wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie?

Nie lubię podsumowań, ale od mniej więcej tygodnia walczę ze spółdzielnią w sprawie płatności za 2014 rok- ja wiem, że wszystko mam uregulowane, udowadniam im to, a oni swoje- i tak mnie naszło na myślenie o tym co się wydarzyło przez ten rok, który tak analizuje pod kątem czynszu. ;)

Sporo się wydarzyło- dużo pozytywnego.
Największe zmiany dla mnie to zmiana pracy po prawie 9 latach i decyzja przyjęcia kota do domu.

Życie na bieżąco weryfikuje moje plany i marzenia, niczego nie da się przewidzieć z wyprzedzeniem, więc co ma być- to będzie.

Cieszę się z każdej chwili, z każdej drobnostki i nie zamierzam przestać.

I muszę podziękować ludziom, którzy mnie otaczają, którzy są blisko mnie- za to, że są, że ich mam.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Po Świętach!

Szybko minęły.
Były inne, niż dotychczas, choć po części niby takie same.
To był fajny czas.
W Wigilię pracowałam, a później obie kolacje przebiegły w super atmosferze. Pierwszy raz nie płakałyśmy składając sobie życzenia z Siostrunią, ale nadrobiłyśmy podczas kolacji u cioci i modlitwie za zmarłych. Ehhhhh...
Pierwszy dzień Świąt- w sumie standard u cioci, ale w domu wylądował Stefan, dużo niepewności, strachu i zarazem radości.
Drugi dzień Świąt- pierwszy raz było tak, że u dziadków byli nasi panowie, nie tylko my. Babcia z Dziadkiem szczęśliwi, a my...zadowolone, że tak wszystko fajnie wyszło. A druga połowa dnia- dla mnie nowość- zostałam zaproszona do rodziców Perfekcyjnego. Byłam w szoku, ale wszystko wyszło bardzo dobrze, choć już wiem, że co rodzina to inne obyczaje i jeżeli dotrwamy wspólnie do kolejnych Świąt- to wiem czego się spodziewać, co poprawić i czego oczekiwać. Dla mnie był to stres, ale dobrze się skończyło. Choć ciężko mi się przełamać, poczuć swobodnie i zrozumieć, że Ci ludzie są do mnie dobrze nastawieni.
Dziwnie mi i sporo ostatnio się dzieje w mojej głowie, a przede wszystkim jakoś bardzo trudno mi uwierzyć w to, że są normalni ludzie, że wszystko może mi się poukładać, że to może mieć przyszłość.
Dziwak ze mnie.

A Stefan jest kochany. ;)

piątek, 26 grudnia 2014

Już jest!

Jest!
Ma na imię Stefan i poznajemy się, uczymy ze sobą żyć i obserwujemy.
Nowy członek mojej rodziny.
Szaleje, przytula się, śpi.
Uczę się "obsługi" jego.
Chciałam zmian- to mam.


niedziela, 21 grudnia 2014

Pachnie.

Pachnie piernikiem, a nie długo będzie tu manufaktura pierników.
W tym roku nie miałam czasu na małe pierniczki i ich zdobienie- namiastkę miałam w pracy, ale za to postanowiłam upiec piernika w kilku sztukach, aby obdarować kilka osób.

Pierwszy już się piecze, a ja biorę się za pisanie kolejnych streszczeń, bo czas goni nieubłaganie.

Myślałam, że spokojniej będzie w tym roku, ale jednak wszystko nabrało tempa. Kolejne dwa dni zapowiadają szaleństwo, ale jak najbardziej pozytywne.


niedziela, 14 grudnia 2014

Nareszcie!

Nareszcie koniec ze zjazdami w szkole na najbliższy miesiąc. :)
Mam chwilę oddechu, abym mogła posprzątać, o Świętach pomyśleć, nadrobić zaległości, ale zaliczenia nie śpią i już czekają, więc chwilę potrwa laba i wracam do świata nauki.

Aż mi dziwnie, że za tydzień nie będę siedziała w szkole- tylko u fryzjera. :D

Oddech jest potrzebny...i porządki też. :)

W piątek byłam na ważnej rozmowie w pracy- nie sądzę, żeby coś się zmieniło, ale mi przynajmniej ulżyło na chwilę. 

środa, 10 grudnia 2014

10.12.2014

Tę datę muszę zapamiętać- dziś urodził się synuś mojej bardzo dobrej koleżanki.
Umęczyła się, strachu się najadła, ale najważniejsze, że dobrze się skończyło.

Świąteczne szaleństwo trwa w sklepach, a ja siedzę w zaliczeniach i dumam czy ze wszystkim się wyrobię.

Muszę.

środa, 3 grudnia 2014

Świąteczny klimat.

Zrobiło się świątecznie w pracy.
Dziś kominek postawili i choinkę ubrali.
A ja w dalszym ciągu pracuję nad sobą, aby nie zrobić JEJ krzywdy.
Nie jestem w stanie pracować z tym pustakiem.
Nie jest dobrze, bo zniechęca mnie do pracy.

Ostatnio jestem monotematyczna, ale praca w obecnej chwili zajmuje mi większość czasu plus szkoła, więc ciężko przejść obojętnie nad tematem.

Czasem brakuje mi sił do tego gamonia. A miało być tak pięknie... miałam, chciałam się uczyć, ale póki co to ona więcej nauczy się ode mnie czegoś, niż ja od niej.

Zła jestem z tej całej bezsilności.

Mam nadzieję, że to się nie długo zmieni, bo ja fizycznie nie daję rady.



czwartek, 27 listopada 2014

Leń.

Na kanapie siedzi leń... ale nie daje się. ;)

W chwilach gdy mam najwięcej pracy dopada mnie leń.
Totalnie mnie zniewala, a ja walczę, bo wiem, że muszę.
Zmęczenie daje we znaki, ciężko robi się coś konstruktywnego, uczy.
Od jutra śpię ciut dłużej i szybciej będę wracać- autko dziś wraca. :D

Lżejsza w portfelu o sporą sumkę, ale cóż począć, jak bez auta ani rusz teraz?!
Czas poszukać następcy za Srebrzystą Strzałę- ona już swoją rolę spełniła.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Jak nie urok...

Nie wiem co się dzieje, ale jak to zawsze u mnie bywa- nie może być zbyt długo, zbyt dobrze.
Psuje się.
Smutno.
Zimno.
Stanęłam na rozdrożu.
Co będzie dalej- czas pokaże.
Boję się kolejnej porażki- przeraża mnie to wszystko.
Wczoraj popsuł mi się na dodatek samochód.
Siedziałam, płakałam, a przecież łzy nie naprawią go.
Boję się, że fizycznie nie dam rady, bo za dużo się uzbierało. Dużo za dużo.



niedziela, 16 listopada 2014

Decyzje.

Dziś podjęłam pewną decyzję.
Będzie to zmiana w moim życiu, ale czasem trzeba coś zmienić.

Od dwóch dni smęty tłuką się po głowie. Za dużo myślę.

wtorek, 11 listopada 2014

Co to będzie.

Nikt nie wie co to będzie, bo w pracy dzieje się bardzo dużo.
W piątek odbyło się spotkanie, na którym obradowałyśmy, aż do 4 (!!!) o naszej przyszłości w obecnym miejscu pracy. Po głowie tłucze się cały czas milion pytań, ale chyba dopiero jutro więcej się wyklaruje jak już dotrę do pracy.
Poza tym 4 dni wolnego minęły mi tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Nadrobiłam zaległości do pracy, rozpoczęłam zaliczenia do szkoły, muszę jeszcze do piątku nadrobić angielski i będzie w miarę na bieżąco. Już czuję, że będzie dużo pracy, już końca nie widać zaliczeniom, pisaniu, czytaniom- ciągle będzie coś. Zostałam wykluczona z życia towarzyskiego na najbliższy rok szkolny, bo zjadają mnie wyrzuty sumienia jak robię coś innego, niż zaliczenia lub praca.
Koniec "męczarni" edukacyjnej planowany jest na koniec czerwca 2015r. (!!!)

Oby nie zwariować.

Perfekcyjny miał przez te 4 dni namiastkę tego co Go czeka przez najbliższy rok i przyjął to ze stoickim spokojem i wręcz zadowoleniem, że mu to odpowiada.

Walka z czasem rozpoczęta- próba rozszerzenia doby podjęta. :)

wtorek, 4 listopada 2014

To co się dzieję...

Dziś bije mi się po głowie- czy to co się dzieje, naprawdę istnieje?
Dzieje się dużo, nie koniecznie dobrego.
Bałagan w głowie, bajzel w pracy, czasu coraz mniej.

Pozytywne nastawienie jak najbardziej wskazane.

piątek, 31 października 2014

Tracę cierpliwość.

Moja cierpliwość jest na granicy.
Desperatka nie robi nic, jestem w pracy z drugą osobą, a pracuję za dwoje.
Porażka totalna.
Rozmawiałam i usłyszałam, że będzie rozmowa z Desperatką i jaki efekt? ZEROWY! Jest jeszcze gorzej, bo robi więcej zamętu, a nadal nie robi NIC.
Tak załamana to ja dawno nie byłam. W tamtej pracy zajęło ludziom kilka lat, aby doprowadzić mnie do łez- tutaj- wystarczyło umieścić mnie w jednej grupie z nierobem, leniem i osobom niedostosowaną i nienadającą się do pracy z dziećmi.
Strasznie żal mi moich maluchów, ale jeśli nic się w tym temacie nie zmieni- będę zmuszona zmienić pracę.
Nie da się pracować w takich warunkach, gdzie jedna osoba robi wszystko, a druga nawet nie próbuje robić czegokolwiek. Dramat!
Nawet nie poczuwa się do pomocy koleżeńskiej.
Ostatnio siedzi w mojej głowie cały czas, gryzę się z myślami, biję się z pomysłami, strofuję się i złoszczę, bo totalnie nie wiem co mam zrobić. Staram się jak mogę, ale dłużej ze sztucznym uśmiechem nie wytrzymam, a jak pęknę, jak cierpliwość się skończy- to huknę tak, że odbije się od ściany. Lubię pracę z dziećmi, ale nie z nią. Odechciewa mi się jechać do pracy, gdy myślę, że najbliższe 6h mojego dnia spędzę z nią.
Dawno tak nie marudziłam, nie jęczałam i nie smęciłam na kogoś, ale już nie daję rady. Ta osoba osłabia moje wszystkie chęci i doprowadza do zniechęcenia.
Jest pusta i ślepa na ludzkie uwagi.
Czy mówi się do niej, czy o niej efekt jest ten sam- PUSTKA!
Nie sądziłam, że w tym zawodzie spotkam takiego człowieka.

A z miłych rzeczy to wreszcie mam za sobą i moimi maluszkami Pasowanie na Przedszkolaka oraz Bal Wesołej Dyni. :) Na Pasowaniu dzieciaki świetnie sobie poradziły, miło mnie zaskoczyły, że nie pouciekały do rodziców. A na Balu była impreza pełną gębą. :)

A co u mnie?
Jestem zabiegana, zaczynam myśleć coraz bardziej intensywnie o zaliczeniach do szkoły, o pracach domowych z zajęć, o przygotowaniu do codziennej pracy i jestem przerażona. Ale pozytywnie nastawiona.
Z Konserwą jest bardzo dobrze- myślę, że złe chwile odeszły, że jednak ta rozmowa była bardzo potrzebna, żeby wygarnąć sobie wszystko co w nas zalegało. Jest dobrze, a ja jestem szczęśliwa. :)


niedziela, 26 października 2014

Wewnętrzny spór.

Pracę mieć muszę, ale z dnia na dzień czuję, że muszę ją zmienić. Kocham dzieci, z którymi pracuję, ale ludzie, którzy mnie otaczają (na szczęście nie wszyscy) są ignorantami. Traktowanie przez nich naszych maluchów, podejście do maluchów nie podoba mi się i dzieciom chyba też. Nie chcę się czepiać, nie chcę chodzić na skargę, bo to nie ma sensu. Albo ktoś się nadaje, albo nie.

Kurs, który rozpoczęłam otwiera mi coraz bardziej oczy, ja zaczynam wszystko inaczej postrzegać i już zaczynam się zastanawiać co to dalej będzie.

Męczący czas, ale zarazem ważny.


środa, 22 października 2014

Październik ucieka.

Październik ucieka nieubłaganie. Już coraz więcej mokrych dni.
Nie mam czasu na nic.
Praca zjadała mi dotąd dużo czasu, teraz rozpoczął się kurs i szkoła, więc czasu, którego praktycznie nie było- zniknął całkowicie.

Dużo się działo- nie zawsze dobrego.
Były rozmowy i wyjaśnienia.

W pracy wieczny sajgon, dzieci dają mocno w kość, braki w kadrze też dają w kość.

Kurs- nowa lektorka prowadzi zajęcia w zupełnie inny sposób, ale bardzo mi pasujący, zmuszający do większego wysiłku, nie rozleniwia i motywuje w piątkowe wieczory.

Szkoła- rewelacja. Jestem zachwycona i zainteresowana, ale ciekawe jak to z czasem u mnie będzie, czy zachwyt nie zniknie. Pierwsze zajęcia spowodowały u mnie refleksję. Dały do myślenia, do rozłożenia pewnych rzeczy na czynniki pierwsze. Przeszłam załamanie w związku z obecną pracą- patrząc przez pryzmat informacji, które uzyskałam. Jestem nastawiona pozytywnie, choć dużo lęku we mnie siedzi.

W tym całym szaleństwie znalazłam chwilę dla siebie- poszłam do fryzjera. :) Teraz mam zupełnie inny kolor. :) Jestem zachwycona.


sobota, 4 października 2014

29!

Kolejny rok za mną.
Ostatniego dnia września świętowałam urodziny.
Zmieniam się z wiekiem, "dorośleję", powoli może się ustatkuję, ale przede wszystkim rozpoczęłam ostatni rok z "2" z przodu. :)

Nie planowałam imprezki, ale najbliżsi mi przyjechali i świętowali ze mną.

To był bardzo miły dzień. Mogłabym mieć częściej urodziny. :)



P.S.
Wraz z moimi przedszkolakami piekłam tego dnia ciasto marchewkowe- było dużo świetnej zabawy, radości i przyjemności. Dzieciaki sprawdziły się idealnie- grzeczniutkie i kochaniutkie.


niedziela, 28 września 2014

Czas ucieka.

Czas ucieka tak szybko, że nie zauważyłam, że minęło 2 lata mojego bloga. :)
Dziękuję tym, którzy mnie czytają, że mają na to chęć.

A blogowi życzę, aby był. Abym znalazła trochę czasu na pisanie. :)




piątek, 26 września 2014

Paranoja.

To jest okropne, że ciągle myślę o pracy. Doszło do tego, że mi się śni po nocach, jest ze mną cały czas. Paranoja. Człowiek zamiast odpoczywać, regenerować siły, myśleć o niebieskich migdałach- śpi i myśli o pracy.

wtorek, 23 września 2014

Dużo się dzieje.

Dzieje się bardzo dużo.
W pracy pełne szaleństwo- wkurzam się, śmieję, płaczę, a za chwilę rozpływam nad cudownością dzieciaków.

Walczę o swoje.
Nie poddam się, bo wiem, że mi się należy.


Głowa mi pęka od pogody, ilości spraw, przeziębienia, zamieszania w pracy.

Uświadomiłam sobie, że bez internetu ciężko mi żyć.

Jesień- dziś pierwszy dzień jesieni. Przywitała nas deszczem, wiatrem, zimnem.

Zaobserwowałam, że życie zmienia się jak w kalejdoskopie i ciężko czasem nad tym zapanować.

Niech się dzieje- byle pozytywnie!

piątek, 12 września 2014

Zmiany.

Dużo się zmienia. W pracy każdy dzień jest dla mnie niespodzianką.
Zmienia się moje spojrzenie na wszystko, każdego dnia dużo myślę o przeszłości, przyszłości i przemijaniu.
"Poważne sprawy rodzinne" doprowadzają do smutku, bo uświadamiają, że pewne rzeczy są nieuniknione.

I kolor włosów też się zmienił.

Podobno jest bardzo dobrze- ja się przyzwyczajam.

niedziela, 7 września 2014

Grzyby.

Uwielbiam!

Wyjechaliśmy na weekend do mojej rodziny za miasto, nie chcieliśmy iść na grzyby, bo nigdy nie ciągnęło mnie do ich zbierania, ale poszliśmy i polubiliśmy. 

Dwa dni w lesie- dwa dni zbiorów.

Pyszny obiad był dziś.

Jak fetyszystka- chodziłam po lesie i wąchałam grzyby w wiaderku.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Przeciwieństwa.

Podobno przeciwieństwa się przyciągają.

Podobno na początku każdy w związku się dociera.

U nas momentami jest mocno wybuchowo. Ostoja spokoju konta moje krzyki i złości. 

Nie wiem czemu tak jest. Czasem jedno słowo lub informacja rozpętują we mnie burzę. Niby w szklance wody, bo zaraz mi przechodzi złość, ale niesmak pozostaje.

Czas się ogarnąć, a przede wszystkim nauczyć gryźć częściej w język.

Życie z drugą osobą, nauka życia z kimś, gdy żyło się samej- jest trudne. Trzeba się uczyć drugiego człowieka, nauczyć rozumieć jego zachowania i myślenie. Dużo pracy przed nami- przed obojgiem.

sobota, 30 sierpnia 2014

Małe sukcesy.

Małe sukcesy sprawiają, że to co robię jest tym co chciałam robić i jestem odpowiednim człowiekiem w odpowiednim miejscu. :) Widzę sens swojej pracy. :)

Od wczoraj jaram się strasznie, podskakuję z radości, bo udało się. Rodzice pewnej dziewczynki chcieli przenieść Małą do mnie, ponieważ się polubiłyśmy, O. przywiązała się do mnie i gdy zmieniła grupę, to płakała za mną. I udało się! Rodzice dzielnie walczyli od początku tygodnia- przychodzili do p. dyrektor, pisali smsy, dzwonili, a wczoraj, gdy ją odbierali, to mama skakała z radości, że się udało, że O. znowu jest u mnie.

A ja cieszę się jak głupia, bo to dla mnie wielki komplement, że zostałam doceniona po miesiącu pracy, że widzę sens w tym wszystkim, a mimo zmęczenia jakie mnie dopada po wyjściu z pracy- uśmiecham się.

Pierwszy, oby nie ostatni sukces. :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Problemy.

Kiedyś moim problemami było osiągnięcie targetów lub nie, action plany, forecasty itp. Krzyczałam, wkurzałam się, złościłam, płakałam.

Teraz moje problemy zmieniły się diametralnie-gryzienie, plucie, kopanie, złość i łzy, ale już nie moje- ja jestem w tych sytuacjach "twardzielem".

Każdego dnia odkrywam moją pracę na nowo, odkrywam siebie, swoje granice przesuwam z każdym wybuchem i staram się nie zwariować. ;)

Mam momenty, że pozamykałabym dzieci po łazienkach, zakneblowała, ale przywiązała do leżaka, żeby dały mi choć 5 minut oddechu.
Czasem mam ochotę krzyczeć, tupać, płakać, zostawić to wszystko i wyjść, ale za chwilę ktoś się uśmiechnie, ktoś mnie przytuli, ktoś zacznie płakać i ja muszę przytulić i wtedy wszystko mija i jestem zadowolona z mojej pracy.

Lubię ją. Moją pracę.


niedziela, 24 sierpnia 2014

Coraz bliżej.

Coraz bliżej 1 września, przygotowania pełną parą, okno już jest, teraz czekam na wyposażenie. Współpracownicę poznałam w piątek- liczę na udaną współpracę. 
Denerwuje mnie zostawienie wszystkiego na ostatnią chwilę- pracuję tu już jakiś czas, a w piątek dowiedziałam się, że w poniedziałek muszę oddać plan pracy- całe szczęście można to zrobić z kimś, bo chyba bym się popłakała, a nie zrobiła.
Za tydzień wielki początek, choć za dużo się nie zmieni.
Czuję stresik- oby działał dopingująco.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Weekendowo.

Wczoraj było mocno rodzinnie- zjechali się praktycznie wszyscy. Były dzieci, wnuki i prawnuki mojej babci. Pod przykrywką zjazdu rodzinnego zrobiliśmy babci niespodziankę i świętowaliśmy jej 80 urodziny. :)

Były łzy wzruszenia, dużo śmiechu i oczywiście gwarno i tłoczno. 

Wspomnieniom nie było końca, rozmowom o tym, że jeszcze parę lat temu ciężko było się porozumieć, a teraz zżyliśmy się niesamowicie. Jest bardzo fajnie i rodzinnie.

A ja dowiedziałam się, że dzidziuś, który urodzi się u mojego brata ciotecznego- będzie moim chrześniakiem. :D Poczułam się dumna, że taki zaszczyt mnie spotkał. 

Jesień będzie intensywna dla mnie- tak samo jak początek przyszłego roku. Już dziś wiem, że wszystko będzie wymagało idealnej organizacji. Zajęcia z angielskiego, kurs Montessori, praca i duża odpowiedzialność oraz duże wyzwanie, a do tego wszystkiego normalne życie i dodatkowa praca. Już mnie to wszystko przeraża.

Dużo też myślę o moim związku, o tym co przeszłam, jaka jestem, jak teraz jest. Jakaś zamyślona jestem, niby nie powinnam rozgrzebywać nic, bo jest dobrze, ale mnie coś uwiera i dumam.

Jestem dobrej myśli, weryfikuje swoje oczekiwania na bieżąco i liczę na pozytywne zakończenie.

A przede mną kolejny pracowity tydzień. Oby dzieciaki nie dały mi w kość. ;)

czwartek, 14 sierpnia 2014

Ledwo żyję.

Żyję, ale ledwo. Ostatnie 4 dni były wyjątkowo ciężkie- pewnie jeszcze nie raz będę miała takie chwile zwątpienia i nie najlżejszych momentów.
Dzieci są wspaniałe, atmosfera przyjemna, ale nie jest lekko. 
Dużo pracy przede mną, wypracowania dyscypliny, poukładania i od września- dużo pracy.
Jestem ciekawa tego czasu, ale i bardzo się boję.
Dzieci nie są lekkie we współpracy, mają problemy, z którymi w różny sposób sobie radzą, a wszystkie ich problemy odbijają się na mnie, bo rodzice też mają specyficzne podejście w pewnych przypadkach.

Do tego zmęczenie i stres w pracy odbijają się na życiu poza pracą i momentami iskry lecą, ale jeśli przejdziemy przez ten rok obronną ręką- przejdziemy przez wszystko.

Będzie ciężko- bardzo ciężko.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Przepadłam.

Przepadłam i wdrażam się z każdym dniem.

Mimo, że moja nowa praca jest strasznie męcząca- lubię ją.

Jest są super, jest radość i czasem podnosi mi ktoś ciśnienie.

Wydaje mi się, że znalazłam swoje miejsce na ziemi- może nie docelowo tę konkretnie placówkę, ale ten zawód na pewno.

Póki co wracam i padam spać- mam nadzieję, że to się zmieni i wrócę do starego trybu funkcjonowania.

piątek, 1 sierpnia 2014

Praca.

Moja nowa praca jest lepsza, niż milion godzin na siłowni- od wczoraj ledwo chodzę i mam nadzieję, że w weekend dojdę do siebie.

Wszystko urocze, ale dużo pracy przede mną, wdrożenie się i zapoznanie.

Liczę, że z czasem będzie tylko lepiej.

środa, 30 lipca 2014

Ostatni.

Od rana boli mnie żołądek- z nerwów, że to ostatni dzień w starej pracy, a jutro pierwszy dzień w nowej pracy.

Stresuje się, czuję pustkę w głowie i brak pomysłów na jutro.

Będzie ciężko. Już się boję.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Weekend.

Było intensywnie i szalenie.

Gorąco, upalnie, tłoczno, ale zarazem miło, sympatycznie, głośno, radośnie było w ten weekend.

Odwiedziła nas rodzina. Było ZOO, była Starówka i pokaz fontann i były Łazienki. Niby niewiele, ale aby wszystko przejść, zobaczyć, obejrzeć- potrzeba było dużo czasu i sił.

W sobotę wszyscy padli po powrocie, a ja miałam jeszcze dodatkwo przygodę- nie dość, że pierwszy raz w życiu jechałam samochodem z automatyczną skrzynią biegów, uczyłam się i stresowałam, to na koniec- nie wyłączyłam świateł i rozładowałam akumulator ;/ Tak wiem- powinnam pomyśleć, sprawdzić itp., ale nie sprawdziłam, nie pomyślałam- wysiadłam i poszłam czekać na gości. Najpierw próbowaliśmy zreanimować akumulator kablami mojego brata ciotecznego- nie udało się- kable poległy i się spaliły (stopiły- nie wiem co zrobiły, ale się popsuły). Potem zadzwoniłam po taksówkę z kablami i przyjechał "przemiły Pan", z fajem w zębach, który warknął na 3 mężczyzn, że czemu nie popchnęli samochodu i nie próbowali ruszyć (zamiast się cieszyć, że właśnie wpada mu do kieszeni 25zł). Dopiero gdy usłyszał, że to automat- to zamknął dziub. I na szczęście jego kable zadziałały i pozwoliły jechać nam do domu.

Konserwa również miał dzień pełen wrażeń, a ja razem z nim, bo poznał moją mamę i część mojej rodziny, więc wieczorem stres odpuścił. :)

Niedziela była na szczęście mniej intensywna, już wspaniale jeździło mi się automatem, ale spacer po Łazienkach i Parku Ujazdowskim dał ostro w kość ze względu na pogodę. Piękne słońce i mega skwar są wspaniałe, gdy siedzi się nad wodą, niekoniecznie chodzi po gorącej Warszawie. :)

Ale co najważniejsze dla mnie: Konserwa się spodobał :). Dla mnie kamień z serca, dla Niego również i teraz tylko mnie czeka poznanie jego rodziców, ale liczę na to, że nie będzie to miało miejsca zbyt szybko. :)

Póki co starczy mi sytuacjach generujących stres. ;)

czwartek, 24 lipca 2014

Delete.

Zaczynam robić porządki. 
Kasuję przeszłość.
Naciskam jeden mały klawisz i kasuję swoją przeszłość w tym miejscu.

Zaczyna mnie ściskać w żołądku coraz bardziej.

Moja ewidencja pracy już leży w odpowiednim dziale.

Wielkimi krokami zbliża się koniec.

środa, 23 lipca 2014

Lipiec.

Męczy mnie strasznie, ciągnie się niemiłosiernie, drażni, wkurza, a zarazem cieszy, że ciepło. :)

Momentami mam go dość, chce, aby minął, aby poszedł w niepamięć. Dużo się dzieje, stresuje mnie, złości.

Złoszczę się sama na siebie za pewne zachowania, kroki, posunięcia.

Chcę wyjść na prostą, zapomnieć, puścić w niepamięć.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Dzień dobry.

Od jakiegoś czasu razem z Konserwą coraz częściej rozmawiamy o naszych rodzicach, rodzinach i znajomych. Zaczął się ten czas kiedy poznajemy swoje towarzystwa nawzajem i nieuchronnie czeka mnie spotkanie z jego rodzicami.

Gdy byliśmy na urlopie rozmawialiśmy o jego rodzicach akurat przed snem. Tak mocno wzięłam sobie do głowy to, że kiedyś ich poznam, że to będzie dla mnie stresujące, że gdy się obudziłam- pękałam ze śmiechu i przerażenia zarazem. 

Śniło mi się, że poznałam jego rodziców. Mama zahukana, stłamszona, zaszyta w kuchni (wiem, że to nie prawda) i tata, do którego powiedziałam "dzień dobry", a w zamian usłyszałam: "Nie mówi się dzień dobry, mówi się Niech będzie pochwalony." Prawie padłam z przerażenia we śnie. ;)

Teraz wielkim krokami zbliża się spotkanie na żywo- mam nadzieję, że jego rodzice nie załatwią mnie w ten sposób, że mój sen przełożą na rzeczywistość. :)

Póki co- w sobotę pozna go moja mama i rodzeństwo cioteczne, które przyjedzie w odwiedziny.

Ciągle coś się dzieje. Ważne, że pozytywnie.


piątek, 18 lipca 2014

Czepiam się.

Siedzę w pracy, słuchawki w uszach, miliony myśli przebiegają przez głowę, ale lepiej nie wypowiadać ich na głoś. K. odbiera wiadomości ode mnie, że zła jestem, że łzy w oczach kiełkują. Kochana jest- słucha, odpisuje, podtrzymuje na duchu i stawia do pionu.

A ja...czepiam się. Nie na głos, w głowie, wymyślam i złoszczę się. Czepiam się, że nie jest tak jak mi się wydawało, a przecież rzeczywistość jest inna, niż wyidealizowany świat.

Pociesza się, że minie. Minie i pójdzie w zapomnienie moje czepialstwo.

środa, 16 lipca 2014

10!

Jeszcze 10 razy wstanę rano i przyjadę do pracy.

Za 10 dni zmienię trasę, nawyki, godziny pracy, otoczenie, znajomych mijanych na korytarzu.

Za 10 dni pożegnam korporację na zawsze! (oby!!!)

10 dni...długo, a zarazem tak krótko.

10 dni rozmyślań o tym co mnie czeka, co mnie spotka, czego mogę się spodziewać.

Za 10 dni przekonam się czy podjęłam słuszną decyzję.

Jestem dobrej myśli. Jestem pewna, że była słuszna.

piątek, 11 lipca 2014

Głupota.

Czasem moja głupota nie zna granic.

Moja wiara w ludzi doprowadza mnie do mru momentami i tylko stanąć i walić w ten mur głową, bo nic innego nie zostaje.

Durna ja, ale stało się, więc teraz mogę tylko liczyć na dobre zakończenie.

wtorek, 8 lipca 2014

Zły dzień.

To jest zły dzień dla mnie.

Jeszcze się nieskończył, a ja już ledwo przędę.

Ogarnęła mnie wściekłość na ludzką głupotę, wygodnictwo, chamstwo i wszelkie inne zachowania.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Nowe doświadczenia.

Weekend minął mi pod znakiem egzaminu i dyplomu A. Wspierałam ją, świętowałam i dużo myślałam o tym co chcę rozpocząć od października- utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę rozpocząć ten kurs.
Będzie bardzo ciężko, pewnie nie raz będę ryczała i bluzgi będę rzucała, ale wczoraj zobaczyłam co mogę osiągnąć i chcę to robić.

Moje życie wywraca się mocno do góry nogi, ale liczę, że wyjdą z tego dobre rzeczy. :)

Jutro wysyłam formularz zgłoszeniowy- piszę "A" w swojej przyszłości, a zaraz przygodzie.

piątek, 4 lipca 2014

Od słowa do słowa...

Przekonałam się, że od słowa do słowa, niby żartując, niby się śmiejąc- można popsuć atmoferę jednym słowem. I to na szczęście nie ja ją popsułam, lecz mój rozmówca, ale mimo wszystko.
Ktoś zaczyna rozmowę, żarty, a potem wielka obraza majestatu.
Grunt to nie zwariować.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wielkie zmiany.


Telefon z Z. spowodował szybsze bicie serca, a wiadomości wywołały jeszcze większe szaleństwo w mojej głowie. Otrzymałam informację, że chcą mnie u siebie miesiąc wcześniej, niż były rozmowy.

Wypowiedzenie złożone, przyjęte, podpisane, więc to już pewne- kończę 31.07.2014r. przygodę z tą firmą.

Stresuję się przed nieznanym, ale cieszę się na zmiany, które mnie czekają.

Podczas składania wypowiedzenia otrzymałam bardzo dużo ciepłych słów, choć składałam je z łomoczącym sercem. Błędów na wypowiedzeniu narobiłam tyle, że pobiłam wszelkie rekordy w poprawianiu i ponownym drukowaniu. :P

Zaczynam ostatni miesiąc swojej pracy. Miesiąc pełen pytań, niepokoi, lęku przed nieznanym.

Dużo dzieje się u mnie ostatnio- dużo dobrego, nowego, niespodziewanego.

Doczekałam dobrego czasu.

Oby tak dalej.

czwartek, 26 czerwca 2014

Przyjaciele.

Znamy się wiele lat, w sumie to z 10 by było, różnie się działo, początki były trudne, a teraz przyjaźnimy się. Teraz Oni przechodzą bardzo trudne chwile, a ja przeżywam to razem z nimi. Czasem nie ma jak pomóc poza byciem obok i tak też robię. Liczę, że wszystko się u Nich ułoży, że będzie dobrze, że kiedyś będziemy razem się cieszyć. Myślę pozytywnie.

Trudne chwile wyskakują w najmniej spodziewanych momentach.

sobota, 21 czerwca 2014

Urlopowe dni.

Urlopowanie dobiega końca. Już czuję oddech pracy na plecach. Egzamin mnie czeka, a ja nic nie umiem- tu jestem zła sama na siebie, ale wreszcie porządnie wypoczęłam. Mogę stwierdzić, że miałam super urlop!

Zwiedzaliśmy, rozmawialiśmy, spacerowaliśmy, śmialiśmy się, mecze oglądaliśmy i po prostu chłonęliśmy urlop każdym kawałkiem swojego ciała.

To był miły czas.

Docieramy się. Ja układam sobie wszystko w głowie, przyzwyczajam się, uczę się nowych rzeczy i emocji. On również.

Uczę się akceptacji, staram się panować nad negatywnym emocjami, które zbyt szybko chcą mną zawładnąć. Uświadamiam sobie nowe rzeczy. Uczę się wyluzować, bo spięcie nic nie da.

Jestem zadowolona i niech tak już zostanie. :)

Ukochane morze uspokaja, wycisza, ładuje akumulatorki i nastraja bardzo pozytywnie.



poniedziałek, 16 czerwca 2014

Choleryk.

Jestem cholerykiem. 

Przeszkadza mi to. 

Najpierw krzyczę, potem myślę. 

Muszę popracować nad sobą.

piątek, 13 czerwca 2014

Dzieje się.

Dzieje się pozytywnie. Zapowiadają się zmiany. Stresu będzie sporo, początki są trudne- z czasem będzie lżej.

Cieszę się na to co mnie czeka.

Wszystko się zmienia- na dobre.

czwartek, 12 czerwca 2014

Urlop!

Urlop trwa już prawie tydzień.

Jest bez konkretnych planów, miły, spontaniczny, leniwy, w miłym towarzystwie.

We wtorek wielki spacer, aż bąble na piętach dają o sobie znać do dziś.

Wczoraj jazda na rowerze pierwszy raz od 10 lat. 2h wspaniałej zabawy i wielkiej radości.

Dziś kolejny dzień "z tych ważnych" i decydujących o mojej przyszłości zawodowej.

Jutro nauka z rana, wyjazd z wieczora i pierwszy tydzień wolnego dobiegnie końca. :)

W przyszłym tygodniu kolejne rowerowe szaleństwa, wyjazd nad morze na dwa dni, odpoczynek, relaks, odkrywanie nowości.

Towarzysz w sam raz, rozmowy, śmiech, zabawa. Spotkania z osobami, z którymi ciężko się spotkać.

Jest dobrze...w sam raz!

środa, 4 czerwca 2014

Odliczanie,

Odliczam czas do urlopu. Jeszcze tylko 2,5 dnia w pracy i 17 dni wolnego. :) Już nie mogę się doczekać.

Czeka mnie wielki stres 10 czerwca, ale liczę na to, że wszystko pójdzie dobrze.

Konkretnych planów brak, choć okazało się, że będzie to zwariowany urlop. Wyjazdy blisko domu. Dużo nauki. Oczekiwanie na ważną decyzę. Czas z Konserwą.

Już czuję, że te wolne dni minął bardzo szybko.

Ale cieszę się na samą myśl o wolnym niesamowicie.

sobota, 31 maja 2014

Dziwnie się czasem czuję.

Dziwnie się czuję w nowej sytuacji, to co się ostatnio dzieje w moim prywatnym życiu jest dla mnie wielką nowością. Staram się przyzwyczaić, nie szukać dziury w całym, ale mimo wszystko nutka stresu gdzieś we mnie jest.

Liczę, że będzie wreszcie dobrze, że przyzwyczaję się, bo już doceniam to wszystko, bo wreszcie cieszę się i nie muszę martwić, prowadzić kogoś za rękę, tylko ktoś dba o mnie.




środa, 28 maja 2014

Zdziwiona.

Jestem zdziwiona, gdy ludzie odwracają się od siebie, bo zazdroszczą, że ktoś mógłby mieć lepiej od nich.

A przecież to nie tak. Dla każdego co innego jest lepsze, fajniejsze. Dla każego jest inny wyznacznik szczęścia, lepszego życia, większego komfortu.

Mimo to, nawet gdy takim ludziom się tylko zdaje (nie mają potwierdzenia), odcinają się, ochładzają relacje, docinają i mącą.

Dziwi mnie, że kiedyś tacy ludzie byli bliscy, że ufało się im.

Kiedyś usłyszałam: "Uważaj na fałszywe koleżanki."

Wtedy myślałam, że to głupota, bo koleżanek wielu nie mam i wszystkie są dobre- teraz wiem, że myliłam się.

piątek, 23 maja 2014

30 dni

Od dziś mam plan zawalczyć ze sobą, uprzeć się i nie złamać- przez 30 dni nie zjeść nic słodkiego i ostatni posiłek nie później, niż o 20. Wiem, że jak się uprę- to dam radę, więc uprzeć się muszę bardzo. Start dziś- koniec: 21 czerwca i mam nadzieję, że wejdzie mi to w nawyk i nie będzie odstępstw. :)

piątek, 16 maja 2014

Napis na dropsach.

Odnoszę czasem wrażenie, że ludzie nie potrafią używać zgodnie z przeznaczeniem pewnych słów i traktują je jak "napisy na dropsach". Są żądni przepraszania, czytania/ słuchania, że ktoś się przed nimi kaja, wręcz błaga o wybaczenie, a tego co napisane jest obok pomijają. Jeżeli ktoś szczerze przeprasza raz, drugi... to jaka szczerość jest w 150 razie? W moim przypadku żadna. Przepraszam kogoś od rana i ten człowiek chce więcej i więcej i więcej, a ja mogę tylko napisać "przepraszam" i piszę i pewnie jeszcze milion razy napisze, żeby usatysfakcjonować jednego takiego upierdliwca. Z rana szczerze przepraszałam, ale też z obowiązku- bo taka praca. Ale teraz...pozostało samo poczucie obowiązku.
Tacy ludzie doprowadzają mnie do rozpaczy, a zarazem przez nich ręce mi opadają, majtki i cycki.

Na szczęście niezbyt często tacy się trafiają, bo chodziłabym bez majtek i z cyckami do kolan. ;)

wtorek, 13 maja 2014

Miesiąc przerwy.

Miałam miesiąc przerwy od zajęć aqua fitness ze względu na chorobę i rekonwalescencję. Dziś wróciłam i to ze zdwojoną energią- poskakałam przez dwa zajęcia, jestem padnięta, ale czuję, że żyję. :)

poniedziałek, 12 maja 2014

Poszukiwania.

Szukam. Wysyłam. Nawet odbieram telefony. Walka wewnętrzna trwa. Chciałabym iść w kierunku, który mnie interesuje. Z dnia na dzień przekonuję się, że jednak zmiana pracy to świetny pomysł, chcę pracować z dzieciakami, w takim miejscu widzę swoją przyszłość.

Jesienią planuję kolejny kurs, który pomoże mi nabrać nowe umiejętności i rozwinąć się, a póki co- wysłałam zgłoszenie na kurs animatora. Chcę się rozwijać.

niedziela, 4 maja 2014

Jak ze starych filmów.

Myślałam, że takich mężczyzn już nie ma. Tacy gentelmeni tylko w filmach występują. A tu taka niespodzianka- zjawił się w moim życiu. Cisza, spokój, cierpliwość emanuję z Niego. Namówił mnie wczoraj na wizytę u lekarza i obchodził się ze mną jak z jajkiem. Pierwszy raz w życiu ktoś otwierał mi drzwi do auta, "bo zmoknę i się bardziej rozchoruję", nie pozwolił wysiąść z auta dopóki nie zjawił się z parasolem z tego samego powodu. Poczułam się, aż dziwnie i niezręcznie, bo dotychczas nigdy nikt mnie tak nie traktował. Dotychczas takie "egzemplarze" oglądałam tylko w filmach i słyszałam z opowieści (że kiedyś to byli tacy mężczyźni), ewentualnie czytałam w książkach. Poczułam się jak dama, jak księżniczka, choć całkiem nieprzyzwyczajona do takiego traktowania.
Szok. Ale bardzo pozytywny.

sobota, 3 maja 2014

Powtórka z rozrywki.

Początek długiego weekendu i u mnie ponownie początek choroby. W czwartek bolało mnie tylko gardło, a już dziś wylądowałam na ostrym dyżurze za namową Konserwy. I chyba dobrze się stało, bo okazało się, że mam znowu anginę, znowu antybiotyk dostałam i znowu jestem uziemiona w domu- na szczęście tylko do poniedziałku. 

Dobrze, że pogoda nie sprzyja wychodzeniu, więc nie jest mi smutno, że siedzę w domu.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Duma.

Czasem trzeba schować dumę do kieszeni i przyznać się do błędu. Korona mi z głowy nie spadła, za to poczułam się lepiej, o wiele lepiej i lżej, gdy przeprosiłam K. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, pogadaliśmy, oczyściliśmy atmosferę i wiem, że razem damy radę fajnie, wspólnie pracować. Nie ma co chować urazy (nawtykałam mu co nie miara tydzień temu), bo do niczego to nie prowadzi. Pracujemy razem, spędzamy dużo czasu razem, a do tego dochodzą prywatne aspekty (niedługo Siostrunia zamieszka z K.), więc po co psuć i mącić atmosferę. Jestem zadowolona. Muszę brać odpowiedzialność za swoje słowa i czyny. Wzięłam.

środa, 23 kwietnia 2014

Przespane.

Przespałam całe Święta, nie miałam siły na nic. W sobotę rano skończyłam sprzątać, poszłam na spacer z G. i jej dzieckiem, a jak wracałam poczułam bezsilność. W domu zmierzyłam temperaturę i okazało się, że mam 38 stopni gorączki i tak wyglądały 3 następne dni. Temperatura skakała od 38 do 39 i kilku kresek, choć dawała mi chwilę wytchnienia i spadała do 37.5, abym mogła coś zjeść. Oczywiście przełykanie graniczyło z cudem i tak jak wszyscy myśleli- angina. Święta spędziłam śpiąc. Wszyscy świętowali, a ja spałam i byłam praktycznie nie przytomna. A teraz leczę się do piątku i czekam na poprawę, bo jej nie widać, a ja wciąż cierpię. Nienawidzę być chora.

sobota, 19 kwietnia 2014

Nocne o życiu rozmowy.

Wczorajszy dzień nie sprzyjał niczemu, ale zmotywował mnie do podjęcia dość ciężkiego tematu z Konserwą. Czai się jak pies do jeża, a ja nie wiem czy mam na co czekać, czy tylko na plotkach się skończy. On jest takim gentelmenem, że zaczęło mnie to trochę przerażać, bo ILE można czekać na pocałunek?! Ja nie czekam na ślub i deklaracje dotyczące gromadki dzieci, tylko chciałam się dowiedzieć czy wg niego to wszystko do czegoś prowadzi. Trwa to dość długo już, spotykamy się coraz częściej, a ja czuję się jak na plotkach z koleżanką. Pogadaliśmy, każde przedstawiło swój punkt widzenia, a co będzie, czy się odważy- zobaczymy. Zabawna sytuacja. choć trochę przerażająca. Albo weźmie się do działania, albo nasze drogi się rozejdą, bo nie mam czasu czekać na jego kolejny krok, który nie wiadomo kiedy się wydarzy.

piątek, 18 kwietnia 2014

!!!

Złość, ogarnęła mnie totalna złość, wkurw na maksa. Po raz kolejny przekonałam się, że korporacja do gówno. Usiadłam w nim po uszy, ale czas uciekać. Dziś przegięli całkowicie.
Człowiek robi wszystko, staje na głowie przez dwa lata, a potem dowiaduje się, że dupa...że stanowisko, które piastowało się nieoficjalnie- oficjalnie zajmie je inna osoba. Przełożona zaprosiła na feedback, zaczęła mówić i jak usłyszałam najważniejsze zdanie- zalałam się łzami i wyszłam i tak ryczałam przez 3h. Byłam i w sumie nadal jestem tak zła, że nie umiem tego zrozumieć. Nigdy nie byłam mściwa, ale tym razem będę złośliwa, mściwa i wredna. Jeżeli jest ode mnie lepszy- niech sam do wszystkiego dochodzi- tak jak ja przez 2 lata.
Nigdy nie byłam taka zła, nigdy nie czułam się tak pokonana, nigdy nie poczułam takiej porażki. Odniosłam wielka porażkę, ale pozbieram się i stanę na nogi ze zdwojoną siłą!

Plan na najbliższy czas- UCIEC JAK NAJDALEJ Z TEJ PIEPRZONEJ KORPORACJI!!!

Zawsze obiecywałam sobie, że nie będę płakać z powodu pracy- tym razem nie wytrzymałam. Za bardzo zabolało. Za dużo.




plusem dzisiejszego zajścia jest to, że dom lśni lepiej, niż u Perfekcyjnej Pani Domu

środa, 16 kwietnia 2014

Odmienne zdanie.

"Randkowanie" wciąż trwa, rozmawiamy ze sobą dużo, ale podczas tych rozmów wychodzi wiele różnic. Mamy inne podejście do związku. Nie wiem czy nasze spotkania i rozmowy prowadzą do czegoś, ale jeżeli tak, to szybko się okaże czy będziemy umieli razem żyć czy nie. Jestem osobą zupełnie inną, niż On i całe szczęście, bo byśmy nie dali rady razem funkcjonować, jakby dwie takie osoby jak ja chciały żyć razem. Ale z drugiej strony ta moja odmienność jest problemem dla Niego, bo On chciałby osobę bardziej poddaną (głupie słowo, ale inaczej ciężko mi ująć o co mu chodzi). Mi zależy na niezależności, nie chce zostać zamknięta w złotej klatce miłości, bo się uduszę. A On... chciałby kochać, głaskać, spędzać każdą chwilę razem, robić wszystko wspólnie, pewnie nawet wspólnie myśleć. Rozmawiamy dużo, ja mu tłumaczę, przedstawiam swój punkt widzenia i w drugą stronę też to działa. Dobrze nam się razem spędza czas, fajnie się rozmawia, ale na "sucho" nie da się ułożyć życia, żeby wszystko wcześniej zaplanować i żyć zgodnie ze scenariuszem. Wspólne życie weryfikuje wszystko, w praniu wychodzi podejście do życia, ugodowość lub jej brak i elastyczność.
Ja mam życie w ciągłym biegu...On dość konserwaty w porównaniu do mnie. Jest gentelmenem jak ze starego filmu. A moja koleżanka nazwała Go Konserwą. Określenie dość zabawne, bo nie wiadomo czy On taki jest czy jest cichą wodą. Pożyjemy- zobaczymy. Nic na siłę nie zrobię, a tym bardziej wbrew sobie.

środa, 9 kwietnia 2014

Przesilenie?

Czy to przesilenie wiosenne, starzeję się czy coś ze mną nie tak?
Ostatnio ciągle chodzę zmęczona, oczy zamykają się same, na nic nie mam siły. Nie mam pojęcia co to, ale nie podoba mi się.
Znowu chcę tryskać energią!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Poniedziałek.

Stoimy w kolejce i czekamy na stolik, obok siedzi "Ich Dwóch". Jeden patrzy i ja patrzę, odwracam się, a On nadal się patrzy. Wychodzą i znowu nasze wzroki się spotykają. A teraz siedzi mi w głowie.

Więcej się nie spotkamy, ale to było zabawne, miłe i niespotykane.

Ciekawe co jeszcze dla mnie przygotował ten tydzień.

środa, 2 kwietnia 2014

Coś dla duszy, coś dla ciała.

Zadzwoniłam do sekretariatu, aby dowiedzieć się jak ma się sprawa mojego dyplomu i....dowiedziałam się, że JEST i czeka na mnie! Moja dusza zadowolona, radość wielka, wszystko się udało. W piątek jadę po dyplom i będzie rozpierać mnie duma. Jestem szczęśliwa i mogę planować kolejne kroki.

A dla ciała...relaks pełną gębą i nagroda za dyplom. Rozpieściłam się, zaszalałam i poszłam na zrobienie sztucznych rzęs. Jestem bardzo zadowolona i stwierdziłam się, że chcę częściej o sobie pomyśleć. Było bosko!

wtorek, 1 kwietnia 2014

01.04.14

Humorystyczny dzień, pełen dowcipów, a u mnie poważnie się zrobiło w pracy- zmiany, zmiany, spore zmiany i mętlik w głowie. Odeszła szefowa, nie z własnej woli, ale od dziś oficjalnie nie jest już naszą szefową. Wysłali maila w sprawie rekrutacji, która miała swoje początki dwa lata temu i do skutku nie doszła, a wręcz zawisła w martwym punkcie. Teraz chcą sprawę rozwiązać w ciągu 2 tygodni. Nie wiem co mam zrobić, nie wiem czy startować. Dużo się pozmieniało, dużo się zadziało. Dziura w głowie.
Ehhhh...

sobota, 22 marca 2014

Czasem...

Czasem dzieje się coś zaskakującego. Oby to był dobry zwiastun, który pomoże realizować plany. Wiosna przyniosła coś pozytywnego, oby wreszcie to był początek samych pozytywnych zmian!

piątek, 21 marca 2014

Jest plan.

Od jakiegoś czasu staram się zdrowiej odżywiać, jeść mniej śmieciowego jedzenia, więcej dbać o to co kupuję i gotuję. Dwa dni temu dowiedziałyśmy się, że Siostrunia ma zespół jelita drażliwego i bardzo dużą nietolerancję pokarmową. W związku z tym zaczęłyśmy szukać przepisów na jedzonko dla Niej, znajoma zobowiązała się pomóc, a ja postanowiłam, że koniec ze śmieciami w jadłospisie. Wędliny mam zamiar piec sama oraz chleby i mrozić, obiady bardziej przemyślane, a te "śmieci", które lubię (pizza itp.) będa domowe i robione przeze mnie. Widzę różnice w swoim samopoczuciu odkąd troszkę zmieniłam jadłospis, zaczęłam jeść ciepłe śniadania, więc wiem, że to co planuję zrobić będzie jeszcze lepsze dla mnie i zdrowsze dla mojego organizmu.

Plan jest planem, ale zobaczymy czy uda mi się go wcielić w życie.

Jutro na obiedzie gość, w niedzielę gości- będa polędwiczki i warzywka na parze. Czas wziąć się za własne zdrowie.

sobota, 15 marca 2014

Ludzie.

Są tacy ludzie, z którymi nie widuję się zbyt często, piszemy smsy, rozmawiamy przez telefon, ale nie widzimy się np. 2 lata. Spotkałyśmy się z A., przegadałyśmy pół wieczora, czułyśmy się, jakby te dwa lata nie miały znaczenia. Ona teraz wyjeżdża, ale wiem, że znajomość nie zniknie. Ważne mieć takich ludzi w koło siebie. Życie weryfikuje znajomości i uważam, że bardzo dobrze. Lepiej mieć niewielu znajomych, ale prawdziwych, niż cały tłum ludzi, którzy mają nas w nosie. 
Nie mam zbyt wielu znajomych z czasów podstawówki i technikum, ale te kilka znajomości pielęgnuję. I cieszę się bardzo, że nie jest to jednostronne.

To spotkanie z A. było jak zawsze relaksujące, miłe i fajne. Plotki, ploteczki, smutki, radości i dużo więcej. :)

środa, 12 marca 2014

Momenty.

Przelatują przez głowę momenty, fagmenty, myśli szybkie i dłuższe przemyślenia. Nabieram dystansu, staram się uporać z tym wszystkim i odnoszę wrażenie, że powoli, spokojnie, bez pośpiechu wychodzę na prostą. Jestem nastawiona na zwycięstwo ze słabościami, nie chcę się poddać, nie chce wrócić do punktu wyjścia- chcę odzyskać spokój w głowie i pozytywne nastawienie. Uda się! Na pewno się uda i już nigdy nie będę płakać przez przeszłość- nie chcę!

czwartek, 6 marca 2014

"rocznica"

Myśli nie dają spokoju, choć walczę z całych sił.
2 lata temu miało zmienić się moje życie i się zmieniło, niestety nie w tym kierunku co oczekiwałam. Ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo, że będzie jak ja chcę, że będzie po mojej myśli.
Wspomnienia wracają, oczekiwania, które były- wybuchają jak fajerwerki, bo to było moje małe święto. Miało być wspaniale...a wyszło jak zawsze.


wtorek, 4 marca 2014

Puzzle.

Staram się poskładać w jedną całość wszystkie puzzle mojej duszy i ciała. Rozsypałam się, nie zdarza mi się to, a teraz zbieram wszystko do kupy i próbuję się trzymać. Męczę się taka rozwalona, bez nastoju, bez humoru, bez chęci. Zaszyłabym się kącie, nakryła się kołdrą na głowę i udawała, że mnie nie ma. Czuję złość, pustkę i rozdarcie. Wściekam się na siebie, na swoje decyzje, na przeszłość. Czuję bezradność, monotematyczność, złość.
Wiem, że dobrze się stało, ale samotność momentami dobija.
Szukam pozytywów, rozliczam się z przeszłością, zamykam za sobą drzwi.
Czas zatrzasnąć je raz, ale porządnie, nie wracać i nie zaglądać co się za nimi kryje, przestać szukać niewiadomo czego. Oddzielić grubą kreską wszystko.
Czas zacząć się uśmiechać, cieszyć życiem i cieszyć tym co mam.
Bo zawsze mogło być gorzej... a przecież jest dobrze, będzie dobrze na pewno kiedyś.

piątek, 28 lutego 2014

Twardziel.

Zawsze byłam twardzielem, od dawna radzę sobie sama, nie potrzebuję pomocy, nie jest zależna od nikogo, nie dawałam poznać po sobie, że coś mi dolega i staram się niezadręczać znajomych moimi rozterkami- problemami. Ale dziś nie czuję się twardzielem, czuję się miękką kulką, którą można zgnieść i wyrzucić gdzieś daleko. Nie lubię nie być twardzielem. Czuję się bezbronnie, odsłonięta, bez muru- a to jest lęk przed nieznanymi. Czuję strach i dyskomfort. Leją się łzy. Dziś jest mi źle.

czwartek, 27 lutego 2014

Egoistka.

Odezwała się we mnie egoistka i pies ogrodnika przed chwilą. Głupie uczucie, nie chcę go znać. Zobaczyłam coś, co mnie poruszyło lekko, zabolało i poczułam paskudne uczucie w sobie. Przecież nie chciałam ciągnąć tego, nie chciałam już kolejnych prób podejmować, więc teraz nie mogę żałować i być zła.
Paskudne uczucie, ale takie jest życie, że czasem zabolą stare rany.

wtorek, 25 lutego 2014

Wypada? Nie wypada?

Czy wypada dostawać komplementy od nie swojego mężczyzny? Czy wypada dostawać komplementy od kolegi?
Nie wiem.
Sprawia mi przyjemność otrzymywanie komplementów. Są jak miód na moje serce, czuję się dzięki nim lepiej, ładniej, fajniej, przyjemniej. Lubię czuć się doceniona. Lubię czuć się dobrze, więc nawet jeśli nie wypada, to nie zamierzam tego zmieniać.

Lubię być kobietą i komplementy lubię też, bo bardziej chce mi się być kobietą!

poniedziałek, 17 lutego 2014

Her

Film "Ona" zrobił na mnie wrażenie. Wyszłam z mieszanką uczuć- od smutku, poprzez zadumę, aż po wkurzenie na głównego bohatera. Ładna historia, ale z drugiej strony przerażająca, dołująca, a momentami mocno zabawna. Dawno nie oglądałam filmu, który wzbudził tak różne emocje i tak wiele. Najlepiej określić go można jako słodko- kwaśny.

niedziela, 16 lutego 2014

Rozmowy.

Lubię jeździć samochodem, a gdy do tego ktoś mi towarzyszy o w ogóle jest super, bo wtedy jest czas na rozmowy- im dłuższa droga tym więcej rozmów. Wczoraj był czas na rozmowy z Mamą. Cieszę się, że porozmawiałyśmy, że pewne sprawy zostały głośno powiedziane, że już nie wiszą gdzieś między nami. Oczyściło się. A mi zrobiło się lżej. To kolejny krok do poukładania sobie wszystkiego i nie wracania do przeszłości. Małymi kroczkami idę do przodu.

piątek, 14 lutego 2014

Czas najwyższy.

Czas najwyższy dać sobie szansę na szczęście, na nowe znajomości, na to, czego nie było już dawno. Blokada w głowie jest, będzie ciężko, ale kto nie próbuje- nie wie co go czeka. Czas najwyższy zacząć wszystko małymi kroczkami. Zaczynam w niedzielę- idę do kina z kolegą. Stres jest i to wielki. Chyba to randka....o matko!

środa, 12 lutego 2014

Nocą.

Nocą, gdy gwiazdy się na niebie złocą- przyszła śmierć. Zabrała Go ze sobą. Lekka, bez bólu i cierpienia.
Dziś rano okazało się, że nie żyje. Nie był ze mną zżyty, nie był moim przyjacielem, ale był moim Dziadkiem. Wspomnienia zostaną. Przykro na sercu.
Żegnaj Dziadku! Czuwaj nad nami z góry!

wtorek, 11 lutego 2014

Oszaleję.

Oszaleję, bo muszę sprzątać po kimś kto narobiła bałagan i nawet nie poinformował, że ten bajzel nam zostawia. Oszaleję, bo muszę się tłumaczyć nie ze swoich decyzji, nie ze swoich błędnie przekazanych informacji.
Oszaleję, bo w takich chwilach jestem bezsilna i odechciewa mi się wszystkiego- głównie pracy.
Oszaleję, że ludzie czasem są bezmózgami, a ja ponoszę konsekwencję ich czynów.

Dziś po prostu mam dość.

sobota, 8 lutego 2014

Piątek.

Po całym tygodniu pracy, chętna na rozmowę i relaks, poszłam do znanego nam już lokalu- na piwo z G. Siedziałyśmy, plotkowałyśmy, aż do momentu, gdy pewna Pani podeszła do mnie i chciała, żebyśmy się przesunęły (a już przesunęłyśmy się na prośbę DJ'a na tyle co mogłyśmy). Nie miałyśmy już miejsca, aby to zrobić, więc grzecznie i kulturalnie odpowiedziałam, że nie zrobimy tego. I w tym momencie otworzyłyśmy jej buzię. Zaczęła się drzeć, wyzywać mnie od kurew, od głupich blondyn itp. Byłam w szoku, ale nagle podbiegł jej facet, żeby mnie przeprosić i mimo wszystko poprosić o przesunięcie i co się stało- i On dostał opierdziel od swojej Pani. Dziewczyna zrobiła taką awanturę, że byłam w szoku, co chwilę mnie zaczepiała, krzyczała, wyzywała. W ogóle nie patrzyłam w jej stronę, a ciągle słyszałam jej krzyki w moim kierunku. Najlepszym jej tekstem było, że "śmierdzę"(bardzo ambitny i poważny argument z ust- sądzę około 40 letniej kobiety), a tekstem, który powtarzała non stop, jak zdartą płytę, było to, że jestem "kurwą". Najbardziej zszokowała mnie obsługa lokalu, która nawet nie zareagowała. Oczywiście moja noga więcej tam nie stanie, a jakby nie było- byłam takim samym klientem jak Jaśnie Pani Krzycząca. Miałam wręcz wrażenie, że ci ludzie mają pretensje do mnie, że Jaśnie Pani Krzykaczka się zdenerwowała, bo chciała w pubie tańczyć, a przeze mnie nie mogła. Oczywiście siedziałyśmy przy stoliku, który już stał, same go nie przyniosłyśmy, więc nie wiem czemu miała do mnie pretensje, że zajęłyśmy "jej parkiet". Wróciłam do domu w takim szoku, że nadal ciężko mi uwierzyć, że tacy ludzie chodzą po świecie, stwarzają zagrożenie (Jaśnie Pani Krzykaczka groziła mi pobiciem), a nikt nic z tym nie robi. Ehhhhh... zawsze przyciągałam dziwnych ludzi, ale takiej sytuacji nigdy nie miałam.