piątek, 31 października 2014

Tracę cierpliwość.

Moja cierpliwość jest na granicy.
Desperatka nie robi nic, jestem w pracy z drugą osobą, a pracuję za dwoje.
Porażka totalna.
Rozmawiałam i usłyszałam, że będzie rozmowa z Desperatką i jaki efekt? ZEROWY! Jest jeszcze gorzej, bo robi więcej zamętu, a nadal nie robi NIC.
Tak załamana to ja dawno nie byłam. W tamtej pracy zajęło ludziom kilka lat, aby doprowadzić mnie do łez- tutaj- wystarczyło umieścić mnie w jednej grupie z nierobem, leniem i osobom niedostosowaną i nienadającą się do pracy z dziećmi.
Strasznie żal mi moich maluchów, ale jeśli nic się w tym temacie nie zmieni- będę zmuszona zmienić pracę.
Nie da się pracować w takich warunkach, gdzie jedna osoba robi wszystko, a druga nawet nie próbuje robić czegokolwiek. Dramat!
Nawet nie poczuwa się do pomocy koleżeńskiej.
Ostatnio siedzi w mojej głowie cały czas, gryzę się z myślami, biję się z pomysłami, strofuję się i złoszczę, bo totalnie nie wiem co mam zrobić. Staram się jak mogę, ale dłużej ze sztucznym uśmiechem nie wytrzymam, a jak pęknę, jak cierpliwość się skończy- to huknę tak, że odbije się od ściany. Lubię pracę z dziećmi, ale nie z nią. Odechciewa mi się jechać do pracy, gdy myślę, że najbliższe 6h mojego dnia spędzę z nią.
Dawno tak nie marudziłam, nie jęczałam i nie smęciłam na kogoś, ale już nie daję rady. Ta osoba osłabia moje wszystkie chęci i doprowadza do zniechęcenia.
Jest pusta i ślepa na ludzkie uwagi.
Czy mówi się do niej, czy o niej efekt jest ten sam- PUSTKA!
Nie sądziłam, że w tym zawodzie spotkam takiego człowieka.

A z miłych rzeczy to wreszcie mam za sobą i moimi maluszkami Pasowanie na Przedszkolaka oraz Bal Wesołej Dyni. :) Na Pasowaniu dzieciaki świetnie sobie poradziły, miło mnie zaskoczyły, że nie pouciekały do rodziców. A na Balu była impreza pełną gębą. :)

A co u mnie?
Jestem zabiegana, zaczynam myśleć coraz bardziej intensywnie o zaliczeniach do szkoły, o pracach domowych z zajęć, o przygotowaniu do codziennej pracy i jestem przerażona. Ale pozytywnie nastawiona.
Z Konserwą jest bardzo dobrze- myślę, że złe chwile odeszły, że jednak ta rozmowa była bardzo potrzebna, żeby wygarnąć sobie wszystko co w nas zalegało. Jest dobrze, a ja jestem szczęśliwa. :)


niedziela, 26 października 2014

Wewnętrzny spór.

Pracę mieć muszę, ale z dnia na dzień czuję, że muszę ją zmienić. Kocham dzieci, z którymi pracuję, ale ludzie, którzy mnie otaczają (na szczęście nie wszyscy) są ignorantami. Traktowanie przez nich naszych maluchów, podejście do maluchów nie podoba mi się i dzieciom chyba też. Nie chcę się czepiać, nie chcę chodzić na skargę, bo to nie ma sensu. Albo ktoś się nadaje, albo nie.

Kurs, który rozpoczęłam otwiera mi coraz bardziej oczy, ja zaczynam wszystko inaczej postrzegać i już zaczynam się zastanawiać co to dalej będzie.

Męczący czas, ale zarazem ważny.


środa, 22 października 2014

Październik ucieka.

Październik ucieka nieubłaganie. Już coraz więcej mokrych dni.
Nie mam czasu na nic.
Praca zjadała mi dotąd dużo czasu, teraz rozpoczął się kurs i szkoła, więc czasu, którego praktycznie nie było- zniknął całkowicie.

Dużo się działo- nie zawsze dobrego.
Były rozmowy i wyjaśnienia.

W pracy wieczny sajgon, dzieci dają mocno w kość, braki w kadrze też dają w kość.

Kurs- nowa lektorka prowadzi zajęcia w zupełnie inny sposób, ale bardzo mi pasujący, zmuszający do większego wysiłku, nie rozleniwia i motywuje w piątkowe wieczory.

Szkoła- rewelacja. Jestem zachwycona i zainteresowana, ale ciekawe jak to z czasem u mnie będzie, czy zachwyt nie zniknie. Pierwsze zajęcia spowodowały u mnie refleksję. Dały do myślenia, do rozłożenia pewnych rzeczy na czynniki pierwsze. Przeszłam załamanie w związku z obecną pracą- patrząc przez pryzmat informacji, które uzyskałam. Jestem nastawiona pozytywnie, choć dużo lęku we mnie siedzi.

W tym całym szaleństwie znalazłam chwilę dla siebie- poszłam do fryzjera. :) Teraz mam zupełnie inny kolor. :) Jestem zachwycona.


sobota, 4 października 2014

29!

Kolejny rok za mną.
Ostatniego dnia września świętowałam urodziny.
Zmieniam się z wiekiem, "dorośleję", powoli może się ustatkuję, ale przede wszystkim rozpoczęłam ostatni rok z "2" z przodu. :)

Nie planowałam imprezki, ale najbliżsi mi przyjechali i świętowali ze mną.

To był bardzo miły dzień. Mogłabym mieć częściej urodziny. :)



P.S.
Wraz z moimi przedszkolakami piekłam tego dnia ciasto marchewkowe- było dużo świetnej zabawy, radości i przyjemności. Dzieciaki sprawdziły się idealnie- grzeczniutkie i kochaniutkie.