poniedziałek, 25 marca 2013

Dziś będzie bez tytułu, bo tyle myśli kotłuje mi się w głowie, że ciężko byłoby to jakoś nazwać, żeby miało ręce i nogi.

Zaczęłam czytać bloga o przemijaniu i uświadomiłam sobie, jakie to wszystko jest skomplikowane.

Jakiś czas temu dowiedziałam się, że moja ciocia jest chora na raka. Nigdy nie byłyśmy ze sobą blisko, bo mieszkaliśmy praktycznie na dwóch końcach Polski, moja mama starciła kontakt z bratem (ciocia jest mamy bratową) 20 lat temu- po pogrzebie mojego taty, ja widziałam ją w życiu ze 3 razy, a tu nagle nasze drogi się złączyły. Byłyśmy z siostrą u Niej w szpitalu, spędziłyśmy razem kilka godzin, nagadać się nie mogłyśmy, a następnego dnia powiedziała swojej córce , że bardzo się ucieszyła, że chciałyśmy do Niej przyjść, że chciałyśmy spędzić z Nią czas, że było tak fajnie, tak miło i załamał jej się głos. Dziwne...człowiek może nie widzieć się z kimś całe życie, a nagle usiąść przy soczku i rozmawiać jak starzy znajomi.

W sobotę byłam u przyjaciółki na winie i temat zszedł na dzieci. Dopadły nas przemyślenia i to co najbardziej nas przeraziło, to fakt, że przyjście naszych przyszłych dzieci przeraża nas, w jakiś dziwny, iracjonalny sposób wiąże się z utratą kogoś bliskiego, żeby równowaga w przyrodzie została zachowana. Żadna z nas wielce religijna nie jest, ale chyba coś w tym jest, że obie o tym pomyślałyśmy. Tym bardziej jak rozmawiałyśmy o mojej siostrze ciotecznej, która w ciąże zajść nie mogła, a po śmieci taty zaszła momentalnie. Pewnie to irracjonalne, ale nam nie dawało spokoju.

Wczoraj odwiedziłam ciężarną siostrę cioteczną, przegadałyśmy cały dzień, a wieczorem dostałam od Niej telefon, że Nasz dziadek jest w bardzo kiepskiej formie, tak z nienacka, tak niespodziewanie, tak niewiadomo dlaczego. To bardzo specyficzny człowiek, nie daje się kochać, nie daje się lubić, nie zachęca do spędzania czasu w swoim towarzystwie, ale jednak rodzina. Wiem, że na każdego przyjdzie pora, że to starszy człowiek, ale tak sobie rozmawiałyśmy, że nie wyobrażamy sobie Tego domu bez Tego człowieka. Nawet Jego humorów będzie nam brakowało i babcia, która miała okropne życie przy Nim będzie tęskniła, będzie jej brakowało. Mnóstwo sprzeczności jest w tym człowieku, w Jego relacjach z Nami (wnukami), z Jego dziećmi, z otoczeniem. Swoim zachowaniem udowadniał nam całe życie, że jest niezniszczalny, a tu nagle takie wieści.
W głębi serca liczę na to, że była to chwilowa niedyspozycja.

A jeszcze w piątek chwilę grozy przeżyłam, bo Siostrunia moja czekała na wyniki badań i diagnozę oraz informację czy świństwo da radę wyleczyć farmakologicznie w zaciszu domowym, czy będzie konieczna hospitalizacja. Na szczęście na własnym łóżku poprzestali, aleoczekiwanie było okropne dla mnie, a już nawet nie chcę myśleć co Ona czuła. I najlepsze jest, że miała robione USG i lekarz nie zauważył tego, co inny lekarz wyczuł pod palcami. I choruj tu człowieku w naszym "pięknym" kraju. Nerki prawie same wyszły jej z organizmu, ale nikt nic nie widział. Dramat.

Jest dopiero marzec, a ja już mam dość rewelacji jakie serwuje mi ktoś nade mną i zapewnia "rozrywki".

wtorek, 19 marca 2013

Złość

W pracy powinien być pokój, w którym można się zamknąć, wykrzyczeć, wyżyć, uderzyć w worek treningowy, w fantoma itp. Jestem wściekła, nie mam jak się wyrzyć, więc muszę wziąć kilka głębszych wdechów, żeby nie zrobić komuś krzywdy.
Był spokój, ład, harmonia. Każdy wiedział co ma robić, jakie są obowiązki, jak podzielona jest praca. Przyszedł...po bardzo długim czasie, zaczął się szarogęsić, rządzić, lansować. Zaczął rozstawiać po kątach i się wymądrzać. Miałam ochotę przed chwilą coś mu zrobić, ale stłumiłam swoje pragnienie w zadorku na szczęście, bo mogłoby się to skończyć źle.

Siedzę i oddycham, głęboko, spokojnie, liczę do 10, żeby nikogo nie zabić. Jedna osoba nie zniszczy tego, co tworzyłam przez długi czas...ład, spokój, harmonia. Wdech- wydech, wdech- wydech.

sobota, 16 marca 2013

Trudna decyzja

Wczoraj w szkole musiałam podjąć trudną decyzję, która będzie miała wielkie znaczenie przez kolejne 11 miesięcy. Mianowicie musiałam wybrać 2 osoby, u jeden z tych osób będę pisać pracę dyplomową. Decyzja była trudna, ponieważ tematyka, którą proponowali to tylko jedno z kryteriów wyboru. Doszły jeszcze sympatie i antypatie, które będą istotne podczas spotkań z takim człowiekiem i to, co dla mnie było najważniejsze- wymagania oraz sposób przedstawiania krytyki przez promotora. Nie lubię jak ktoś na mnie krzyczy i mnie olewa, gdy potrzebuję pomocy.
Wyboru dokonałam, nie ma odwrotu, więc pozostaje czekać na listę grup i pierwsze spotkanie- czasu nie cofnę, więc co ma być, to będzie. :)

piątek, 15 marca 2013

Dziwny jest ten świat...

Tak śpiewał Czesław Niemen, a do dziś dnia tak śpiewają cały czas ludzie.

Wczoraj zadziwiało mnie wszystko od samego rana, ponieważ przy -12 stopniach na zewnątrz stałam i czekałam na tramwaj do pracy, potem musiałam pierwszy raz w życiu użyć siły w stosunku do mężczyzny w tramwaju, bo przejść nie mogłam, koleś nie słyszał (miał ogromne słuchawki, z których wydobywała się tak smętna muzyka, że chyba był zahipnotyzowany) mojego kulturalnego "przepraszam", więc utworzyłam szybko dwie piąstki i lekko pchnęłam nimi delikwenta- nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia, a mi udało się dostać dalej. :)

Następnym dziwnym zjawiskiem była kobieta, którą poprosiłam o otworzenie furki wejściowej na osiedle, ponieważ domofom przez mróz odmówił posłuszeństwa i po 5 próbach wpisania kodu spadowałam i proszę, aby otworzyła (chciała wyjść z dzieckiem z osiedla), a Ona do mnie z tekstem "Pani tu mieszka?", więc grzecznie tłumaczę, że nie, ale do znajomych idę i tu Panią wcięło, bo minę miała niesamowitą, język jej ugrzązł w gardle i w pełni zszokowana mówi do mnie "to Pani ma kod do znajomych?", co pomyślałam to moje, grzecznie odpowiedziałam i wyjaśniłam, że domofon przez mróz nie działa, że kod posiadam itp. A potem zaczęłam się zastanawiać już ze znajomymi, czy Ona oczekiwała, że jeżeli bym była złodzieje, to bym się do tego przyznała? A może prowadzi kartotekę wszystkich mieszkańców i jeszcze mnie w niej nie ulokowała. Rozbawiła mnie kobieta niesamowicie. :)

I na koniec dnia kolejna indywidualność, z którą miałam wątpliwą przyjemność. Wracam zmęczona  do domu, wsiadam do ciepłego środka komunikacji miejskiej, zaczynam grać w coś odmóżdżającego w telefonie i przysiada się koleś, który postanowił mi kibicować. Był dość dziwny, ja zmęczona, więc dla bezpieczeństwa zabrałam swoje manatki i przesiadłam się na drugą stronę. Ubaw miałam przedni, gdy zobaczyłam, że zaczepia tylko kobiety, próbuje częstować czekoladą, podczytuje czyjąś gazetę, a na końcu westchnął i wysiadł.

Dzień ze świrami był zabawny, ale takie natężenie dziwactw jednego dnia starczy mi na długi czas. :)

środa, 6 marca 2013

Dystans

Dystans się liczy i to niezaprzeczalny fakt.

Muszę nauczyć się nabrać dystansu do pewnych sfer mojego życia, ponieważ w innym przypadku zwariuję. Nie mogę nabijać sobie głowy głupotami, niepotrzebnymi myślami, urojonymi bardziej lub mniej sytuacjami. Dostałam w kość, nie było tak jak bym sobie tego chciała, ale to nie powód, żeby wbijać sobie do głowy coś, co mnie niszczy. Muszę powiedzieć sobie wyraźne STOP, przystopować z zadręczaniem siebie, bo przez to pewnie ucierpi też moje otoczenie, które będzie zadręczane moimi urojeniami.

Szukam dobrego sposobu i mam nadzieję, że go wreszcie znajdę. Liczę, że dzięki temu wyluzuję i odpocznę psychicznie, bo tak żyć się nie da.

piątek, 1 marca 2013

Ciekawostka

Dla tych, którzy są ciekawy mojego wyglądu- opis mnie według koleżanki ze szkoły:

"Ewelka ma taką miła twarz, taką sympatyczną. :)"

Może nie dużo, ale mi i tak zrobiło się miło, a ciekawskim pozostaje fantazja. Okulary i miła twarz. ;)


1 marca

Czekałam na słońce i się doczekałam- wyszło mimo chłodnego powietrza i zaświeciło mi w okno w pracy, abym wytrwała ten dzień w pozytywnym nastroju. :)
Jest pięknie, czuć wiosnę  w powietrzu, do tego dziś piątek, więc same plusy. :)

Dobre wiadomości też wpływają na fakt, że dzień spędza się milej i czas przyspiesza.

To jest dobry dzień i niech cały marzec taki będzie!:)