poniedziałek, 31 grudnia 2012

Koniec roku

Dziś czas podsumować to, co zdażyło się w ciągu całego roku. Minął niesamowicie szybko, przyniósł ze sobą wiele łez radości, wzruszenia, ale też i smutku. Zmęczył mnie niesamowicie, ale też pozostawił wiele wspaniałych wspomnień.

Zaczął się gorączką, więc mam nadzieję, że dziś nie czeka mnie powrótka z rozrywki. Kończy się przy biurku w pracy i pozytywnym nastawieniem na resztę dnia i wieczoru.

Dużo się wydarzyło, drobnych spraw i tych większych, na nudę po raz kolejny narzekać nie mogłam

W 2013 roku życzę sobie spokoju, pozytywnego załatwienia spraw, które mnie w tym roku spotkają, uśmiechu i pozytywnego myślenia. Jak powieje nudą to też narzekać nie będę. Zadowolona będę, jak wyprostują mi się rzeczy, które są lekko pokręcone, jak to będzie dobry rok, bez zbędnych wyskoków i mniej pozytywnych niespodzianek.

A wszystkim życzę w Nowym Roku wszystkiego co najlepsze, uśmiechu na co dzień, pozytywnych dni, dobrej książki, pysznej porannej kawy/ herbaty i dotrzymania postanowień Noworocznych!

czwartek, 27 grudnia 2012

Świąteczny czas

Święta, Święta i po Świętach...powiedzenie znane od dawna, a słyszane po każdych Świętach.

Dni świąteczne dały nadzieję na lepsze jutro, na pozytywne myślenie i wiarę, że będzie dobrze.

Nauczyłam się, że nie mam co się cieszyć zawczasu. Jak tylko zaczyna się dziać dobrze, pozytywnie, ja się cieszę, wszystko się psuje i tak w kółko. Zwariować można, wkurzać się też i dół momentami gwarantowany (choć odpędzam go jak się da). Teraz postanowiłam nie myśleć nic. Po prostu żyć chwilą, nie zastanawiać się, nie przejmować, nie cieszyć, nie smucić. Biorę oddech na własne życie, żeby nie zwariować. Co ma być, to i tak będzie, więc pozytywnie trzeba wkroczyć w Nowy Rok.

środa, 19 grudnia 2012

Choinkowo się zrobiło

Dostałam dziś prześliczną choinkę i to od osoby, od której w życiu nic bym się nie spodziewała dostać. Czasem miło zostać zaskoczoną. Oby to był dobry zwiastun. (Ale już cicho sza, nic nie mówię, bo zapeszę znając siebie)


poniedziałek, 17 grudnia 2012

Coraz bliżej Święta...coraz bliżej Święta...

Atmosfery nie czuję, za oknem mało zimowo, raczej plucha i szaruga, ale na wszystkie sposoby staram się zmienić nastawienie. Mandarynki zajmują czołowe miejsce na stole, prezenty czekają na spakowanie, świeczka w kominku się tli, a dziś dostałam wersję świąteczną- z choinkami. Do Świąt grafik wypełniony po brzegi, a w sobotę będę piekła pierniki i czekam, żeby poczuć magię tych Świąt.


wtorek, 11 grudnia 2012

Uprzejmości

Może jestem dziwna, nie dzisiejsza, czepialska i nie znam się, ale coś mnie strzela jak pisząc maila służbowego, gimnastykuję się, silę na uprzejmości, grzecznie witam, a dostaje suchą odpowiedź, bez żadnego witam, dzień dobry czy pocałuj mnie w... . Niby powinnam już do tego przywyknąć po takim czasie, przejść do porządku dziennego, olać temat, ale za każdym razem jak dostaję taką wiadomość to krew mnie zalewa.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Gdzie ci mężczyźni...

Jadąc dziś do pracy zaobserwowałam pewną prawidłowość- każdy mężczyzna, niezależnie od wieku, stojąc w tramwaju poluje na miejsce. Nie ważne, że obok stoi kobieta, wiele kobiet, że są w podeszłym wieku, że kultura wymaga, żeby to kobieta usiadła. Nieee...nic to dla takiego dżentelmena, który rzuca się na miejsce jak zgłodniałe zwierzę na ofiarę. Takim oto sposobem dziś w tramwaju miejsca siedzące były zajęte przez mężczyzn (tylko kobiety posiadające dużego farta dostąpiły zaszczytu siedzenia), a kobiety musiały stać i patrzeć na to "wspaniałe" zjawisko.

sobota, 8 grudnia 2012

Zawiało na biało

I bardzo bym chciała, żeby do Świąt tak zostało.

Dziś dalszy ciąg prezentowego szaleństwa. Część bardziej "przyjemna"- upominki dla najmłodszych, więc będzie zabawa. :)

czwartek, 6 grudnia 2012

Prezentowe szaleństwo czas start!

Zaczął się Grudzień, a wraz z nim obdarowywanie prezentami, planowanie, zakupowe szaleństwo i niestety coraz niższe temperatury.

Najtrudniej wymyślić co komu kupić, aby obdarowany był zadowolony, ale jak już pomysł w głowie zakiełkuje, to muszę przejść szybko do realizacji, abo z głowy nie wyleciał. Nienawidzę zakupów, przebijania się między tłumem ludzi w sklepie, staniem w ogromnych kolejkach i to jest mój największy problem w okresie Świątecznym niestety.

Udało mi się dość sprawnie póki co zakupić prezenty i bardzo mnie to cieszy. :)

Dziś Mikołaj obdarował mnie pięknym pudełkiem na biżuterię i wyszło, jakby telepatycznie porozumiał się z pewną osóbką, która wczoraj obdarowała mnie spóźnionym prezentem urodzinowym- przepięknymi kolczykami. :)

Grudzień, to po prostu miesiąc pod znakiem prezentów.:)

wtorek, 4 grudnia 2012

Przyjemności!

Jak zrobić przyjemność Łysemu w dzień imienin?
Wystarczy pyszny obiad, troszkę winka, miły wieczór, a na koniec Mężczyzna Mój zmywa w kuchni zadowolony po tym co upichciłam. :)

Troszkę dnia w kuchni spędziłam, ale warto było. :)

niedziela, 2 grudnia 2012

Grudzień

Zaczął się w miłej atmosferze wieczoru ze znajomymi przy gali KSW i michą bigosu w ręku. Mam nadzieję, że w takiej aurze będzie trwał, a w jeszcze lepszej się zakończy.

piątek, 30 listopada 2012

Zaskoczenia

7 lat to kawał czasu. W tym czasie zdążyłam polenić się, przewrócić swoje życie do góry nogami kilka razy, zmienić miejsce zamieszkania, skończyć studia, cieszyć się i smucić. Dużo się tego wszystkiego nazbierało, więc jest co wspominać. I właśnie dziś, po 7 latach spotkałam się z koleżanką. Podobno człowiek zmienia się co 7 lat, ale czy taki sam czas niewidzenia się zmienił nas? Na pewno każda się zmieniła, ale jedno pozostało takie samo- nie mogłyśmy się nagadać. Nie rozmawiając ze sobą tyle czasu, nie widząc się- poza zdjęciami na FB, na spotkanie szłam trochę zestresowana, bo nie wiedziałam co mnie czeka. Oczywiście w głowie był plan awaryjny, żeby w razie dramatu wyrwać się wcześniej ze spotkania. Okazało się, że nie musiałyśmy korzystać z planów ucieczki (tak, tak... K. też miała taki plan), a było wręcz odwrotnie- nie mogłyśmy się nagadać i tylko fakt, że musiałam iść na zajęcia zakończył nasze spotkanie.
Było bardzo miło, bardzo miłe emocje wzbudziło we mnie to spotkanie i już wiem, że kolejne będzie wcześniej, niż za 7 lat.:) Przynajmniej obie mamy taki plan;)

Zaskoczenia niestety nie są tylko pozytywne w moim przypadku dziś, bo i rozczarowanie się zdażyło, ale emocje już opadły troszkę, złość już nie jest na pierwszym planie, wyciszam się przy kubku pysznej herbaty z goździkami i w rytmie Chilli Zet, powtarzając sobie w duchu, że szkoda nerwów...lecz złość jeszcze niestety jest górą.:(

wtorek, 27 listopada 2012

Dzieciaki

Drugi dzień w przedszkolu, moja głowa tętni rytmem krzyków dzieciaków. Wychodzę zadowolona, ale smuci mnie, że zostały jeszcze tylko 3 dni i już za tydzień w środę wracam do tej paskudnej, szarej rzeczywistości.

Wczoraj byłam "częstowana" kawkami, herbatkami, podziwiałam tory z maszyną do lodów i uśmiechałam się. Dziś, gdy wiek już bardziej zróżnicowany, dzieciaki starsze- odpowiadałam na pytania, słuchałam i dostałam rysunek- dyskotekę, taką "prawdziwą imprezę".

Zupełnie inny świat, dla Maluchów prostszy, dla mnie bardziej kolorowy. Jeden uśmiech potrafi zmiękczyć każde serce, nawet to najtwardsze. :)

A jak będzie źle, to zrobię jak powiedział dziś mój Dziadek- usiądę i będę płakałam, a dzieci będą mnie pocieszać. Albo jak Maluchy będą płakały, to ja razem z nimi;) (kochany dziadek, jak On dobrze mnie zna).

poniedziałek, 26 listopada 2012

Chcę...

Chcę poczuć spełnienie, chcę czuć pełnię siebie w każdej sferze, bo dziś uciekło wszystko gdzieś i jest wielkie poczucie wszystkiego innego, ale nie tego co trzeba.

niedziela, 25 listopada 2012

Jutro

Jutro... będzie futro, a po jutrze- po futrze;).

Ale wracając do tematu... jutro będę miała przedsmak tego, co chcę robić w przyszłości- zaczynam praktyki w przedszkolu! Z jednej strony boję się niesamowicie, a z drugiej- cieszę się niezmiernie:).
I nie straszne mi, że podczas urlopu muszę wstać wcześniej, niż normalnie do pracy.

To będzie ciekawe 5 dni.



sobota, 24 listopada 2012

Leniwie

Leniwa sobota, leniwe śniadanie, kawka wypita z wielką przyjemnością... leniwa pogoda za oknem, aż nic się nie chce poza siedzeniem w domu, z książką i herbatą w ręku.

Założenie leniwego dnia zostanie szybko zweryfikowane w śmiechu i energii oraz krzyku i radości, gdy wpadnie Mały Szogun i wszystko przewróci do góry nogami.

Tym czasem... chwilo trwaj i bądź leniwa póki się da. :)

czwartek, 22 listopada 2012

Niby koniec, a jednak jeszcze trwa...

Wróciliśmy dziś- na szczęście jeszcze trochę urlopu zostało, żal było pakować się, zamykać za sobą drzwi i odjeżdżać, pozostawiając w tyle nasz dom, w którym mieszkaliśmy przez te kilka dni.

Zwiedzaliśmy Trójmiasto w sposób standardowy oraz alternatywny (dzięki pomocy mojej koleżanki), jedliśmy przepyszną rybkę w Gdyni i słodziutkie pączki, dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy o Gdańsku i w Sopocie na Molo świeciło na nas piękne słońce.

Wypoczęliśmy, zregenerowaliśmy się, a ja naładowałam baterie, żeby mieć moc na resztę urlopu. :)

Cieszę się dalszym ciągiem wolnego, będę chłodnąć każdy dzień, aby starczyło mi do kolejnego urlopu, który nie nastanie zbyt szybko.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.:)



sobota, 17 listopada 2012

START!

Zaczął się! Czekałam na niego bardzo długo, a jak już nastał to stwierdziłam, że chyba mam zapędy na pracoholiczkę, bo ze smutkiem wychodziłam wczoraj z pracy. Zleci w mgnieniu oka, ale odpocznę, naładuję baterie, a po urlopie z ciężkim sercem wrócę do swoich obowiązków.

A już w poniedziałek ruszamy na polskie morze... Gdańsk na Nas czeka. :)

czwartek, 15 listopada 2012

Pech?

Jak inaczej powiedzieć, gdy do urlopu tylko jeden dzień, a ja zaczynam być chora?
Człowiek odpocząć troszkę chce, zregenerowac się, odsapnąć od pracy po 5 latach, a tu bół gardła, bół głowy kichanie i prychanie... oby to było tylko chwilowe i nie popsuło mi urlopu. Bo jak się zregeneruję gdy w łóżku będe musiała leżeć, jak odpocznę, pospaceruję, poddycham innym powietrzem?

poniedziałek, 5 listopada 2012

Listopad

Wyczekany, wypatrzony w kalendarzu Listopad wreszcie nastał. Czekam z niecierpliwością na jego drugą połowę, ponieważ wreszcie będę miała upragniony urlop. Odpocznę, odwiedzę tych, których nie ma czasu odwiedzać na codzień, ugoszczę tych, którzy nie mają mnie po drodze, przywitam Tą, która na Świat przyszla wczoraj i sprawiła wielką frajdę swoim rodzicom. Nadrobię zaległości w wyspaniu się, zajmę się tym, co planuję co tydzień, a czasu mi nie starcza i nie podrodze mi do szaf i szafek. Zrobię rundę po sklepach w poszukiwaniu prezentów świątecznych i znajdę czas, aby zaszyć się z kubkiem pysznej hernaty, pod kocykiem z książką w ręku. O wyjeździe myślę również co chwila, ale co z tego wyjdzie- czas pokaże. Na pewno urlop wykorzystam co do sekundy, będzie wypełniony po brzegi, a gdy się skończy... będzie mi żal, że trwał tak krótko.

Smuci mnie jedno... deszcz, który paraliżuje całe miasto, sprawie, że ludzie wpadają w panikę, tworzą się korki, w komunikacji miejskiej prakuje powietrza. Ale dam radę- wyciągne kalosze i będę skakać przez kałurze.

poniedziałek, 29 października 2012

Dziś

Dziś dostałam super książkę, autorki, którą bardzo lubię i już nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam. Najnowsza książka Grocholi jest podobno inna, niż dotychczasowe, więc tym bardziej przeczytam ją z wielką chęcią.
Zjadłam pizzę w bardzo miłym towarzystwie i poplotkowałam z koleżanką, której bardzo dawno nie wiedziałam. W takich momentach doceniam to co mam, doceniam ludzi, którzy są koło mnie i cieszę się, że kreślą swoje ścieżki przez moje życie. Może sentymentalnie to zabrzmiało, ale kim byśmy byli bez ludzi w koło siebie? Jak wyglądało by nasze życie bez tego całego zamieszania, spotkań, plotek, fochów, problemów, uśmiechów, szczęścia? Nijak...byle jak...do bani. Ja czułabym się "pusta", nie do końca spełniona. Lubię żyć w stadzie.




poniedziałek, 22 października 2012

Mgła

Okropna, gęsta, mleczna, paskudna. Utrudnia jazdę kierowcom, mi utrudnia poranną pobudkę, a potem podróż do pracy, bo jest bardziej sennie, wilgotno, smutno i do bani.

Mgła też zawitała u mnie w głowie. Zasłoniła pewne aspekty, pewne cele, pewne przemyślenia. Zatrzymała się, zawisła i nie daje dziś spokoju. Wczoraj miała chwilowy przebłysk, uciekła, by dziś wrócić ze zdwojoną siłą.
Czy odejdzie na dobre? Mam nadzieję, że tak, bo trudno się żyje w takich warunkach.

czwartek, 18 października 2012

Pierwszy dzień szkoły.

Jejku...wczoraj miałam swój pierwszy dzień szkoły po raz kolejny, ponieważ po raz kolejny poszłam do szkoły. Tym razem rozpoczęłam studia podyplomowe. Mimo, że jestem coraz starsza poczułam nutkę stresu idąc na inaugurację. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale chęć zdobycia nowej wiedzy przezwyciężyła strach.


Tak więc...witaj szkoło na wesoło!:)

piątek, 12 października 2012

Zimne, jesienne wieczory

Na zimny wieczór, typowo jesienny najlepszy jest grzaniec...i pysznie pachnący zapach w mieszkaniu unoszący się znad kominka... Mając taki zestaw na piątkowy wieczór żadna pogoda za oknem nie straszna. :)

Kubki zakupione dziś- specjalnie na winko:).

czwartek, 4 października 2012

Nostalgia

Otrzymałam smsa od siostry ciotecznej: "Tatuś nie żyje".
Młody mężczyzna, pełen życia. Przeczytałam i zamurowało mnie. Wyszłam z metra, zadzwoniłam do Niej, popłakałam się.
Nie znane są koleje losu.
Smutek. Nostalgia. Przygnębienie. Złość na niesprawiedliwość losu.



poniedziałek, 1 października 2012

Październik

Przywitał mnie ciepłą kołdrą, spod której nie chciałam wychodzić, chłodem w drodze do pracy, w miarę luźnym tramwajem (o dziwo), stertą pracy, że nie wiedziałam w co ręce włożyć, nawet prezentami, które sprawiły mi wiele radości.

Zaskoczył mnie coraz krótszym dniem, szybszym zachodem słońca, chłodem w mieszkaniu, deszczem w ciągu dnia, a słońcem pod wieczór.

Zaczął się w poniedziałek, który do najlżejszych nie należał, a szykuje jeszcze wiele ciężkich dni i wiele niespodzianek zapewne.

Miał uraczyć mnie urlopem, ale inny miesiąc mnie tym obdaruje.

Październik- coraz mniej liści na drzewach, a coraz więcej chłodu o poranku i przy zachodzie słońca.


piątek, 28 września 2012

Rodzina...ach rodzina...

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. To przysłowie zna każdy z nas i często się je stosuje. Najlepiej stanąć na brzegu zdjęcia, aby łatwo można było się odciąć.

Wracając do domu, zaglądając do skrzynki w poszukiwaniu rachunków znalazłam list skierowany do mnie i od razu wiedziałam kto był nadawcą- właśnie członek mojej rodziny. Osoba dość bliska- patrząc po koligacjach, ale zarazem bardzo daleka- patrząc na kontakty i okoliczności.
Szczerze mówiąc niechętnie otwierałam list, pełna obaw, a zarazem ciekawa "nowości", które przeczytam.
O dziwo zaskoczył mnie dość pozytywnie, ponieważ nie było w nim złorzeczenia, złości, nienawiści i klątw. Ale wywołał we mnie wiele dziwnych, mieszanych i zarazem sprzecznych uczuć, bo nie wiem co mam zrobić, ale zanim zrobię cokolwiek- skonsultuję to z drugą wymienioną osobą w liście- moją siostrą.

Sytuacja jest dość specyficzna, zakręcona i trudna, ale jedno jest pewne- trzeba będzie wreszcie coś z tym zrobić. Z jednej strony górę bierze złość, wszystkie wydarzenia z przeszłości, zadry wsadzone z premedytacją przez "bohatera"i nie dające spokoju. Ale jest też druga strona medalu- bliski człowiek, który ma tylko nas (siostrę i mnie). Nie wiem co będzie, ale pewne jest jedno- nie prędko da mi to spokój.


niedziela, 23 września 2012

"Jesteś Bogiem"

Leniwa sobota skierowała moje kroki do kina. W miłym towarzystwie postanowiliśmy iść na film "Jesteś Bogiem". Film zafundował mi powrót do przeszłości, przypomniał młodzieńcze lata, gdy Kaliber 44 i Paktofonika brzęczały z mojego pokoju cały czas. Uwielbiałam, byłam zauroczona, zafascynowana, a słowa nuciłam non stop i w głowie mam je do dziś.

Film okazał się totalną rewelacją, przedstawił prawdę, tamtejsze realia, opowiedział historię, kawałek życia 3 chłopaków spełniających marzenia. Wzruszył mnie i doprowadził, że w oczach stanęły mi "świeczki". Zainteresował hip hopem Łysego, który zbyt dużo na ten temat nie wiedział, a mnie utwierdził w przekonaniu, że sami jesteśmy kowalami swoimi losu.

Byłam zafascynowana książką "Paktofonika", pochłonęłam ją praktycznie za pierwszym podejściem i z niecierpliwością czekałam na film, który nie zawiódł mnie w ogóle. Polecać będę każdemu, nawet osobom, które nie słuchają tego typu muzyki, bo pokazują wiele ważnych rzeczy poza talentem, pokazuje co w życiu jest ważne i jak należy walczyć o siebie i swoje marzenia.

I tak zupełnie na marginesie- nie jestem wielką fanką polskich filmów, ale ten mnie bardzo zaskoczył, oczywiście pozytywnie.

sobota, 22 września 2012

Szelest

Czuć jesień, widać ją i słychać. Na wysokim piętrze, przy otwartym oknie, popijając kawę, słysząc szelest liści zastanawiam się nad tym co nas czeka. Czy jeszcze wróci ładne słońce? Czy będzie piękna, złota jesień? A może już czas wyciągnąć ciepłe swetry, płaszcz i chować się przed chłodem poranka.

Liście zaścieliły chodniki, namalowały tysiące odcieni czerwieni, pomarańczy, brązu i żółtego, drzewa zrzuciły kasztany i żołędzie i czekają, aż zmienią się w kasztanowe ludki.

Wieje chłodem od pogody co rano, aby w ciągu dnia uśmiechnąć się jeszcze ostatnimi promykami ciepła.

Zaczyna się sezon na świeczki wieczorami, ciepły kocyk i pyszną herbatę w kubku. :)

piątek, 21 września 2012

Oldschool

Jadąc do pracy, siedząc w tramwaju stałam się obiektem żartów dziewcząt młodszych ode mnie o około 10 lat. Dokładnym obiektem żartów były moje trampki, które są "świecące", turkusowe, błyszczące i odbiegają całkowicie od "poważnego" i eleganckiego stylu. Takim to sposobem dwie małolaty miały temat do zabawy i radości, butom zostało zrobione zdjęcie, okrzyknięte zostały "Smoooooooooooczymi" po czym Niewiasty wyskoczyły z tramwaju w świetnych nastrojach. Ja pojechałam dalej rozmyślając nad przedmiotem zadowolenia obu dziewcząt, ponieważ nie wiem czy bawiły je same trampki, czy fakt, że miała je na nogach jak dla nich "stara" baba, czy może połączenie obu tych czynników.
Zagadka pozostanie nieodgadniona, a ja uwielbiam jeszcze bardziej swoje "świecące" trampki i jakoś mocno nie przejmuję się faktem, że czasem ubieram się nieadekwatnie do wieku. :)



środa, 19 września 2012

Korporacja

Pracuję w korporacji i wcale mi się to nie podoba i nie jest szczytem moich marzeń, ale daje pieniądze, ubezpieczenie i dzięki tej pracy poznałam kilka fajnych osób.
Ale najbardziej wkurza mnie to, że jestem tam tylko cyferką, kolorem zielonym lub czerwonym, procentem. Nie jestem osobą, nie posiadam imienia, nazwiska, osobowości, planów, celów. Liczy się tylko to, czy zmieściłam się w targecie, czy osiągnęłam wyniki, czy wyrobiłam się na czas, czy wszyscy są zadowoleni.
Z powodu tego co dzieje się na rynku pracy cieszę się, że mam pracę, że zarabiam na rachunki i troszkę przyjemność, ale krew mnie zalewa jak dzięki nam (wszystkim pracownikom) moi szefowie dostają mega premie, bo staliśmy się najlepszą firmą w Europie, uśmiechają się, gratulują, piszą maile na rekord, żeby powiedzieć jacy jesteśmy wspaniali, chodzą między nami ściskając nam dłonie i mówią, że dziękują, gratulują itp. A co robią kilka dni potem...zwalniają ludzi. Zwalniają tych, którzy zapracowali na ich sukces, tych dzięki, którym dostali kupę kasy, gratulacji i profitów, tych, którzy starali się być najlepsi.

Przygniata mnie, a zarazem utwierdza w przekonaniu, że nie chcę swojej przyszłości związać z korporacją, że chcę być człowiekiem, chcę być tą konkretną osobą, a nie kolorem.

Człowiek staje na głowie, a Oni piszą maila, zapraszają na rozmowę i wręczają wypowiedzenie. Tak dziś została potraktowana bliska mi osoba, ale to upewniło mnie, że nic nie jest pewne, że wszystko potrafi zmienić się z minuty na minutę, że nie można być niczego pewnym.

Czuję niesmak do firmy, w której pracuję, ale muszę wstać jutro, pomaszerować z uśmiechem na twarzy, zasiąść do biurka i wypełniać swoje obowiązki, bo dzięki temu mam na chleb.

Złość, a zarazem totalna niemoc i bezradność. Nie lubię tak.

wtorek, 18 września 2012

Niespodzianki, miłe rzeczy

Uwielbiam miłe niespodzianki, miłe gesty w moim kierunku skierowane, uśmiechy z rana, przytulenie wieczorem. Cieszę się z dupereli, drobiazgów i w moich oczach rośnie to do rangi wielkich czynów. Czasem jak ktoś mnie wyręczy ze zwyklych czynności, które zawsze leżały w mojej gestii już jestem szcześliwa, zadowolona i uradowana. Gdy otrzymam uśmiech, buziaka, przytulenie, daje mi to wiele radości i od razu jest mi milej. Napełniam się radością, jak balonik powietrzem.
Ale i ja lubię sprawiać radość drobiazgami, widzieć radość w oczach obdarowanych, aranżować niespodzianki i doprowadzać do uśmiechu osoby, w których kierunku zwracam się z prezentem. Mała rzecz a cieszy. Drobnostka a wielki czyn. Pierdółka dana od serca a przegania najczarniejsze chmury.

Najfajnieszje w tym wszystkim jest to, że miłe słowo, przyjemny gest, trochę chęci i pozytywnej energii nic nie kosztuja, a potrafią zdziałać cuda.

sobota, 15 września 2012

Kawa

Dziś będzie mało "filozoficznie". ;) Zwyczajnie, o kawie, która dla mnie jest napojem Bogów.
Bez Niej nie zaczynam dnia, bez Niej brakuje mi czegoś, gdy zdarzy mi się Jej nie wypić czuję niedosyt, bez Niej nie lubię jeść śniadania.
Piszę o Niej z dużej litery, ponieważ jest mi bliska, ponieważ jest częścią mojego życia, ponieważ jest jak członek mojej rodziny. ;D
Lubię Ją pić, delektować się smakiem, patrzeć jak jej ubywa. Mam swoje ulubione dwa kubki i tylko w nich piję kawę, tylko w nich smakuje najlepiej, tylko one stają mi przed oczami jak myślę o kawie. :)

Dziś dzień już rozpoczęłam kawą, nie służy mi Ona do rozbudzenia się, ale do miłego rozpoczęcia dnia. :)

A oto i moje ulubione kubki:

piątek, 14 września 2012

Puzzle

Ostatnio zostałam obdarowana puzzlami. Ucieszyłam się, choć do najłatwiejszych czynności  ułożenie ich nie będzie należało- 1500 elementów, obrazek bardzo piękny, lecz wiele części w jednej kolorystyce- będę musiała poświęcić czas i skupić się porządnie, aby złożyć z tego całość.
I właśnie takie niby nic doprowadziło mnie do rozmyślań na temat życia, mojego życia. Ogólnie mam ostatnio bardzo nostalgiczny nastrój, dużo się dzieje za razem pozytywnych, jak i smętnych rzeczy. Każdy człowiek, którego spotkałam na swojej drodze jest swego rodzaju puzzlem, zajął miejsce w układance mojego życia, dołożył się do tworzenia całości, obrazka przedstawiającego to, co już było. Wszystkie emocje tworzą tło mojej układanki, ale nie jest to jednej obrazek, tylko w jednym wielkim pudełku znajduje się ich wiele. Są to pogodne, wesołe, kolorowe zdjęcia, są też takie owiane ciemnymi kolorami, smutkiem, są również i takie, które chciałabym wyrzucić. Niestety- nie da się ich pozbyć na zawsze, ale skutecznie można schować je gdzieś głęboko, nie wracać do nich, nie odświeżać.
Puzzle leżą na półce i czekają, aż znajdę czas, aby sięgnąć po nie, rozpakować i ułożyć, ale te życiowe wcale nie czekają, aż sięgnę po nie, tylko samoistnie, co dnia układają się w moim życiu. Cały obraz swojego życia będę mogła ułożyć dopiero na łożu śmierci, może wtedy dopiero spojrzę łaskawym okiem na schowane elementy, zapomniane obrazki i nie lubiane puzzle.
Ale jedno jest pewne- układając 1500 elementów będę miała dużo czasu do przemyśleń, które z moich przeżyć zmieściłoby się w tym tysiącu, których ludzi umieściłabym w tej puli, ponieważ będę na ten obrazek patrzyła codziennie i będę musiała dopilnować, aby nic się nie zawieruszyło, z resztą tak jak w życiu- nic co mnie dotyczy nie powinno mi się zgubić, a osoby, które są dla mnie ważne nie powinny się zawieruszyć, bo mogą to zrobić na zawsze (a tego bym nie chciała).

Po raz kolejny życzę sobie wytrwałości i ułożenia wszystkiego bez poddawania się.

poniedziałek, 10 września 2012

Zwątpienie

Czasem napada mnie zwątpienie czy to co robię i to co od siebie daje ma w ogóle sens.

Dziś dużo myślałam o uczuciach, o tym jak wygląda moje życie, jakie relacje mam z ludźmi mnie otaczającymi, ze współpracownikami, znajomymi bliski i doszłam do wniosku, że czasem nie wiem czy to co robię mam sens.
Staram się, staję na głowie, prawie na rzęsach, myślę, kombinuje, obmyślam, wymyślam i czasem nic z tego nie mam. Zamiast przestać ja dalej walczę, dalej idę do przodu, nie oglądam się, wierzę w to, że robię dobrze, że postępuję słusznie i osiągam spokój, osiągam to do czego dążyłam, ale czy na zawsze? Niestety okazuje się, że nie. I znowu zaczynam swój maraton, gonię króliczka, biegnę do przodu zapominając czasem po drodze o co tak naprawdę chodzi. Wtedy staję, rozglądam się w koło siebie, biorę parę wdechów, postanawiam zachować dystans, odizolować się trochę i wyluzować i co robię...znowu to, co miałam sobie odpuścić, olać, zaprzestać. I wtedy znowu przychodzi zwątpienie czy to co robię ma sens. Nie umiem odpowiedzieć sobie dziś na to pytanie, bo jak widzę efekt, to tak- wierzę, że ma sens, ale jak czasem jest inaczej to myśli kłębią się w głowie i nastaje wielka burza wewnątrz mnie. Z jednej strony staję się silna, rozsądna, mądra, a z drugiej bezsilna, zagubiona i stojąca na rozstaju dróg. Ehhhhh...człowiekowi wydaje się, że przeżył już wiele, że nic nas nie zaskoczy, a jednak każdy dzień jest niespodzianką.

P.S.
Czy ktoś może mi powiedzieć jak zmienia się czas tutaj, bo strasznie dziwna godzina mi się wyświetla.

niedziela, 9 września 2012

Pierwszy post...

Dziś mój pierwszy post i ciekawe czy nie ostatni. Miałam już kilka podejść do prowadzenia bloga, stworzyłam nawet ze dwa (adresów już nawet nie pamiętam), ale mój słomiany zapał dawał się mocno we znaki.
Wieczorem czytając ulubione blogi stwierdziłam, że sprawdzę, czy coś się zmieniło w moim życiu, w moim podejściu do życia i czy słomiany zapał poszedł w niepamięć- jak będzie, czas pokaże. Teraz zaczynam swój wirtualny pamiętnik, dzielenie się z przestrzenią wirtualną radościami, smutkami, wariacjami.

Nawiązując do wariacji...na półce na przeciwko mnie stoi ramka, którą dostałam w prezencie świątecznym od przyjaciółki i dlatego, że nie mamy wspólnego zdjęcia (znamy się od małego) jest włożona kartka, na której są życzenia, takie od Niej, osobiste przemyślenia na temat mojego życia i jej obserwacje na dotyczącej mojej osoby. :) Życzyła mi przede wszystkim: "Aby ten 2012 był troszkę spokojniejszy (choć znając Ciebie, to raczej nie jest możliwe)." Strasznie się obie śmiałyśmy z tego zdania, obiecałam jej, że będzie spokojnie, że nic przecież się nie wydarzy (bo co niby miałoby się wydarzyć), że za rok będziemy składać sobie życzenia i stwierdzimy, że nudą wiało, że nic się nie działo i ogólnie rok nad wyraz spokojny...Nie ma jeszcze końca roku, ale śmiało stwierdzam, że nudno nie jest, cały czas coś się dzieje, czasem emocje sięgają zenitu (to z radości, to ze smutku, to czasem z bezradności), czasem nie mam czasu usiąść, pomyśleć, a czasem tego czasu mam, aż za dużo i myślę "za dużo". Mimo, że czasem chciałabym mieć spokojne życie, płynące powoli, ustabilizowane, to lubię to co mam, lubię siebie, lubię otaczających mnie ludzi i cieszę się, że jednak nie jest nudno.