środa, 30 lipca 2014

Ostatni.

Od rana boli mnie żołądek- z nerwów, że to ostatni dzień w starej pracy, a jutro pierwszy dzień w nowej pracy.

Stresuje się, czuję pustkę w głowie i brak pomysłów na jutro.

Będzie ciężko. Już się boję.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Weekend.

Było intensywnie i szalenie.

Gorąco, upalnie, tłoczno, ale zarazem miło, sympatycznie, głośno, radośnie było w ten weekend.

Odwiedziła nas rodzina. Było ZOO, była Starówka i pokaz fontann i były Łazienki. Niby niewiele, ale aby wszystko przejść, zobaczyć, obejrzeć- potrzeba było dużo czasu i sił.

W sobotę wszyscy padli po powrocie, a ja miałam jeszcze dodatkwo przygodę- nie dość, że pierwszy raz w życiu jechałam samochodem z automatyczną skrzynią biegów, uczyłam się i stresowałam, to na koniec- nie wyłączyłam świateł i rozładowałam akumulator ;/ Tak wiem- powinnam pomyśleć, sprawdzić itp., ale nie sprawdziłam, nie pomyślałam- wysiadłam i poszłam czekać na gości. Najpierw próbowaliśmy zreanimować akumulator kablami mojego brata ciotecznego- nie udało się- kable poległy i się spaliły (stopiły- nie wiem co zrobiły, ale się popsuły). Potem zadzwoniłam po taksówkę z kablami i przyjechał "przemiły Pan", z fajem w zębach, który warknął na 3 mężczyzn, że czemu nie popchnęli samochodu i nie próbowali ruszyć (zamiast się cieszyć, że właśnie wpada mu do kieszeni 25zł). Dopiero gdy usłyszał, że to automat- to zamknął dziub. I na szczęście jego kable zadziałały i pozwoliły jechać nam do domu.

Konserwa również miał dzień pełen wrażeń, a ja razem z nim, bo poznał moją mamę i część mojej rodziny, więc wieczorem stres odpuścił. :)

Niedziela była na szczęście mniej intensywna, już wspaniale jeździło mi się automatem, ale spacer po Łazienkach i Parku Ujazdowskim dał ostro w kość ze względu na pogodę. Piękne słońce i mega skwar są wspaniałe, gdy siedzi się nad wodą, niekoniecznie chodzi po gorącej Warszawie. :)

Ale co najważniejsze dla mnie: Konserwa się spodobał :). Dla mnie kamień z serca, dla Niego również i teraz tylko mnie czeka poznanie jego rodziców, ale liczę na to, że nie będzie to miało miejsca zbyt szybko. :)

Póki co starczy mi sytuacjach generujących stres. ;)

czwartek, 24 lipca 2014

Delete.

Zaczynam robić porządki. 
Kasuję przeszłość.
Naciskam jeden mały klawisz i kasuję swoją przeszłość w tym miejscu.

Zaczyna mnie ściskać w żołądku coraz bardziej.

Moja ewidencja pracy już leży w odpowiednim dziale.

Wielkimi krokami zbliża się koniec.

środa, 23 lipca 2014

Lipiec.

Męczy mnie strasznie, ciągnie się niemiłosiernie, drażni, wkurza, a zarazem cieszy, że ciepło. :)

Momentami mam go dość, chce, aby minął, aby poszedł w niepamięć. Dużo się dzieje, stresuje mnie, złości.

Złoszczę się sama na siebie za pewne zachowania, kroki, posunięcia.

Chcę wyjść na prostą, zapomnieć, puścić w niepamięć.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Dzień dobry.

Od jakiegoś czasu razem z Konserwą coraz częściej rozmawiamy o naszych rodzicach, rodzinach i znajomych. Zaczął się ten czas kiedy poznajemy swoje towarzystwa nawzajem i nieuchronnie czeka mnie spotkanie z jego rodzicami.

Gdy byliśmy na urlopie rozmawialiśmy o jego rodzicach akurat przed snem. Tak mocno wzięłam sobie do głowy to, że kiedyś ich poznam, że to będzie dla mnie stresujące, że gdy się obudziłam- pękałam ze śmiechu i przerażenia zarazem. 

Śniło mi się, że poznałam jego rodziców. Mama zahukana, stłamszona, zaszyta w kuchni (wiem, że to nie prawda) i tata, do którego powiedziałam "dzień dobry", a w zamian usłyszałam: "Nie mówi się dzień dobry, mówi się Niech będzie pochwalony." Prawie padłam z przerażenia we śnie. ;)

Teraz wielkim krokami zbliża się spotkanie na żywo- mam nadzieję, że jego rodzice nie załatwią mnie w ten sposób, że mój sen przełożą na rzeczywistość. :)

Póki co- w sobotę pozna go moja mama i rodzeństwo cioteczne, które przyjedzie w odwiedziny.

Ciągle coś się dzieje. Ważne, że pozytywnie.


piątek, 18 lipca 2014

Czepiam się.

Siedzę w pracy, słuchawki w uszach, miliony myśli przebiegają przez głowę, ale lepiej nie wypowiadać ich na głoś. K. odbiera wiadomości ode mnie, że zła jestem, że łzy w oczach kiełkują. Kochana jest- słucha, odpisuje, podtrzymuje na duchu i stawia do pionu.

A ja...czepiam się. Nie na głos, w głowie, wymyślam i złoszczę się. Czepiam się, że nie jest tak jak mi się wydawało, a przecież rzeczywistość jest inna, niż wyidealizowany świat.

Pociesza się, że minie. Minie i pójdzie w zapomnienie moje czepialstwo.

środa, 16 lipca 2014

10!

Jeszcze 10 razy wstanę rano i przyjadę do pracy.

Za 10 dni zmienię trasę, nawyki, godziny pracy, otoczenie, znajomych mijanych na korytarzu.

Za 10 dni pożegnam korporację na zawsze! (oby!!!)

10 dni...długo, a zarazem tak krótko.

10 dni rozmyślań o tym co mnie czeka, co mnie spotka, czego mogę się spodziewać.

Za 10 dni przekonam się czy podjęłam słuszną decyzję.

Jestem dobrej myśli. Jestem pewna, że była słuszna.

piątek, 11 lipca 2014

Głupota.

Czasem moja głupota nie zna granic.

Moja wiara w ludzi doprowadza mnie do mru momentami i tylko stanąć i walić w ten mur głową, bo nic innego nie zostaje.

Durna ja, ale stało się, więc teraz mogę tylko liczyć na dobre zakończenie.

wtorek, 8 lipca 2014

Zły dzień.

To jest zły dzień dla mnie.

Jeszcze się nieskończył, a ja już ledwo przędę.

Ogarnęła mnie wściekłość na ludzką głupotę, wygodnictwo, chamstwo i wszelkie inne zachowania.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Nowe doświadczenia.

Weekend minął mi pod znakiem egzaminu i dyplomu A. Wspierałam ją, świętowałam i dużo myślałam o tym co chcę rozpocząć od października- utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę rozpocząć ten kurs.
Będzie bardzo ciężko, pewnie nie raz będę ryczała i bluzgi będę rzucała, ale wczoraj zobaczyłam co mogę osiągnąć i chcę to robić.

Moje życie wywraca się mocno do góry nogi, ale liczę, że wyjdą z tego dobre rzeczy. :)

Jutro wysyłam formularz zgłoszeniowy- piszę "A" w swojej przyszłości, a zaraz przygodzie.

piątek, 4 lipca 2014

Od słowa do słowa...

Przekonałam się, że od słowa do słowa, niby żartując, niby się śmiejąc- można popsuć atmoferę jednym słowem. I to na szczęście nie ja ją popsułam, lecz mój rozmówca, ale mimo wszystko.
Ktoś zaczyna rozmowę, żarty, a potem wielka obraza majestatu.
Grunt to nie zwariować.