorączki i poszłam spać. Mam nadzieję, że dziś już minie i jutro normalnie do pracy pójdę, bo w domu leżeć nie chce.
Nie lubię chodzić na zwolnienia.

A na domiar złego- ktoś ukradł mi lusterko z samochodu. Wkurzyłam się.

sobota, 7 grudnia 2013

Śnieg.

Czekałam na śnieg, chciałam się cieszyć, że spadł. A jak już się pojawił, to okazało się, że nie byłam na niego przygotowana i modliłam się tylko w duchu, żeby zębów nie stracić. Akurat tego dnia, gdy przyszedł orkan- byłam totalnie poza światem. Nie oglądałam wiadomości dzień wcześniej, nie słyszałam pogody w radiu podczas porannego malowania się, więc ubrałam się jak zawsze i wyszłam. Wszystko było dobrze dopóki nie zobaczyłam co się dzieje za oknem. Po pracy ledwo dodreptałam do koleżanki, a wieczorem przez wiatr ledwo dodreptrałam do domu, ale odniosłam sukces- wróciłam w jednym kawałku.
Za oknem za wiele się nie zmienia, a ja ruszam zaraz w drogę za Warszawę- oby nas nie zwiało i nie zasypało.

niedziela, 1 grudnia 2013

Grudzień.

Rozpoczyna się intensywny miesiąc. Dużo godzin w pracy mnie czeka, wytężony czas w szkole, ale wszystko zwieńczone będzie wypoczynkiem na koniec miesiąca, więc warto.
Szybko minie ten miesiąc, zaraz będziemy witali Nowy Rok.

wtorek, 26 listopada 2013

Podejrzliwość.

Okropna cecha.
Ona podejrzewa każdego o wszystko. Człowiek nie zdąży jeszcze dobrze o czymś pomyśleć, a Ona wietrzy podstęp. Myślałam, że się już przyzwyczaiłam, ale jednak nie i chyba nigdy to nie nastąpi.
Męczące strasznie. Praca z takim człowiekiem jest fatalna.

sobota, 23 listopada 2013

Pierniczki.

Pierwsze w życiu.
Super zabawa, frajda nieziemska.
Duuuuuuuużo pierniczków, ale chcę jeszcze więcej- będzie powtórka.
Pięknie pachniało, pysznie smakują. Teraz odpoczywają.




wtorek, 19 listopada 2013

Odpowiedzialność.

Byłam dziś dopiero drugi dzień na praktykach, a jestem załamana- ludzie, którzy decydują się na dziecko powinni przechodzić testy psychologiczne, kurs dla rodziców i przede wszystkim mieć świadomość, że od momentu narodzin dziecka- biorą pełną odpowiedzialność za Małego Człowieka.
Uczniowie klas początkowych przekupują się nawzajem słodyczami, namawiają do nienawiści względem jednego ucznia z klasy, przeklinają tak, że aż dorosłemu mogłyby uszy zwiędnąć- oczywiście wszystkie bluzgi skierowane w kierunku kolegi, a na końcu co? Małolat wypiera się w żywe oczy.
Kolejne praktyki i kolejne załamanie- uczeń szkoły średniej, który ma problemy z czytaniem i pisaniem przychodzi na terapię. I nasuwa mi się pytanie- gdzie byli rodzice? Czemu przegapili moment i dopuścili, aby chłopak doprowadził się do takiego zaniedbania, a za rok matura.

Dużo myślę o przyszłym rodzicielstwie i z każdą chwilą utwierdzam się w przekonaniu, że dzieci to prawdziwy skarb, którego przyszłość jest złożona w naszych (dorosłych) rękach i wszystko co robimy jest od nas zależne. Te "małe gąbki" chłoną wszystko- i to dobre i to złe, więc trzeba mieć oczy na około głowy, bo jesteśmy za nie bardzo odpowiedzialni i potem będziemy zbierać plon, tego- co w nich zasiejemy.


niedziela, 17 listopada 2013

Ekscytacja.

Jestem podekscytowana jutrzejszym dniem.
Cofnę się do podstawówki i będę obserwować, przyglądać się, słuchać, notować.
Ciekawy tydzień przede mną.

czwartek, 14 listopada 2013

HURA!

Udało się! Jestem z siebie bardzo dumna, aż unoszę się nad ziemią z radości. Wytrzymałam. Momentami ciężko było, wstać się nie chciało, padało, wiało, ciemno było i zimno, czasem kac dokuczał, a czasem zwykłe lenistwo, ale ostatecznie- UDAŁO SIĘ! Dałam radę biegać codziennie przez 100 dni. Nieważne czy w domu byłam, czy nocowałam poza domem- zawsze strój jechał ze mną i biegałam.
Wytrwale wstawałam 30 minut wcześniej i biegłam.
Duma mnie rozpiera. Nie wierzyłam do końca, że się uda. Nie sądziłam, że jak się uprę, to dam radę. Teraz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. :)
Jestem z siebie bardzo dumna!

wtorek, 12 listopada 2013

Spokoju brak.

Dziś zadzwoniłam do M., zaczęłyśmy rozmowę dość standardowo, szybka wymiana krótkich informacji co i jak, po czym jak przeszłyśmy do bardziej szczegółowych informacji i newsów- okazało się, że wcale tak standardowo u mnie nie jest. Dzieje się. Misz- masz nie zły, ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Wiadomości z ostatniego czasu znowu wprowadzają bałagan, zbyt spokojnie być nie może.
Jedna wiadomość w zeszłym tygodniu, dziś kolejna, a wszystkiemu winni są mężczyźni. Potrafią namieszać i to nie źle. Na szczęście tylko jedna wiadomość mocno wgniotła mnie w krzesło, kolejna mocno dała do myślenia o sobie samej, a reszta jest dość zabawna i nie szukam drugiego dna.
Po raz kolejny stwierdziłyśmy, że brakuje mi nudy i spokoju. :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Niepodległość.

Ważny dzień dla Polski, ważny dzień dla każdego Polaka, a oni się tłuką, rzucają kamieniami, są agresywni i prowadzą do dużych zniszczeń. Po co? Co mają na celu?
Ja tego nie rozumiem w ogóle. Uważam, że to głupie, bezmyślne, debilne wręcz.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Normalność.

Co jest normalne? Jakie zachowania są normalne? Są pewne normy i standardy w naszym społeczeństwie, ale każdy inaczej widzi swoją normalność.
Wydaje mi się, że żyję normalnie. Wg mnie zwyczajnie chodzę do pracy, mam znajomych, plany na przyszłość i jakieś marzenia. Każdy dzień wygląda podobnie, ale takie życie mi odpowiada.
Normalne są pewne kwestie w moim życiu i normalne są dla mnie moje relacje ze znajomymi, ale w pewnym momencie są rzeczy, które przestają być normalne i wtedy myśli kotłują się w głowie.
Jeżeli życie moich znajomych się zmienia, informują mnie o tym, ja się cieszę z ich szczęścia- to jest wg mnie normalne. Ale gdy dostaję wiadomość niezbyt pozytywną i przejmuję się cudzym życiem jakby to było moje- to normalne to nie jest i mnie wkurza, bo doprowadza do rozmyślań o własnym życiu. Nienormalnie jest, że rozbolała mnie głowa z powodu smsa, że siedzę wbita w fotel i nie wiem co mam zrobić z informacją, którą otrzymałam. Nie powinnam robić nic, nie powinnam się przejmować, ale oczywiście nie umiem. Jestem wściekła na siebie, bo powinnam to olać, zająć się własnym życiem, ale nie umiem, zwyczajnie nie umiem przejść obok problemu kogoś znajomego, tylko staram się wesprzeć, nie zawsze pomóc, bo czasem się nie da, ale czasem samo wsparcie pomaga.
Dziś czeka mnie jeszcze wysiłek psychiczny, konieczność skupienia, a ja siedzę myślami gdzie indziej, niż powinnam. W takich chwilach jak ta- mam ochotę zmienić tożsamość, wywalić telefon i wyjechać na koniec świata, żeby zacząć życie od nowa...od czystej kartki, ale najpierw musiałabym zrobić reset dysku w głowie.

sobota, 2 listopada 2013

Na cmentarzu.

Jak co roku spacerowałyśmy po bródnowskim cmentarzu czytając imiona i nazwiska na grobach.
Wymyślałyśmy jak chciałybyśmy mieć napisane na nagrobku i jak miałby wyglądać.

Spotkałyśmy rodzinę, pogadałyśmy chwilę i ruszyłyśmy w poszukiwaniu grobu wujka. Idąc tak, wypatrując kolejnych nazwisk na grobach, moje oczy natknęły się na nazwisko jakie ja noszę. Na zdjęciu mężczyzna podobny do tych z mojej rodziny- tak oto przypadkiem chyba znalazłyśmy kolejną osobę z rodziny- trzeba będzie zweryfikować to u dziadka. 

Wieczorem jak co roku byłam spacerować po Powązkach, w torebce 2 znicze, aby postawić na opuszczonych grobach. Piękny widok, wszędzie znicze, dużo ludzi i niesamowita atmosfera. Potem odwiedziłam Powązki wojskowe. Nogi bolały, ale raz w roku warto, bo kolejny tak niesamowity spacer za rok.

I oczywiście "spacery" po cmentarzu nie obyłyby się bez przysmaku z dzieciństwa- Pańskiej Skórki. Nie mam pojęcia co to jest, z czego to jest zrobione i gdzie jest produkowane, ale uwielbiam to i zawsze miejsce w torebce ma, abym mogła podjadać przez cały dzień.

czwartek, 31 października 2013

Ciekawostka.

-Jedziesz z Nami?
-Jadę.

Idziemy do auta i nagle: -Opowiem Wam ciekawostkę. -Wiecie, że to osiedle wcale nie jest tak bezpieczne na jakie wygląda? Tu urzęduje największa grupa skinheadów w całym mieście.

Jedziemy już.
-Opowiem Wam ciekawostkę. -Widzicie te budynki? Mówią na nie baraki. Tu policja boi przyjeżdżać się pojedynczo, przyjeżdżają na 3 samochody.

Kolega chciał Nam opowiedzieć kilka "ciekawostek" o swoim mieście. :)
Dobrze, że Jego siostra chcąc pokazać Nam miasto zabrała, oprowadzała i pokazywała przyjemniejsze scenerie. :)

Na szczęście my nie należymy do tych bojących, więc jeszcze nie raz tam pojedziemy.

niedziela, 27 października 2013

8

8 pinezek pojawiło się na moich plecach wczoraj i na zawsze tam zostanie.

Tatuaż z nie miłą informacją w tle.

sobota, 26 października 2013

Październik.

W październiku otwierają drzwi do Raju...

Dziś rano umarła, była po przeszczepie, walczyła, miała ogromną wolę walki, wielką chęć do życia, plany, marzenia. 

Była najlepszą przyjaciółką dla swojej córki, najukochańszą żoną dla swojego męża, najfajniejszą babcią dla wnuczki, najlepszą mamą dla swojego syna.

Moja ciocia.

Tak bardzo chciała wygrać z rakiem, a tak szybko ON ją pokonał.

Smutek przeogromny.

Ktoś u góry czuwał, żeby do mnie dotarła, nawet po 3 tygodniach. Jedna z ostatnich rzeczy jakie ciocia zrobiła przed szpitalem.

czwartek, 24 października 2013

Organizacja.

Czas się porządnie zorganizować. Ostatnio coś przysiadłam, zwiędłam, oklapłam i wszystko zaczęło mi przelatywać między palcami. Zaczęło mi brakować czasu, dopadło zmęczenie i przestałam się wyrabiać ze wszystkim. Zaczyna się nawarstwiać, będzie coraz więcej. Czas wziąć się w garść, bo jak się zakopię to będzie problem.

poniedziałek, 21 października 2013

Kolacja.

Dziś dostałam wspaniałą kolację- prosto z Włoch. Przepyszna focaccia oraz chlebek pizza. 
Pierwszy raz jadłam oryginalne, świeże specjały. Boskie, niesamowite smaki przeniosły mnie do innego świata, aż zapomniałam, że w Warszawie zimno, mokro i ponuro.

czwartek, 17 października 2013

Praktyki.

Rok temu pełna pasji, chęci i zapału poszłam na studia podyplomowe. Z każdym dniem dowiadywałam się o kolejnych obowiązkach, każdy wykładowca ma swoje wymagania. Ja rozumiem- trzeba się uczyć, zdobywać doświadczenie, żeby porządnie się wykształcić, ale problem się robi, gdy człowiek musi brać urlop w obecnej pracy, żeby wykonywać praktyki.
W listopadzie zeszłego roku byłam na jednych praktykach, wspominam je sympatycznie, spojrzałam na pewien rodzaj pracy, byłam zadowolona.
Do końca szkoły coraz mniej czasu, a przede mną jeszcze dwa rodzaje praktyk. Dziś byłam w osiedlowej szkole podstawowej, aby dowiedzieć się czy będę mogła odbyć praktyki. Rozmowa przebiegała miło i sympatycznie z nauczycielkami, ustalone było wszystko i próbowałam się dowiedzieć, czy drugie praktyki będę mogła odbyć w tej placówce. Do rozmowy wtrącił się dyrektor, który ostrym tonem zakomunikował p. sekretarce, że ma się nie rozpędzać, a do mnie zwrócił się, że zwykłe praktyki jak najbardziej, ale terapię pedagogiczną mam szukać gdzie indziej i zakończył rozmowę tonem nie pozwalającym na sprzeciw.

Wyszłam w szoku, ale i lekko załamana. Nie dość, że do lutego coraz mniej czasu, urlopu już nie mam, problemy ze znalezieniem praktyk były dość spore, to jak pojawiło się światełko w tunelu- zgasło.

Najbardziej zastanawia mnie, a zarazem wkurza- jak do jasnej cholery mam się uczyć zawodu, jeżeli nie chcą się zgodzić na odbycie praktyk? Gdzie dotychczas uczyli się ludzie?

Liczę, że uda mi się to jakoś rozwiązać, choć boję się, że może być trudno. Nie mam zielonego pojęcia gdzie mogłabym odbyć te praktyki, czy ktoś wreszcie się zgodzi.

Ehhhhhhhhh... edukacji mi się zachciało.

sobota, 12 października 2013

4 lata.

4 lata nie widziałam Go. Mieliśmy różne drogi w swoim życiu, różne historie za nami.
10 lat znajomości za Nami. Były wspomnienia, pośmialiśmy się, było dobrze.
Uświadomiło mi to jak czas szybko ucieka, jak jest znaczący, jak trzeba dbać, gdy się chce mieć kontakt z kimś przez tyle lat mimo przeciwności losu.
Fajnie było Go zobaczyć.

piątek, 11 października 2013

Dużo.

Dużo się dzieje, dużo ostatnio myślę, dużo planów mam. Wszystkiego jest u mnie dużo. Dużo gadam, dużo mam zajęć, tylko o odpoczynku nie mogę powiedzieć, że jest go dużo. Ale dużo dobrego jest, więc to najważniejsze.

Dużo myślałam o pewnej rzeczy i dziś podjęłam decyzję. Czas oczekiwania- dwa tygodnie. Czy to dużo?

Nie. :)

poniedziałek, 7 października 2013

Przemyślenia po weekendzie.

Weekendowy wyjazd był spokojny, troszkę leniwy, cichy i co dziwne- miły. Nie było "wow", nie było "fajerwerków", ale i nie było walki na noże.
Spokojnie, powoli, bez pośpiechu.

Piękne małe miasteczka na Śląsku. Urocze domki, wioski, życie płynące powoli, ale przyjemnie.
Sympatyczni ludzie na "końcu świata" pozostawiający miłe wspomnienia.

Poranny bieg w innym miejscu niż zawsze, obcowanie z naturą, czas, w którym można spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy. Parę miło zaskakujących momentów.

Bez obietnic się skończyło, bez "wielkich" rozmów i moich decyzji.

Było dobrze i niech tak w mojej pamięci zostanie.


A piątek przed weekendem okazał się bardzo fajnym wyjściem na 30 urodziny kolegi i spotkaniem po latach z pewną A.- oby teraz nasze drogi się nie rozeszły ponownie, będziemy o to dbać.

wtorek, 1 października 2013

Rodzina.

Byłam dziś w odwiedzinach u babci i dziadka. Oboje wiekowi, dziadek nie słyszy zbyt dobrze, więc większość spotkania przeważnie milczy i w ciszy nam towarzyszy.
Rozmawialiśmy o moich planach na przyszłość i zdałam sobie sprawię jak bardzo ważnymi są dla mnie oboje. Nie wyobrażam sobie życia bez Nich, bez Mamy, bez Siostruni.

Jak zawsze było śmiechu dużo, ale na koniec tekst mojego dziadka pobił wszystko: "No wreszcie ubierasz się jakoś młodzieżowo, a nie jak stara baba." (raz miałam na sobie spódnicę do ziemi, która mu się nie spodobała, a dziś spodnie i t-shirt) I zaczął się śmiać jak chochlik.

On siedzi i nic nie mówi, a jak wyskoczy z jakimś tekstem- padamy ze śmiechu.

Moja rodzina- kocham ich bardzo.

poniedziałek, 30 września 2013

Urodziny.

Kolejny rok za mną.
Wspaniałe życzenia od rana i wspaniali goście.
Urodziny to fajny dzień.

Słodki prezent od Siostruni.

niedziela, 29 września 2013

Ludzie.

Po raz kolejny stwierdzam, że ludzie w koło mnie są istotni w mojej egzystencji. Lubię samotnie czasem posiedzieć, odpocząć, pomyśleć, pobyć sama ze sobą, ale ostatecznie do szczęścia potrzebni mi ludzie. Strasznie się cieszę, gdy mogę się spotkać z kimś fajnym, z kim lubię spędzać czas. Bardzo mi miło, gdy ktoś u mnie nocuje i mieszkanko nie jest takie puste.
Ostatni tydzień obfitował w spotkania, w gości, w miły czas. Dziś miło spędzone popołudnie z Mamą i Siostrunią, było rodzinnie i tego mi trzeba było.

A teraz lenistwo w ciszy i osiąganie równowagi.

piątek, 27 września 2013

Telefon.

Patrzy na telefon i ma strach w oczach, mówi do mnie: "Coś złego się stało, mama dzwoni." Pracujemy dalej, Ona w nerwach oddzwania i słyszy o tragicznym wypadku mamy w rodzinnej miejscowości. Wszystko trwało raptem minutę, może dwie- przekręciło Jej świat do góry nogami, a mnie zmroziło, potem zatrzęsło i trzymało cały dzień. Życie bywa kruche jak kartka papieru. Powtarza człowiek pewne czynności co dziennie, zna swój dom i obejście jak własną kieszeń i to właśnie tam spotyka go największe nieszczęście- prawie traci życie. Wszystko działo się szybko- Ona wybiegła, ja dzwoniłam do jej męża, Ona biegła do domu i w drogę, a Jej mama w helikopterze była przewożona do innego szpitala. Po 5h operacji okazało się, że uratowali Ją. Bardzo długie leczenie ma przed sobą, rekonwalescencję, ale najważniejsze, że się udało, że żyje.

Życie ludzkie jest tak niesamowicie kruche.


wtorek, 24 września 2013

50!

Drugie tyle przede mną! Z jednej strony przerażające, z drugiej strony budujące.
Z okazji połowy sukcesu poszły 2 butelki wina z K., rozmowy nie mające końca i dużo pozytywnego nastawienia.

Jeszcze 50 przede mną... z dnia na dzień będzie mniej.

poniedziałek, 23 września 2013

Świat staje na głowie.

Czemu ludzie myślą o zdradach?
Czemu kobiety zapominają, że są kobietami?
Czemu ludzie nie chcą rozmawiać?
Czemu ludzie widząc problem nie starają się go naprawiać?
Czy udawanie, że czegoś nie ma, sprawia, że tego nie ma?

Szukam odpowiedzi na te i wiele innych pytań i ciągle nie mogę znaleźć odpowiedzi, bo chyba nie ma jednoznacznej. Trudno jest łatwo żyć i nie zwariować przy tym. Staram się żyć wciąż pracując nad sobą, jestem na drodze do budowania nowej rzeczywistości wokół siebie, do odnalezienia siebie, swojego miejsca w tej rzeczywistości. Z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej.

piątek, 20 września 2013

Rozmowy o życiu.

Tak się zabawnie złożyło, że ja i moja przyjaciółka związałyśmy się z facetami w podobnej sytuacji życiowej. Ja z moim już nie jestem, ale mętlik w głowie trwa nadal, natomiast M. jest w dalszym ciągu w związku i dopadły ją dylematy życiowe. Wczorajszy wieczór spędziłyśmy nad rozmyślaniem o naszych związkach, o akceptacji pewnych kwestii, ale i pewnych poświęceniach. Wniosek główny- lekko nie będzie z takim facetem. Dużo rozmyślań przed Nią, bo u mnie trwają już dłuższy czas. Trzeba porządnie wszystko przemyśleć, bo zamieszane są w to "osoby trzecie" i jest to duża odpowiedzialność.

Towarzyszyło nam piwko, trochę go poszło, a dziś biegać trzeba było wstać i muszę przyznać, że ciężko było, ale ostatecznie dałam radę. A wieczorem trzeba Chodakowską poćwiczyć, bo wczoraj zaniedbałam.

Dziś piątek, nastawienie bardzo pozytywne do ostatniego dnia w tygodniu, który wymęczył. W weekend chrzciny P., więc dziś prezent muszę dokończyć. I trzymam kciuki za pogodę, bo nie chciałabym deszczu w niedzielę.



środa, 18 września 2013

Złość.

Otwieram pocztę w pracy, sprawdzam maila, a tam rekrutacja. Ucieszyłam się, bo na stanowisko, na które aplikować chciałam. Czytam obowiązki- wszystko co wykonuję dotychczas, czytam wymagania i robię coraz większe oczy i wstępuje we mnie coraz większa złość.

To co robię trwa już rok, w lutym był wysłany mail o rekrutacji, która się nie odbyła, a nawet nie zostaliśmy poinfomowani, że ją wycofują. A teraz- totalna porażka. Rekrutacja skierowana do konkretnej grupy odbiorców (sądzę, że to będzie zaledwie garstka osób, może jedna- dwie) ze względu na wymagany język w stopniu biegłym.

I tym oto sposobem przekonuję się, że sprawiedliwości nie ma (tak, wiem to już od dawna, ale wciąż się łudziłam), że człowieka mają w poważaniu, że moja praca jest nic nie warta.

Złość już przeszła, ale niesmak pozostał.

Odliczam czas do lutego.

niedziela, 15 września 2013

Weekend.

Sobotę i niedzielę spędziłam na lotniczym show. Widziałam wspaniałe akrobacje, motolotniarzy, wiatrakowiec (przechrzczony przeze mnie na wiatrołapa) prowadzony przez strażaka i mnóstwo innych wspaniałych maszyn i świetnych, wspaniale wykwalifikowanych pilotów. Bardzo mile spędzony czas na świeżym powietrzu z domieszką paliwa. ;) A wieczorem tańce na hangar party w rytmach weselnych. :)

Sporo przemyśleń zakiełkowało w głowie, sporo czasu do myślenia było patrząc w niebo i kilka wniosków wyciągnęłam, a nad resztą nadal myśleć będę.

Czas bardzo sympatycznie spędzony, wielu miłych ludzi poznanych. Aż chciałoby się powiedzieć, że żal, że już się skończyło.







sobota, 14 września 2013

40/100

Coraz bliżej do połowy.
Coraz więcej kryzysów ze względu na pogodę.
Tyłek coraz ładniejszy, więc efekty są.

Biegam i się nie poddaję- jeszcze 60 dni.

piątek, 13 września 2013

Koniec tygodnia.

Tydzień wreszcie się zakończył, wciąż pada, przesiedziałam w szkole jak na skazaniu, ale dałam radę i nie usnęłam, a ciężko momentami było.
Wróciłam do domu i włączyłam trening Chodakowskiej. Tak dla próby, tak, aby coś ze sobą robić, aby sprawdzić ile dam radę. Z 40 minutowego treningu, na pierwszy raz udało się wytrzymać 13 i już czuję, że jutro będzie ciężko wstać na bieganie. Jutro znowu zrobię podejście i może będzie lepiej. :)

W pracy totalny kryzys dziś miałam, doprowadzili mnie, aż do łez, ale spacer w koło budynku ochłodził zapał na dalsze dyskusje. A najbardziej wkurzyłam się, że do łez doprowadził mnie ktoś za pośrednictwem maila i nie mający zbyt dużego pojęcia o tym, co się po mojej stronie monitora dzieje. Ale jak wiadomo z szefem się dyskutuje tylko do pewnego momentu, więc w odpowiednim czasie ugryzłam się w język.

A to co dziś ucieszyło mnie najbardziej- koleżanka w szkole powiedziała, że zmotywowałam ją i tak jak ja- biega co rano, przez 10 minut. :) Świetna wiadomość, a mi zrobiło się miło, że ktoś poszedł za moim przykładem.

Przede mną weekend, planów tyle, że nie wiem czy zdążę ze wszystkim, ale najbardziej pociesza mnie, że dwa dni bez pracy są bardzo potrzebne, dziś było ciężko.

poniedziałek, 9 września 2013

Rok.

Rok temu się wszystko zaczęło. Nie wierzyłam, że się uda, że wytrwam, że będzie to dla mnie przyjemność.

Dużo się przez ten czas wydarzyło, w moim życiu wiele się zmieniło, ja się zmieniam, wszystko się zmienia.

Dziękuję wszystkim, którzy mnie czytają- daje mi to dużo radości i chęć do dalszego pisania.


niedziela, 8 września 2013

Takie miejsce.

Jest w Warszawie takie jedno, moje miejsce. Od wielu lat uwielbiam je. Tam wszystkie problemy nabierają innego wymiaru, inaczej biegnie czas, inaczej się oddycha. Tam czuję się poza światem.
Łazienki.
Moje miejsce.
Tam czuję się inaczej, tam wracam do lat, gdy bycie nastolatkiem było najważniejsze.







One się zmieniają, zmieniam się ja. Czas biegnie nieubłaganie.

Taka sytuacja.

Nie spodziewałam się tej wizyty. Dzwonek do drzwi zdziwił mnie bardzo.
Wszedł.
Zaczęliśmy rozmawiać. Bardzo się zdziwiłam, bo mówił ON. Ten, który nigdy nic nie mówił. Mówił, tłumaczył, wyjaśniał.

Wyszliśmy, każde w swoją stronę, ale słowa usłyszane tłuką się po głowie. Zrobiły wrażenie.

Nic nie postanowiłam, znowu zrobił się lekki bajzel w głowie.

Czas pokaże co będzie.

Póki co- zostaje jak jest.

czwartek, 5 września 2013

30/100

Dziś minął 30 dzień biegania.
Rano coraz zimniej na zewnątrz, wiatr mrozi uszy, a najgorszy jest deszcz. Ale nie poddaję się, biegam codziennie, nawet jak nie nocuję domu, to zestaw do biegania mam ze sobą.
Coraz bardziej mi się to podoba, jestem w stanie przebiec całą trasę bez zatrzymania. Nie długo planuję wydłużyć dystans.

Pozostało 70 dni.

niedziela, 1 września 2013

01.09.2013

Dziś pierwszy dzień mojego ulubionego miesiąca.

Zaczął się bardzo rodzinnie, wycieczką na Podlasie, spacerami po Białymstoku, śmiechem, zabawą i lenistwem.

Lubię te chwilę, gdy jedziemy z Siostrunią we dwie, rozmawiamy o życiu, wspominamy, śmiejemy się i mkniemy przed siebie. Lubię te momenty, gdy już dojedziemy na miejsce i rodzinnie spędzamy czas, rozmowy nie mają końca, śmiech trwa nieprzerwanie i jest tak, jak być powinno- czuję się wspaniale. Potem tylko żal wyjeżdżać.

Wieczór spędzany już w domu daje znać o zbliżającej się wielkimi krokami jesieni. Trzeba było zamknąć okno, włożyć ciepłe kapcie na stopy i zaparzyć ciepłej herbaty, bo lato powoli zostaje coraz większym wspomnieniem i spanie przy otwartym oknie- również niestety.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Komplementy

- Wyglądasz zjawiskowo.
- Cieszysz moje oczy.

Małe rzeczy a cieszą, tym bardziej gdy nie słyszało się nic miłego od dawna.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

20/100

20 dni już biegam. :)

Nie poddaję się. Spodobało mi się.

W sobotę buty obtarły mnie tak mocno, że nie mam kawałka skóry i bardzo boli nawet z plastrem, ale biegam- wczoraj ciut mniej, ale nie przestaję. Wstaję co rano i w drogę.

Jeszcze 80 dni do wielkiego finału!

niedziela, 25 sierpnia 2013

"Po co są matki?"

Zostałam zaproszona przez koleżankę do teatru - w piątek wieczorem na sobotni spektakl. Cieszyłam się, bo zawsze kasy za mało na bilet. Ciekawa byłam co zobaczę na scenie oraz kogo (nie miałam czasu sprawdzić na co zostałam zaproszona).

Nie obyło się bez przygód- okazało się, że przedstawienie nie jest w tym teatrze, o którym myślałyśmy i musiałyśmy szybko dostać się do właściwego- udało się, zdążyłyśmy. Na czas dotarłyśmy do Teatru Polonia.

Na scenie pojawiły się dwie kobiety- matka i córka (Joanna Żółkowska oraz Paulina Holtz), które wspólnie wybrały się na wakacje. Prowadziły rozmowy o życiu, o mężczyznach, o przeszłości. Wspaniała komedia, rewelacyjna gra aktorska. Spektakl miły i przyjemny, w sam raz na sobotnie po południe.

Można się dowiedzieć nie tylko po co nam matka, ale również po co nam mężczyzna. - Mężczyzna musi być bogaty, żeby kupić nam futro. A po co nam futro? Bo mężczyzna odejdzie, a futro zostanie, więc jak będzie zima, to futro będzie nas grzało. :)

A matki po co są? Dzieci są częścią matek, więc one biorą problemy swoich dzieci na siebie (szczególnie córek), źle się czują z ich problemami, więc chcą im pomóc. "Mamo, po co Ci moje problemy jak masz swoje? - Bo czasem zmiana w życiu dla zdrowia psychicznego jest potrzebna."

Bardzo pozytywny przekaz, pośmiać się można i spojrzeć z boku, że pewne sytuacje życiowe pomagają  otworzyć się przed bliską osobą.

Polecam!


środa, 21 sierpnia 2013

Deszcz.

Od rana pada, a pewnie zaczął już w nocy.
Mimo wszystko wstałam i biegałam z czego bardzo się cieszę.

Zbyt pięknie być nie może. ;) Spadło trochę deszczu- ludzie zapomnieli jak się jeździ, korki wszędzie, ciasno wszędzie...i spóźniłam się do pracy.

Wracałam wcześniej, niż zwykle, a tu co- tłum, tłum, tłum i nagle z okazji deszczu wszyscy stracili słuch. Próbuję wyjść z tramwaju, przepchnąć się do drzwi, grzecznie proszę, a wszyscy stoją jak słup soli. Po przepchnięciu udało się- wyszłam. Hura!


A jak pada deszcz to ludzie są smutni, zaspani, nieprzytomni, naburmuszeni, nadąsani. Ja od rana się cieszę- nie wiem z czego, ale śmieję się cały czas i jak wyszłam (udało mi się wypchnąć) z tramwaju to spotkał mnie uśmiech stojącego w ścisku człowieka. Od razu milej wracało się do domu. :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Jesień.

Zbliża się nie ubłaganie. Czuć i widać ją coraz bardziej. Wieczory i poranki są zimne, noce chłodne i mało przyjemne. Liście lecą z drzew, układają się na chodnikach. Drzewa robią się kolorowe.
Nadchodzi najbardziej kolorowa pora roku. Zaczną się wieczory pod kocykiem i z kubkiem pysznej herbaty przy książce.

Lubię jesień.

Czekam na nią cały rok.

piątek, 16 sierpnia 2013

10/100

Jestem z siebie dumna, mój pierwszy mały sukces- od 10 dni biegam co rano! Nie straszna mi pogoda, nie straszne wcześniejsze zrywanie się z łóżka. Najważniejsze, że udało mi się wytrwać w postanowieniu już 10 dni.
Wcześniej ciężko było mi się zmotywować do bycia konsekwentą przez dłuższy czas, a tu taki mały sukces.

Zauważyłam, że z dnia na dzień lżej się biega. Choć dziś zadyszka lekka dopadła mnie wcześniej, niż wczoraj.

środa, 14 sierpnia 2013

Środa.

Środek tygodnia, a dziś mały piątek.
Przyda się, już nie mogę się odliczać. Siedzę i zerkam na zegarek, aż opuszczę mury pracy.
Zmęczona jestem po tych trzech dniach, zmęczyłam się słuchając i pomagając osobie, która mimo długiego stażu pracy- ciągle zadaje te same pytania. Mało tego- w trakcie jednej rozmowy potrafi zadać milion razy to samo pytanie, a ja na nie milion razy odpowiem. Jakieś apoguem pytań, pretensji i niejasności ze strony Tej osoby było w trakcie tych trzech dni. Długo był ład i harmonia, więc teraz było burzowo. Ale dobrze, że odspaniemy od siebie przez ten jeden dzień, wezmę głęboki oddech i ponownie stwierdzę, że nie ma się co przejmować.

Wczoraj miły wieczór u M. zaowocował nowymi ciuchami u mnie. Spędziłyśmy miło czas "wietrząc" jej szafę, a ja miałam swoje 5 minut jako modelka przymierzając co chwilę co innego. :) M. zadowolona, bo luźniej w szafie jej się zrobiło, a ja jeszcze bardziej zadowolona, bo bogatsza o nowe szmatki.

I jestem z siebie coraz bardziej dumna, bo bieganie idzie mi coraz lepiej. Póki co nie opuściłam żadnego dnia- nawet dzisiejszy poranek u M. rozpoczął się biegiem i nawet sama gospodyni dołączyła się do mnie i towarzyszyła truchtając obok.

Do celu jeszcze 92 dni. :)

sobota, 10 sierpnia 2013

Ulewa!

Wreszcie deszcz, wreszcie mokro i wreszcie jest czym oddychać!

Wczoraj miły być fontanny w towarzystwie E., ale całe mokre wylądowałyśmy w Resorcie na piwie. Powrót do domu to wyższa szkoła jazdy- kto nie wdepnie w kałużę wielkości jeziora- ten mistrz. :)

Dziś udało się- kolejne próby biegania, zakupy warzyw na bazarku i dopiero jak byłam w domu spadł znowu deszcz, a raczej była wielka ulewa.

W garnku leczo pyrkocze, na deser gofry, bo przyjdzie do mnie w odwiedziny G., która jest w ciąży i chciałam sprawić jej przyjemność. A poza tym... lenistwo z gazetą w ręku i relaks. Sobota.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Konsekwencja.

Pierwszym krokiem do zmiany siebie, zmiany nastawienia- jest konsekwencja. Mam starszne problemy z motywacją, z zebraniem się do działania. W czerwcu planowałam, że pójdę na zajęcia fitness- oczywiście poszłam się zapisać, było zamknięte, więc odpuściłam sobie. Miałam tam wrócić, ale nie po drodze nagle mi było i z zajęć nic nie wyszło. W sierpniu ponownie miałam szansę chodzić na zajęcia- obudziłam się, gdy odbyły się już dwa zajęcia i stwierdziłam, że nie opłaca mi się zapisywać.
Nie wspomnę o tym, że do ćwiczeń w domu przymierzam się od kilku miesięcy i zawsze "coś" mi w tym przeszkadza.

W środę powiedziałam STOP. Czas zacząć być konsekwentym i nie szukać wymówek tak, gdzie ich nie ma.
Wczoraj wstałam wcześniej, wyszłam wcześniej do pracy i poszłam na przystanek tramwajowy 2km od domu, zamiast wsiąść na najbliższym przystanku do tramwaju. Przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że jeżeli przyjdą brzydsze dni, nie będzie mi się chciało wspinać pod górę, gdy wiatr i deszcz będą uderzać mnie w twarz, więc lepszym rozwiązaniem jest zajęcie w okolicach domu, abym potem mogła się doprowadzić do porządku przed pracą.
Tym oto sposobem postanowiłam biegać przez 10 minut dziennie, przez 100dni.

Póki co mało to ma wspólnego z bieganiem, zmęczona byłam już po pierwszej minucie- pierwszym okrążeniu na podwórku, ale grunt, że nie mam zamiaru się poddać i wiem, że trening czyni mistrza, więc za kilka dni będzie lżej.

Jutro pobiegnę w innym kierunku przez 5 minut, aby kolejne 5 mieć na powrót.

Wierzę, że dam radę... jeszcze 98 dni. :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Weekend

Obfitował w nowe znajomości, warsztaty, prezentacje i wspaniałe rozmowy o życiu.
W pięknym miejscu spotkało się 20 kobiet, buzie im się nie zamykały, rozmawiały, poznawały się na wzajem, spędzały miło czas z dala od codzienności.
Bawiłam się wspaniale, poznałam wspaniałe osoby, dowiedziałam się o sobie bardzo ciekawych rzeczy i przede wszystkim- kopa do działania. Trzeba się zmieniać, trzeba ruszyć do przodu, przestać robić ze swojej głowy śmietnik i to co było- zostawić za sobą. Nie mogę ciągle rozpamiętywać, analizować, bo to mnie niszczy. Muszę zmienić się, muszę polubić siebie i nie wracać do tego co było, aby nie powielać złych wzorców.


Ten weekend był wspaniały, dzięki poznanym osobom dużo zrozumiałam i przejrzałam na oczy. Spojrzałam na siebie i swoje życie w ciut inny sposób.

Czuję się naładowana samymi pozytywnym emocjami.


piątek, 2 sierpnia 2013

01.08.2013

O 17 zatrzymała się Warszawa. Jak zwykle nie cała i jak zwykle nie wszyscy oddawali honory, ale dużo osób pamiętało. Ja akurat siedziałam w pracy, ale jak oglądałam w internecie- było pięknie.

Wieczorem pojechałam do znajomych- pożegnać się. Wyjeżdżają na stałe za granicę. Będzie mi ich brakowało. Lubiłam spotkania z M. i P., piwo w ich towarzystwie, weekendowe lenistwo.
Odprowadzili mnie na tramwaj, wyściskaliśmy się, weszłam do tramwaju i poleciała mi łza.
Wszystkiego dobrego, niech im się wiedzie i będzie im dobrze!

środa, 31 lipca 2013

Wtorkowy wieczór.

Spotkanie ze znajomi było bardzo udane. Umawialiśmy się dłuższy czas, ciężko było się zgrać, ale wreszcie się udało. Wspomnienia, pyszne jedzonko, świetna atmosfera i hektolitry wina. Teraz tego było mi trzeba- powrotu na jeden wieczór do przyszłości.

Konsekwencją dużej ilości wina był mega kac. Morderczy i wykańczający. I co zrobiłam, żeby było mi lżej- poszłam na piechotę do pracy, czyli 5km spacerkiem. Całe szczęście, że nocowałam u znajomych, bo od siebie bym nie doszła. Ale byłam z siebie dumna, że nie padłam gdzieś po drodze.

Oby więcej takich spotkań, ale mniej wina. :)


sobota, 27 lipca 2013

Sobotnie spotkanie.

Najpierw duszno, potem upalnie, a z czasem podmuch wiatru.
Zabawa na placu zabaw, a potem gofry. Pyszne, domowe, z dodatkami według uznania.
Zajadałyśmy się, śmiałyśmy, bawiłyśmy. Dziewczynki malowały, a my plotkowałyśmy przy kawie.
Super sobota.
Potem spacer po Starym Mieście, lody i znowu mnóstwo śmiechu.
Dziewczynki jak zawsze urocze, zabawne i wesołe, rozmowy z T. jak zwykle sympatyczne.

To był dobry dzień i pyszne gofry.


czwartek, 25 lipca 2013

Ehhhhhh...

Czwartek. Dobrze, że już tylko jeden dzień do weekendu. Dopiero dziś poczułam pustkę, jakiś wewnętrzny smutek.
Usiadłam w domu, próbowałam coś zrobić i stwierdziłam, że nie mam siły, że czuję się do bani, że zwyczajnie mi źle.
Miałam się nie użalać nad sobą, miałam nie jęczeć, ale chyba jednak muszę, tak raz, tak malutko. Tak na sekundkę muszę zapomnieć, że jestem silna i dzielna.
Ale to tylko jedna chwila zwątpienia. Jutro będzie nowy dzień i będzie wszystko dobrze.

Słucham dotąd mi nie znanego, ale spodobało się. Na taki dzień jak dziś- idealne.




czwartek, 18 lipca 2013

Jakie to uczucie...

Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze. Są rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się ważne, ale potem tracą na ważności. Są też takie, które ważne są cały czas, a nawet z czasem stają się ważniejsze.
Dziś oddałam coś bardzo ważnego i pozostał po tym ślad- biała cienka linia.
Kilka dni na słońcu i zniknie z ciała, ale niestety nie z głowy. Szkoda, że czas nie działa tak szybko jak słońce.

Dziś wyjeżdżam, jadę w sumie nie bardzo daleko od domu, jadę odpoczywać i nie myśleć, jadę naładować akumulatory i wrócić pełna pozytywnych myśli, jadę, żeby nie zwariować.

Tak...byle nie zwariować.

Dzisiejsza rozmowa była ciężka, o wiele bardziej przykra, niż sądziłam. To boli, ale wierzę, że kiedyś przestanie.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Pierwszy raz.

Ostatni tydzień obfitował w "pierwsze razy". Pierwszy raz w życiu widziałam 12h noworodka, pierwszy raz w życiu zmieniałam pieluchę 3 dniowemu dziecku, pierwszy raz w życiu kąpałam takie maleństwo i pierwszy raz w życiu spędziłam z Nim cały weekend.
To był wspaniały weekend w gronie rodziny, spędzony ciut leniwie, ale zarazem intensywnie, przede wszystkim z dala od zgiełku.

Jeszcze 3 dni i szykują się 4 dni z dala od zgiełku tramwajów- czasem trzeba odpocząć. :)

środa, 10 lipca 2013

Środek tygodnia i przepis.

Środa, czyli dzień, który wlecze mi się nie miłosiernie. Dziś na szczęście nie było tak źle, ale za to- jedna wizyta u lekarza i skierowanie do kolejnego i zalecenie... w środku lata noszenie "seksownych" pończoszek uciskowych. Masakra...chyba będzie musiało trochę poczekać, ale najpierw napiszę do Pani doktor maila, czy może poczekać.

Druga wizyta dzisiejszego dnia- przebiegła migiem, weszłam i wyszłam z tym, co chciałam.

A w domu...wielkie porządki, więc dobrze, że mam maleńkie mieszkanko.

I chwila przyjemności- obiad na jutro: makaron z krewetkami i suszonymi pomidorami- genialne, rewelacyjne, przepyszne. :)

A teraz koło mnie stoi kufel piwka z sokiem i pełen relaks.

Przepis:
*suszone pomidory (sztuk tyle, na ile ma się ochotę)
*krewetki (wg uznania wielkość i ilość)
*czosnek
*białe wino wytrawne lub półwytrawne
*świeża pietruszka
*makaron spagetti

Na patelni podgrzewamy olej z pomidorów, wrzucami pomidory, przesmażamy, dodajemy czosnek i wrzucamy krewetki. Podsmażamy chwilę, wlewamy wino i czekamy, aż wyparuje. Na końcu wrzucamy świeżą pietruszkę i chwilkę smażymy. Następnie gotujemy makaron i dodajemy do krewetek- podsmażamy wszystko wspólnie, żeby się połączyło i podajemy. :) Można jeszcze posypać paremzanem- ja zampomniałam kupić, więc mam bez.  Smacznego!

wtorek, 9 lipca 2013

Witaj! + dopisek

Witaj po tej stronie brzucha Mały Człowieczku! Dziś o 04:55 moja siostra cioteczna urodziła synka. Jestem dumną ciocią Małego Patryczka. Zdrowo rośnij!

A po pracy pędzę co sił w nogach do Mamuśki, która wydała na świat swoje pierwsze dziecko, żeby ją uściskać i pogratulować.

Mamuśka czuje się wspaniale, dzidziuś jak mały robaczek, a ciocia wygłaskała, napatrzyła się i zadowolona, pozytywnie naładowana wyszła z odwiedzin.

Pierwszy prezent dla malucha od cioci.


poniedziałek, 8 lipca 2013

Poniedziałek

Podobno tygodnia nie powinno zaczynać się od wydawania pieniędzy. Ale to tylko podobno, bo ja dziś zaopatrzyłam się w NOWE ŁÓŻKO! Mogę stwierdzić, że opłacało się mieć urlop, bo mam teraz łóżko.

W czwartek przywiozą, chłopaki wniosą, a ja cieszę się jakbym kupiła sobie nie wiadomo co.

Mała zmiana w domku, ale już się doczekać nie mogę.

Pojechałam z innym pomysłem w głowie, a udało się zrealizować inny pomysł taniej, szybciej i mam nadzieję- lepiej.

czwartek, 4 lipca 2013

Pozytywnie

Pojechałam na zajęcia, a skończyło się bez nauki, przy pysznej kolacji i winku, z bardzo sympatyczną nauczycielką i rozmowami, których nie widać było końca. Zaczynając naukę 1,5 roku temu nie spodziewałam się, że staniemy się sobie bliskie, że zaprzyjaźnimy się i obdarzymy zaufaniem.

Wracając do domu późnym wieczorem szłam powoli delektując się przepięknym zapachem unoszącym się w powietrzu- uwielbiam gdy drzewa i krzewy na osiedlu kwitną oraz ciepłym powietrze, które nie jest upalne jak w ciągu dnia. Pozytywne zakończenie dnia- chwila relaksu przed snem.

środa, 3 lipca 2013

Iskierka

Była iskierka nadzieji, ale błędne informacje wszystko rozwiały.
Błędnie przekazane informacje w miejscu, gdzie oczekuje człowiek 100% pewności w wypowiadaniu decyzji.
Czas oczekiwania- około roku. Może wtedy się uda. Jestem dobrej myśli, bardzo dobrej.

niedziela, 30 czerwca 2013

koniec czerwca

Koniec czerwca chyba zakończył moje złudzenia, że jest szansa, że się poukłada. Przez własną głupotę chyba to zrobiłam, ale czasu nie cofnę. Przyznałam się do błędu, przeprosiłam, głową muru nie przebiję.

Smutno.

czwartek, 27 czerwca 2013

Załamanie

Załamałam się dziś jak spojrzałam na siebie w lustrze. Przytyło mi się i ani to ładnie nie wygląda, ani ja się z tym dobrze nie czuję. Czas coś z tym zrobić- koniecznie, bo będzie mi źle. Wiem, że do ćwiczeń w domu póki co się nie przekonam, ale od lipca pójdę na pilates. Kiedyś, dawno temu byłam na jednych zajęciach z pilatesu, okazały się totalną porażką, więc liczę, że tym razem będzie inaczej. Chyba to zależy od prowadzącej, więc na dobry początek planuję przez 4 zajęcia w lipcu przetestować Panią instruktor.
I czas zmienić dietę- odstawić ukochane makarony i pizzę na sałatki i warzywka na parze.

Za dużo było tego obijania się i pobłażania sobie.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Powroty bywają ciężkie

I mój też taki był. Najpierw ciężka noc- chyba podświadomie bałam się, że mogę zaspać. Potem boleśnie przypomniałam sobie jakie poranne tramwaje są zapchane, nie ma czym oddychać i człowiek modli się o jak najszybsze dojechanie do celu- prawie zemdlałam dziś i musiałam wysiąść, aby poczekać na klimatyzowany tramwaj.
A jak już dotarłam do pracy, to monitor odmówił posłuszeństwa  i przez kilka minut pokazywał swój bunt w stosunku do mojej osoby- nie włączał się. Następna w kolejce ustawiła się poczta- długo się zeszło, żeby ją oczyścić, a przynajmniej doprowadzić do stanu, aby odbierała maile- w normalnym tygodniu ciągłego używania świruje, a co dopiero jak człowieka nie było dłuższy czas.

A jak przygody się zakończyły, to zaczęło się samo życie- ciężka praca. Bardzo szybko zostałam sprowadzona na ziemie i zrozumiałam, że urlop dobiegł końca.

niedziela, 23 czerwca 2013

Warszawa

Kocham to miasto miłością wielką. Uwielbiam te pęd, bliskość wszystkiego, świadomość, że wszystko jest pod ręką, nawet jak się z tego nie korzysta. Uwielbiam metro, tramwaje, ten zgiełk za oknem. Jestem 100% mieszczuchem i nie wyobrażam sobie życia na wsi na dłuższą metę. Odwiedziny, odpoczynek- jak najbardziej jak najdalej od Warszawy...ale co dzienne życie- tylko tu.

Dziś wycieczka na Taras Widokowy Pałacu Kultury zaliczona.


                                      A tu nawet w oddali widać mój blok. :)

piątek, 21 czerwca 2013

Ostatni dzień

Dziś ostatni dzień pseudo urlopu. Już czuję jak bardzo nie chce mi się wracać w poniedziałek do pracy, do korporacji- ja jednak powinnam mieć wolny zawód i poranki spędzać w domu. :)

Nie jest dobrze, oj nie i nie wiem kiedy będzie, ale póki co muszę wziąć się w garść, pozbierać, nie patrzeć za siebie. To jest bardzo trudne, trudniejsze, niż myślałam, ale muszę dać radę, bo jak nie ja- to kto.

Już nawet nie mam siły na smutek, tylko to się mnie uczepiło i wplątało jak rzep w psią sierść. Siedzi i uwiera.


wtorek, 18 czerwca 2013

Powrót do dzieciństwa

Od kilku dni bawię się we fryzjera i przez "fryzjera" małoletniego jestem czesana, jeżdżę na hulajnodze, ciągnę plecak ze szkoły do domu, gram w gry planszowe.  A dziś, gdy pewien Chłopak grał w piłkę, ja wraz z Jego siostrą robiłam wianek. Kwiatków zabrakło na wianek na głowie i powstała bransoletka.

Tak wygląda mój prawie urlop. :)




Zmiany

Zmiany w życiu, więc i chwilowe zmiany na blogu. Tło odzwierciedla teraz to co czuję- wielki bałagan, jestem w środku wzburzona jak ta woda i czuję się bezsilna w stosunku do tego co się dzieje w koło mnie.


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Próby

Ile można próbować? Ile można wybaczać? Ile razy można zaczynać od nowa?

Nie wiem, ale dużo tego było i już nie daję rady. Odpuściłam. KONIEC

Poranek

Po 14 godzinach snu otworzyłam oczy i stwierdziłam, że to niestety będzie kiepski dzień.
Ciężkie brzmienia to to, czego mi potrzeba. Na co dzień nie słucham takiej muzyki, ale dziś wyjątkowo mi się podoba.




niedziela, 16 czerwca 2013

Już po wszystkim.

Teraz siedzę w domu, odpoczywam po świetnym weekendzie, oglądam zdjęcia i myślę, że fajnie mieć taką rodzinę, że to jest szczęście.
Zjechaliśmy się, tak jak miało być- skakaliśmy, była nawet wycieczka do domowego "zoo", gdzie chyba my- dorośli, mieliśmy większą frajdę, niż dzieciaki. :)
Grillowanie do późna, popijanie piwa na trampolinie w babskim gronie, plotki, śmiech i dobra zabawa.
Tego było mi trzeba, tego mi brakowało, potrzebowałam tego bardzo. Dzięki temu naładowałam akumulatorki na jakiś czas.

Mała miała chwilę kryzysu, ale na szczęście szybko udało się zażegnać problem i był znowu śmiech i zabawa.

Dziś podczas powrotu, na szczęście nie bardzo daleko przypomniałam sobie, że torebki nie wzięłam, więc szybka zawrotka i z powrotem do rodzinki i traf akurat chciał, że przyjechała brzuchata siostra cioteczna i miałam okazję zobaczyć się z Nią, przytulić się do brzucha i powiedzieć kilka słów do Patryka, który chowa się w tym brzuchu. :) Już długo nie posiedzi...Jego nadejście jest coraz bliżej. :)

Weekendzie- nie odchodź!

sobota, 15 czerwca 2013

Spotkanie rodzinne

To już dziś. Spakowana czekam na resztę towarzystwa i ruszamy na wieś, gdzie cisza i spokój biją po uszach, ale odpoczywa się rewelacyjnie. Będzie tłum ludzi, będzie gwar rozmów, krzyk dzieci, skakanie na trampolinie, wspólne grillowanie, śmiech i zabawa. Strasznie lubię moich braci ciotecznych i siostry i cieszę się, że mamy tak dobry kontakt ze sobą.

Czas minie w mgnieniu oka i nie będzie się chciało wracać.

Mała jedzie z Nami, pierwszy raz na noc, z dala od domu, bez powrotu do swojego łóżka. Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało, nie było krzyków i płaczów, tylko dopiero jutro spokojny powrót do domu.


czwartek, 13 czerwca 2013

Rozmowa

Rozmowa to za dużo powiedziane. Pisaliśmy, więc zmęczona stukaniem w klawiaturę- zadzwoniłam. I mówiłam tak przed ileś minut, mówiłam, aż się znudziłam, powiedziałam dobranoc i się rozłączyłam. Rozmowa wg mnie, to wymiana informacji, otrzymywanie informacji zwrotnej, a nie monolog, a ja właśnie wczoraj wygłosiłam przemowę.

Dziwnie się ostatnio porobiło.

środa, 12 czerwca 2013

Powietrze pachnie truskawkami

Truskawki są wszędzie w chwili obecnej, krzyczą do nas, pachną niesamowicie. Dziś wracając do domu zaopatrzyłam się w łubiankę tych malutkich, pięknych i pachnących owoców. Zamroziłam sporo, aby w zimę mieć trochę wiosny w domu.

Uwielbiam truskawki. :) Szkoda, że tak krótko są w sprzedaży.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Poniedziałek

Senny, leniwy, najchętniej poszłabym spać, choć nie wiem czy bym usnęła. Noc niezbyt przespana przez burzę. Mętlik w głowie nie pomaga w funkcjonowaniu takim, jakbym tego chciała.
Kiepskie ciśnienie sprawia, że nawet kawa niezbyt pomaga.

Dużo myślę, dużo rozmawiam od wczoraj i pewna osoba bardzo mi pomaga. Pomaga w zrozumieniu tego pokręcenia, tego co wydaje się inne, niż naprawdę jest.

Byle do przodu, byle nie zgubić samej siebie.

piątek, 7 czerwca 2013

URLOP

Zaczynam chwilą lenistwa. :)
Łysy wysprzątał wczoraj mieszkanie, więc urlop rozpoczynam bez konieczności robienia w domu praktycznie czegokolwiek. :)

Chwilo trwaj i czasie nie uciekaj, bo to tylko 17 dni wolnego.


Ostatnia rozmowa telefoniczna dopinająca mój "urlop" na ostatni guzik odbyła się, samolot za chwilę startuje, a ja trzymam kciuki, żeby wszystko przebiegło dobrze, sprawnie i bez zakłóceń.


czwartek, 6 czerwca 2013

06.06.2013 ładna data, miły dzień

Jeszcze 1,5h i lecę na 11 dni urlopu, a w sumie to na urlopie będę 17 dni- wliczając weekendy.

Harmonogram urlopu bardzo napięty, ponieważ nie będę leżeć, odpoczywać, wczasować się, zwiedzać, tylko załatwiać, pomagać, będę w ciągłym ruchu, momentami wręcz biegu. Psychicznie odpoczywając od pracy wcale mi nie starszne, to co mnie czeka.

Kalendarz wypełniony po brzegi, radość wielka mnie ogarnęła, więc odliczam czas.

Urlop zacznę od czegoś miłego- od nowego telefonu. :)

sobota, 1 czerwca 2013

Dzień Dziecka

Pełne szaleństwo na trampolinie. Cały dzień skakałam z małymi przerwami. Kilka razy zostałam siłą zaciągnięta na zjeżdżalnię, więc i z tego się cieszyłam.

Mam tylko nadzieję, że jutro zakwasów nie będzie. :)

piątek, 31 maja 2013

31.05.2013

Mija maj, ja mam wolne i nie dość, że straciłam głos, to mam katar niesamowicie wielki, ale daję radę. Cieszę się, że dziś wolne. Miałam nadrabiać zaległości w szkole, ale niestety nie wyszło.
Wczoraj było świętowanie 1 rocznicy ślubu moich dobrych znajomych, grill, mnóstwo znajomych, świetna atmosfera i mega fart- wyjeżdżaliśmy z działek o 22:55, a dziś rano zobaczyłam na bileciku wjazdowym informację, że całkowity zakaz ruchu samochodów (w tym wjazdów i wyjazdów) w godzinach 23-5, więc nieświadomie mieliśmy mega szczęście, bo uwięzieni byśmy byli do rana.

Dziś cały czas coś robiłam, ale katar daje popalić, więc ledwo żyję, szybko się męczę i już mam go dość.

I co najfajniejsze- jeszcze 2 dni wolnego przede mną, potem 4 dni pracy, a od piątku- 7 czerwca 11 dni urlopu. :) Już się nie mogę doczekać, mimo, że będzie wypełniony po brzegi, nigdzie nie wyjadę, nie będę więcej czasu spędzała z Łysym (niestety), ale odpocznę od pracy psychicznie, od korporacji i tej paskudnej atmosfery.

I spinam się, żeby porządnie wziąć się do szukania nowej pracy, najlepiej w wymarzonym zawodzie, więc od poniedziałku wielkie START i liczę na szczęście. :)

A jutro będę świętować Dzień Dziecka skacząc na trampolinie. :) Oczywiście jak przystało na dzieciaka będą też lody i słodycze. :)

poniedziałek, 27 maja 2013

Świętowanie

Wczoraj dzień Mamy świętowałam z Mamą, a Ona wraz z Siostrunią złożyły mi pierwszy raz w życiu  życzenia imieninowe i dostałam od Nich prezent. Chyba to jakiś sygnał, że jestem za stara na urodziny;). A ja urodziny lubię obchodzić i będe to robić mimo upływu lat, bo staro się nie czuję. :) Wieczorkiem dostałam śliczny prezent od Łysego, którego nie spodziwałabym się i nigdy nie pomyślała, że zachowa link i kupi coś, co mu kiedyś przypadkiem, w luźnej rozmowie pokazałam. Tak więc dostałam śliczną torebkę. :)

A jutro Święto Łysego, będzie spotkanie niespodzianka ze znajomymi, tort z odpowiednią figurką na szczycie, jedzonko i pogaduchy. Jestem starsznie ciekawa Jego miny, bo zaprosiłam też brata Łysego i tego to na pewno jubilat się nie spodziewa.

Lubię świętować z moimi bliskimi i sprawiać im radość. A za miesiąc urodziny Siostruni i pomysł na prezent już jest, tylko kwestia zgrania wszystkiego w czasie. :)

piątek, 24 maja 2013

Szkoła

Jak jest szkoła to są i znajomości. Kierunek studiów typowo babski, więc i towarzystwo to same baby. Wreszcie udało się wyjść na piwo, w małym gronie, ale zawsze coś. Siedziałyśmy, gadałyśmy, buzie się nie zamykały i nocy by zabrakło na pogaduchy. Fajnie tak znaleźć bratnie dusze w tłumie. Niby znamy się kilka miesięcy, to dziś poczułyśmy, jakbyśmy znały się ze 100 lat.
Pogaduchy, gadanie, śmiech, zabawa i udane spotkanie. Tego mi było trzeba. Lubię takich ludzi i takie znajomości.

czwartek, 23 maja 2013

Wkurzam się

Wkurzam się na pracę, a w sumie na ludzi, z którymi pracuję. Nie wiem w co ręce włożyć, bo ktoś nagle znika na tydzień i ma wszystko w dupie, a Ty człowieku pracuj za siebie i jeszcze milion osób w koło.
Dwie osoby w ciągu jednego tygodnia to stanowczo za dużo, a do tego to dwie osoby z bałaganem w pracy.
Ogarnąć swoje, ogarnąć po kimś i jeszcze nie zabić po drodze nikogo. Dziś podły dzień, bo pogoda chyba dała się ludziom we znaki i też wkurzali dzwoniąc, załatwiając coś. Ciężki dzień, a tu jeszcze nie koniec.
Padam na twarz, ledwo na oczy widzę. Za lekko się ubrałam, więc zmarznę.
Po pracy lecę na zajęcia, potem zostaję z synem "nauczycielki". Jak Mały będzie tak dobry dla mnie, to będzie grzecznie spał, a ja będę miała chwilę, żeby odpocząć po tym strasznym dniu.

Byle do weekendu, byle odpocząć i odliczam dni do urlopu, który coraz bliżej i mimo, że zaplanowany w pełni- cieszy, że do pracy nie trzeba będzie chodzić.

wtorek, 21 maja 2013

Wtorek

Przeważnie to miły dla mnie dzień. Dziś jest inaczej, mam ochotę krzyczeć. Jakieś wkurzenie mnie ogarnęło i dobrze, że Łysy się nie odzywa, bo byłoby ostro.
Nawet nie chce mi się rozmawiać- a to dziwne.

poniedziałek, 20 maja 2013

Zmiana planów

Czasem coś się dzieje poza nami. Dziś dostałam MMSa, patrzę- a to tort, który miałam odebrać od koleżanki za tydzień. Pomieszały jej się terminy, a że to ma być niespodzianka urodzinowa dla Łysego- trzeba zmodyfikować plany. Tort dziś zrobiony zostanie u koleżanki, zje go, podzieli się z naszymi znajomymi, bo ja do domu nie mogę go wziąć. A ja dziś po pracy lecę zamawiać torcik. Mam już plan, więc mam nadzieję, że się uda wykonać.
Dobrze, że wyskoczyło teraz, a nie dwa dni przed, że terminy się pomieszały.

niedziela, 19 maja 2013

Gorący weekend


Wczoraj totalny relaks za miastem, niewyobrażalne ilości meszek i komarów, a ja spaliłam sobie dekolt, ramiona i opaliłam nogi. Odpoczęłam od miejskiego zgiełku, tramwajów za oknem, wynagrodziłam brak świeżego powietrza.
Mieliśmy iść na Noc Muzeów, ale nie dotarliśmy, ponieważ za dużo świeżego powietrza, kilka piwek i zrobiło swoje- padłam jak pies Pluto i nawet nie myślałam o wieczornym wyjściu.
A dziś porządnie odpoczęłam i niedziela mija leniwie. Leniwy spacer po Łazienkach, leniwe gofry na Starówce, nie spiesząc się zjedzony chińczyk na obiad, a teraz leń na kanapie. Totalne i słodkie nic nie robienie poza rozmowami, spacerami i łapaniem promyków słońca.
Aż nie chce mi się nawet myśleć, że za parę godzin będę musiała wstać do pracy, do której strasznie nie chce mi się iść.

A na Starówce...festyn telewizji Trwam...masakra. Nie wiedziałam gdzie się pakujemy idąc tam, a wyjść z tego zamieszania było trudno. Setki mocherów, setki plakietek i ulotek Trwam, hasła, które zwalały z nóg. Dramat.


czwartek, 16 maja 2013

Noc Muzeów

Już się doczekać nie mogę, liczę, że pogoda dopisze i będzie można coś ciekawego zwiedzić, połazić po Warszawie i dobrze się bawić.
Program ściągnęłam, teraz przejrzeć muszę, zaplanować co nie co, bo dopiero wieczorem będziemy mogli ruszyć na zwiady.

niedziela, 12 maja 2013

Mała zmiana- duży efekt.

Wyglądam, jakby napadła mnie gencjana lub stado jagód. Tak...mam fioletowe włosy, a w sumie to biało- fioletowe. Długo nosiłam się z zamiarem odwiedzenia fryzjera i zrobienia fioletowych końcówek. Do końca nie było wiadomo co wyjdzie, ale wyszło super. Jestem bardzo zadowolona. :)


sobota, 11 maja 2013

Minestrone i Pyszne 25

Pogoda za oknem była paskudna, więc postanowiłam wiosnę zaprosić do środka. Spotkana przypadkiem Minestrone zagościła dziś na moim stole. Była pyszna, sycąca, a jaka wiosenna i zdrowa. Na pewno będzie tu gościła jeszcze nie raz.

A chcąc rozwijać się kulinarnie, gotować coś, czego nie gotowałam dotychczas- zaopatrzyłam się w książkę "Pyszne 25" i już nie mogę się doczekać, aż zacznę gotować. Książka skradła moje serce, więc może i potrawy z niej mnie zachwycą. :)

środa, 8 maja 2013

Dzień świra

Zaczął się już wczoraj i trwa do dziś.
Wczoraj, zamiast otworzyć Worda- nacisnęłam Uruchom ponownie i wyłączyłam cały komputer. Tak, tak... zdolnym być.

Dziś obudziłam się rano...Łysy pyta, o której wstaję. Odpowiedziałam i położyłam się dalej. Nie minęła minuta- wyskoczyłam z krzykiem z łóżka, bo uświadomiłam sobie, że powinnam wstać 30minut wcześniej. Szybkie ogarnięcie, malowanie, a Łysy wrzucał kanapki do torby i pędem na przystanek.

Jak już myślałam, że będzie lepiej- okazało się, że się myliłam- tramwaje stanęły, bo wypadek był i 15 minut przesiedziałam w tramwaju, czekając czy pojedzie, czy jednak nie.

I tak oto spóźniłam się do pracy, a tu lawinowo cały czas też się dzieje coś. Oby już nic złego...:)

poniedziałek, 6 maja 2013

Starzeję się

Starzeję się i to na pewno. Siedzę ostatnio i cały czas rozmyślam o przyszłości, o tym co mnie jeszcze czeka, jak ma wyglądać moje życie, jak chce, żeby wyglądało, ale jak wyglądać będzie to się okaże.
Niby nic wielkiego się nie dzieje, niby jest dobrze, niby nie mam powodów do złości, obaw i smutku, ale coś mnie niepokoi. Siedzi gdzieś głęboko pod skórą i drani, nęci i zaburza spokój, którego mi trzeba.
Staram się nie robić nic na wyrost, nie nakręcać się, tylko wyluzować i olać trochę temat.
Samo się wszystko wyklaruje, tylko mam nadzieję, że do tego czasu niezwariuję.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Znajomym być.

Pisze się do kogoś czasem coś, rozmawia się, chciałoby się pomóc, ale z drugiej strony zastanawia się człowiek czy robi dobrze. Tu wiem, że robię to co powinnam. Akurat z tej znajomości się cieszę, bo trwa wiele lat, bo przetrwała wiele zawirowań, bo wiele rzeczy się zdarzyło. Nawet jak się nie widzimy, to wiemy, że jesteśmy "dla siebie". Niech trwa jak najdłużej, bo ma się sentyment.
Robi się ciepło- może wreszcie znajdzie się okazja do spotkania. Miło by było.

To mnie wzięło na wspomnienia, jakaś sentymentalna się zrobiłam.


P.S.
Na wycieczce było bardzo zimno, mimo super atmosfery, świetnej zabawy, pogoda nie sprzyjała spacerom, ledwo wytrzymaliśmy chwilę nad jeziorem.

piątek, 26 kwietnia 2013

Jedziemy na wycieczkę...

Chciałoby się rzec- bierzemy misia w teczkę. :)
Ale nie, jedziemy na mazury, na wesele i jak zaczęłam nas pakować, czyli naszykowałam same NAJPOTRZEBNIEJSZE rzeczy, to się przeraziłam. Nie sądziłam, że tego jest AŻ tyle.
Część już wyniesiona, druga część czeka na zapakowanie, jeszcze tylko Mama i Siostrunia dojadą, zapakują się i ruszamy. :)

Piękne słońce za oknem, temperatura pnie się w górę, więc mam nadzieję, że i tam będzie tak pięknie i ciepło, bo jest jezioro, jest gdzie spacerować, więc żal by było tego nie wykorzystać.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Jeszcze chwila...

Jeszcze chwila, a dokładnie godzina i zaczynam swój 4 dniowy urlop. :) Już doczekać się nie mogę, bo po pierwsze odpocznę psychicznie od pracy, a tego potrzebuję bardzo, po drugie pojedziemy na mazury, a po trzecie- na wesele. :)
Co prawda wracamy już w niedzielę, ale poniedziałek przeznaczam na odpoczynek, odgruzowanie mieszkania i spotkanie z koleżanką, która jest w dwupaku.

Cieszy mnie, że nie będę widziała pracy, ani myślała o niej przez 4 dni, liczę na dobrą pogodę i piękne słońce przez ten czas i spodziewam się dobrej zabawy.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Podręczny zestaw leków

Od dziś zaczynam barać tonę leków, na które wczoraj wydałam majątek. Dziś wiedziałam, że rano mam być na czczo, więc i leki zapakowałam w woreczek strunowy, aby zjeść je w pracy po śniadaniu. Stwierdziłam, że wyglądają przecudnie- piękne kolory, różna wielkość i kształty, a ich ilość...przypomina podręczny zestaw narkomana lub psychola, który bez zjedzenia ich nie będzie normalnie funkcjonował.

Czekam na wyniki wielu badań, faszeruję się lekami, smaruję mazidłami- mam nadzieję, że pomoże i poczuję się lepiej, choć nie wiem co mi jest póki co.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rodzinnie

Tak jakoś rodzinnie się ostatnio u mnie zrobiło, ale dzięki temu miło i sympatycznie. W sobotę wstałam skoro świt, przyjechała Siostrunia, pojechałyśmy najpierw po jedną siostrę cioteczną, która jest obecnie w dwupaku, potem po drugą i ruszyłyśmy przed siebie. Dojechałyśmy do kolejnej siostry ciotecznej i dołączyła do nas bratowa i na koniec przyszły dwie koleżanki. Świętowałyśmy wieczór panieński jednej z sióstr, dobrze się bawiłyśmy w swoim towarzystwie, zintegrowałyśmy się jeszcze bardziej, gdyż w takim składzie spotkania są bardzo sporadyczne.

Wspólne śniadanie, plotki, śmiechy...aż nie chciało wracać się do domu, do szarej rzeczywistości.

A za tydzień kolejne rodzinne spotkanie- wesele na Mazurach. Już nie mogę się doczekać. :)


czwartek, 18 kwietnia 2013

pocztówka

Lubię zostawiać Łysemu kartki w kuchni, które znajduje po przebudzeniu.
Lubię dostawać kartki od Łysego jak wstaję rano i zaspana drepczę zrobić kawę.

Tym razem będzie kartka, ale inna. Zakupiona, wypisana przeze mnie i schowana do koperty. Będzie stała w kuchni i czekała na Niego.

Poukładało się- chyba (tak czuję, ale boję się powiedzieć głośno, żeby nie zapeszyć) i mam nadzieję, że tak zostanie, więc..."Możesz wszystko robić sam...ale ze mną jest przyjemniej!". I niech tak zostanie już na zawsze.

środa, 17 kwietnia 2013

Wiosna

Wreszcie jest, przyszła i mam nadzieję, że zostanie na długo. Wiosna. Piękne słońce. Ciepełko.

A dziś...dzień wariata. Wszystko w pośpiechu, dużo i szybko.

I czekam na weekend, na babsko- rodzinną imprezę, na wycieczkę autem, na oderwanie od codzienności.

"Musisz żyć szybko, bo motyle krótko żyją"mówiła to do mnie znajoma dziś w szkole. I chyba miała rację...bo żyję bardzo szybko.

piątek, 12 kwietnia 2013

Piątkowo

Piątkowo zasypiam nad klawiaturą w pracy oczekując na wieczór. Po szkole biegnę co sił w nogach do koleżanki na wino i plotki- tak bardzo potrzebuję ich po całym ciężkim tygodniu.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Środa

Wczoraj dzień ciągnął się niemiłosiernie, rozmowy sprawiające zazwyczaj radość ciągnęły się w nieskończoność męcząc i dręcząc, czas pracy wydłużał się z minuty na minutę coraz bardziej, czas się wlekł niemiłosiernie. I szkoła...jak zwykle w środę, jak zwykle do wieczora, ale ciągnęła się, męczyła, dręczyła. Było ciekawie, ale długo, za długo.
Ale w domu już nic nie było długo- czas jak z bicza trzasnął i trzeba było kłaść się spać.

A dziś...na szczęście czas nabrał tempa, ale przeziębienie skutecznie odbiera mi chęć działania. Czas na jakieś suplementy diety chyba, jakieś witaminki, bo zmęczenie mnie przygniata, a tak być nie może.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Odreagowanie

Po złości w pracy, nerwach i kłótni- odpoczywam. W domu, z zapiekankami, zaraz będzie też piwko w dłoni i Łysy obok. Będzie spokojnie, miło, fajnie. To czego mi potrzeba- dużo spokoju. A końcówka tygodnia to nawet w pracy miła będzie, bo Gamonia nie będzie i ciśnienia nikt mi podnosić nie będzie.

I znowu pada deszcz. Fuck!

czosnek

Jestem przeziębiona, gardło boli mnie coraz mocniej, w nosie zatyka się cały czas- zajadam się czosnkiem. Wczoraj były zapiekanki, dziś będą zapiekanki i jak trzeba będzie to i jutro będą zapiekanki z dużą ilością czosnku, sera mozarella i pomidorów.
Jeszcze czuć chłód, jeszcze rano są przymrozki, jeszcze kałurze są małymi ślizgawkami w drodze do pracy, więc trzeba jeść tak, żeby nie chorować. A do tego będzie pyszna herbata z dużą ilością miodu i cytryny. Muszę się wyleczyć, ale bez wizyty u lekarza.
Muszę, bo czeka mnie wieczór panieński siostry ciotecznej, a tydzień później jej wesele na mazurach, więc muszę być w dobrej formie.

sobota, 6 kwietnia 2013

Uśmiałam się dziś.

Dziś rano szykując się do wyjścia z domu, gawędziliśmy sobie z Łysym i rozmowa zeszła na temat dzieci. Tak sobie rozmawialiśmy o mojej hipotetycznej reakcji na hipotetyczną ciążę i stwierdziłam, że pewnie wypadłabym w panikę, poruszyłabym niebo i ziemię, a dopiero potem bym pomyślała na spokojnie.

Ciekawe jak to będzie, oj ciekawe. :-) Ale do tego momentu jeszcze dużo czasu.

piątek, 5 kwietnia 2013

Piątek

Wreszcie piątek i psychiczny odpoczynek od pracy, ale niestety nie szkoły, bo pisanie zaliczeń czeka.

Tydzień mnie wymęczył, praca zmiażdżyła, a szkoła dziś wyjątkowo ubawiła, a w szczególności Pani profesor, która jest genialną osobowością, a do tego posiada ogromny dystans do siebie i przykłady podaje na swojej osobie. :)

Dziś leczyć się będę z przeziębienia, żeby nie przerodziło się w nic więcej, więc czosnek, cytryna i miód będą grane. Byle pomogło, bo chorować nie mam czasu, ani możliwości.

Tak więc zaczynam weekend, tylko pięknego słońca brak.

I liczę po cichu, że w poniedziałek już nie będę musiała przedzierać się przez ten śnieg idąc do pracy. :)



środa, 3 kwietnia 2013

Kwiecień plecień.

Czekam na słońce, czekam na brak śniegu, czekam na wyższe temperatury.
Chodzę wiecznie zmęczona, ile bym nie spała, to i tak jestem śpiąca, nie mam motywacji do niczego, a w szczególności do nadrabiania zaległości zaliczeń w szkole.

Potrzebuję słońca, bo inaczej zwariuję.

poniedziałek, 25 marca 2013

Dziś będzie bez tytułu, bo tyle myśli kotłuje mi się w głowie, że ciężko byłoby to jakoś nazwać, żeby miało ręce i nogi.

Zaczęłam czytać bloga o przemijaniu i uświadomiłam sobie, jakie to wszystko jest skomplikowane.

Jakiś czas temu dowiedziałam się, że moja ciocia jest chora na raka. Nigdy nie byłyśmy ze sobą blisko, bo mieszkaliśmy praktycznie na dwóch końcach Polski, moja mama starciła kontakt z bratem (ciocia jest mamy bratową) 20 lat temu- po pogrzebie mojego taty, ja widziałam ją w życiu ze 3 razy, a tu nagle nasze drogi się złączyły. Byłyśmy z siostrą u Niej w szpitalu, spędziłyśmy razem kilka godzin, nagadać się nie mogłyśmy, a następnego dnia powiedziała swojej córce , że bardzo się ucieszyła, że chciałyśmy do Niej przyjść, że chciałyśmy spędzić z Nią czas, że było tak fajnie, tak miło i załamał jej się głos. Dziwne...człowiek może nie widzieć się z kimś całe życie, a nagle usiąść przy soczku i rozmawiać jak starzy znajomi.

W sobotę byłam u przyjaciółki na winie i temat zszedł na dzieci. Dopadły nas przemyślenia i to co najbardziej nas przeraziło, to fakt, że przyjście naszych przyszłych dzieci przeraża nas, w jakiś dziwny, iracjonalny sposób wiąże się z utratą kogoś bliskiego, żeby równowaga w przyrodzie została zachowana. Żadna z nas wielce religijna nie jest, ale chyba coś w tym jest, że obie o tym pomyślałyśmy. Tym bardziej jak rozmawiałyśmy o mojej siostrze ciotecznej, która w ciąże zajść nie mogła, a po śmieci taty zaszła momentalnie. Pewnie to irracjonalne, ale nam nie dawało spokoju.

Wczoraj odwiedziłam ciężarną siostrę cioteczną, przegadałyśmy cały dzień, a wieczorem dostałam od Niej telefon, że Nasz dziadek jest w bardzo kiepskiej formie, tak z nienacka, tak niespodziewanie, tak niewiadomo dlaczego. To bardzo specyficzny człowiek, nie daje się kochać, nie daje się lubić, nie zachęca do spędzania czasu w swoim towarzystwie, ale jednak rodzina. Wiem, że na każdego przyjdzie pora, że to starszy człowiek, ale tak sobie rozmawiałyśmy, że nie wyobrażamy sobie Tego domu bez Tego człowieka. Nawet Jego humorów będzie nam brakowało i babcia, która miała okropne życie przy Nim będzie tęskniła, będzie jej brakowało. Mnóstwo sprzeczności jest w tym człowieku, w Jego relacjach z Nami (wnukami), z Jego dziećmi, z otoczeniem. Swoim zachowaniem udowadniał nam całe życie, że jest niezniszczalny, a tu nagle takie wieści.
W głębi serca liczę na to, że była to chwilowa niedyspozycja.

A jeszcze w piątek chwilę grozy przeżyłam, bo Siostrunia moja czekała na wyniki badań i diagnozę oraz informację czy świństwo da radę wyleczyć farmakologicznie w zaciszu domowym, czy będzie konieczna hospitalizacja. Na szczęście na własnym łóżku poprzestali, aleoczekiwanie było okropne dla mnie, a już nawet nie chcę myśleć co Ona czuła. I najlepsze jest, że miała robione USG i lekarz nie zauważył tego, co inny lekarz wyczuł pod palcami. I choruj tu człowieku w naszym "pięknym" kraju. Nerki prawie same wyszły jej z organizmu, ale nikt nic nie widział. Dramat.

Jest dopiero marzec, a ja już mam dość rewelacji jakie serwuje mi ktoś nade mną i zapewnia "rozrywki".

wtorek, 19 marca 2013

Złość

W pracy powinien być pokój, w którym można się zamknąć, wykrzyczeć, wyżyć, uderzyć w worek treningowy, w fantoma itp. Jestem wściekła, nie mam jak się wyrzyć, więc muszę wziąć kilka głębszych wdechów, żeby nie zrobić komuś krzywdy.
Był spokój, ład, harmonia. Każdy wiedział co ma robić, jakie są obowiązki, jak podzielona jest praca. Przyszedł...po bardzo długim czasie, zaczął się szarogęsić, rządzić, lansować. Zaczął rozstawiać po kątach i się wymądrzać. Miałam ochotę przed chwilą coś mu zrobić, ale stłumiłam swoje pragnienie w zadorku na szczęście, bo mogłoby się to skończyć źle.

Siedzę i oddycham, głęboko, spokojnie, liczę do 10, żeby nikogo nie zabić. Jedna osoba nie zniszczy tego, co tworzyłam przez długi czas...ład, spokój, harmonia. Wdech- wydech, wdech- wydech.

sobota, 16 marca 2013

Trudna decyzja

Wczoraj w szkole musiałam podjąć trudną decyzję, która będzie miała wielkie znaczenie przez kolejne 11 miesięcy. Mianowicie musiałam wybrać 2 osoby, u jeden z tych osób będę pisać pracę dyplomową. Decyzja była trudna, ponieważ tematyka, którą proponowali to tylko jedno z kryteriów wyboru. Doszły jeszcze sympatie i antypatie, które będą istotne podczas spotkań z takim człowiekiem i to, co dla mnie było najważniejsze- wymagania oraz sposób przedstawiania krytyki przez promotora. Nie lubię jak ktoś na mnie krzyczy i mnie olewa, gdy potrzebuję pomocy.
Wyboru dokonałam, nie ma odwrotu, więc pozostaje czekać na listę grup i pierwsze spotkanie- czasu nie cofnę, więc co ma być, to będzie. :)

piątek, 15 marca 2013

Dziwny jest ten świat...

Tak śpiewał Czesław Niemen, a do dziś dnia tak śpiewają cały czas ludzie.

Wczoraj zadziwiało mnie wszystko od samego rana, ponieważ przy -12 stopniach na zewnątrz stałam i czekałam na tramwaj do pracy, potem musiałam pierwszy raz w życiu użyć siły w stosunku do mężczyzny w tramwaju, bo przejść nie mogłam, koleś nie słyszał (miał ogromne słuchawki, z których wydobywała się tak smętna muzyka, że chyba był zahipnotyzowany) mojego kulturalnego "przepraszam", więc utworzyłam szybko dwie piąstki i lekko pchnęłam nimi delikwenta- nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia, a mi udało się dostać dalej. :)

Następnym dziwnym zjawiskiem była kobieta, którą poprosiłam o otworzenie furki wejściowej na osiedle, ponieważ domofom przez mróz odmówił posłuszeństwa i po 5 próbach wpisania kodu spadowałam i proszę, aby otworzyła (chciała wyjść z dzieckiem z osiedla), a Ona do mnie z tekstem "Pani tu mieszka?", więc grzecznie tłumaczę, że nie, ale do znajomych idę i tu Panią wcięło, bo minę miała niesamowitą, język jej ugrzązł w gardle i w pełni zszokowana mówi do mnie "to Pani ma kod do znajomych?", co pomyślałam to moje, grzecznie odpowiedziałam i wyjaśniłam, że domofon przez mróz nie działa, że kod posiadam itp. A potem zaczęłam się zastanawiać już ze znajomymi, czy Ona oczekiwała, że jeżeli bym była złodzieje, to bym się do tego przyznała? A może prowadzi kartotekę wszystkich mieszkańców i jeszcze mnie w niej nie ulokowała. Rozbawiła mnie kobieta niesamowicie. :)

I na koniec dnia kolejna indywidualność, z którą miałam wątpliwą przyjemność. Wracam zmęczona  do domu, wsiadam do ciepłego środka komunikacji miejskiej, zaczynam grać w coś odmóżdżającego w telefonie i przysiada się koleś, który postanowił mi kibicować. Był dość dziwny, ja zmęczona, więc dla bezpieczeństwa zabrałam swoje manatki i przesiadłam się na drugą stronę. Ubaw miałam przedni, gdy zobaczyłam, że zaczepia tylko kobiety, próbuje częstować czekoladą, podczytuje czyjąś gazetę, a na końcu westchnął i wysiadł.

Dzień ze świrami był zabawny, ale takie natężenie dziwactw jednego dnia starczy mi na długi czas. :)

środa, 6 marca 2013

Dystans

Dystans się liczy i to niezaprzeczalny fakt.

Muszę nauczyć się nabrać dystansu do pewnych sfer mojego życia, ponieważ w innym przypadku zwariuję. Nie mogę nabijać sobie głowy głupotami, niepotrzebnymi myślami, urojonymi bardziej lub mniej sytuacjami. Dostałam w kość, nie było tak jak bym sobie tego chciała, ale to nie powód, żeby wbijać sobie do głowy coś, co mnie niszczy. Muszę powiedzieć sobie wyraźne STOP, przystopować z zadręczaniem siebie, bo przez to pewnie ucierpi też moje otoczenie, które będzie zadręczane moimi urojeniami.

Szukam dobrego sposobu i mam nadzieję, że go wreszcie znajdę. Liczę, że dzięki temu wyluzuję i odpocznę psychicznie, bo tak żyć się nie da.