niedziela, 26 kwietnia 2015

Ciężki dzień.

Jakiś ciężki dzień mnie dopadł dziś.
Przesilenie, przemęczenie, przeniewiadomo co.
Weekend dość spokojny, bo w szkole, ale jakoś tak mnie naszło na smutki, bo tak pomyślałam, że do niczego się nie nadaję, że nie znajdę faceta, że nie ułożę sobie życia. Wszystko na nie.

Dziś najpierw spięcie w szkole- nie dałam już rady i wybuchłam. Potem przeprosiłam, ale mimo wszystko lipa, że wybuchłam.

Na urodzinach dziadka wyszłam ochłonąć, żeby nie wybuchnąć, bo już nie chciałam awantury itp.
Kocham moje Dziadka, ale doprowadza mnie do szaleństwa.

Z życiem prywatnym chciałabym, żeby się poukładało wreszcie, ale to też czasu trzeba i odpowiedniej osoby.

Ogólnie jest pod górkę, ale nie poddaję się. Walczę, uśmiecham się i myślę mocno pozytywnie, a przynajmniej się staram.

Wreszcie musi się zrobić dobrze- musi i nie ma innej opcji.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wykluczenie.

W czwartek rozmawiałam ze znajomą na temat mojej alergii, na temat ciągłego problemu z zatokami i moim wiecznym zmordowaniem.
Dowiedziałam się, że muszę wykluczyć nabiał- nawet najmniejsze ilości nie są wskazane, ponieważ nabiał jest śluzo twórczy i to jest główna przyczyna moich problemów.

Od czwartku piję kawę bez mleka, walczę ze sobą, żeby nie jeść serów i jogurtów.

Nabiał zamieniam na pasty- mam nadzieję, że się przekonam i nie złamię.

Do tego śniadania z kaszy jaglanej, ponieważ wysusza i pomoże w oczyszczeniu mojego organizmu.

I wizyta u Pani profesor, która pomoże mi się uporać z alergią bez tabletek- to dopiero będzie wielkie wyzwanie.

Ehhhhhhhh...

niedziela, 19 kwietnia 2015

Kołowrotek.

Biegnę przed siebie jak chomik w kołowrotku.
Zmiany, które zaszły prywatnie i służbowo zaakceptowałam i uważam, że wyszło mi na dobre.
Czas pokaże jak się wszystko poukłada, ale powrotu już nie chce.
Było- skończyło się. Nie chce być w tym związku i czuję ulgę, że się skończył.

Nie rozumiem jak przez rok można kogoś nie akceptować, udawać akceptację, udawać, że wszystko jest dobrze.
To musi być strasznie smutny człowiek.

Bycie zbyt spokojnym nie jest dla mnie, to nie moja bajka. Ja ciągle gadam, wymyślam głupoty, potrzebuję spokoju czasem, ale nie ciągle. Nie chce ciągle zastanawiać się czy to co mówię jest odpowiednie i powiedziane odpowiednim tonem. Dobrze, że tak się stało.

Dziś nasze ostatnie spotkanie- wykonam to co obiecałam i tyle.

Szkoła daje się we znaki. Nie mam już siły, jestem zniechęcona i mam dość. Jak myślę o końcowym egzaminie to płakać mi się chce.
Jestem zła, bo zaniedbuję przez szkołę inne płaszczyzny.

Byle do lipca!

piątek, 10 kwietnia 2015

Dzień 2.

Maleńki kawałek tortu urodzinowego jednego z dzieci. Ale takie tortu w zdrowszej wersji, bo dziewczynka nie jada słodyczy.
Porażka, ale jest i zwycięstwo. ;)

Dostałam galaretki i odłożyłam do szafki- nie zjadłam, ani jednej. ;)

czwartek, 9 kwietnia 2015

dzień 1.

Poległam.
Koleżanka przyniosła ciasto i ono się tak do mnie uśmiechało.
Ale dziś dokończyłam słodycze w domu.

Jutro próba druga. :)

środa, 8 kwietnia 2015

Moje wewnętrzne wyzwanie!

Tak, stało się wreszcie- zaczęłam biegać!
Jestem w totalnym szoku, że daję radę, ale to dopiero początek.
Tydzień temu przebiegłam 3km- pierwszy raz w swoim życiu.
Dziś- drugi raz, przebiegłam 4,7km.

Krok kolejny- właśnie uświadomiłam sobie, że trzeba zmienić podejście do żywienia.
Zacznę od małych kroczków- gdy w pracy będzie mnie kusić- nie poddam się i nie zjem nic słodkiego. Krok kolejny- zero wpieprzania po 20.

Póki co tyle i AŻ tyle.

Czas pokaże co to będzie.

Ja za siebie trzymam kciuki. ;)

piątek, 3 kwietnia 2015

Koniec.

Jak koniec, to koniec.
Klucze odebrałam, wsiadłam i pojechałam do domu.
Bajka z Panem Perfekcyjnym się skończyła.
Smutek już minął, bo ile można złościć się, że coś nie wychodzi.
Widocznie tak miało być, a lepiej, że stało się to teraz, niż za kilka lat.

Będzie dobrze! Musi być!

Tak na same Święta się skończyło, ale na pewno nie ma tego złego...

środa, 1 kwietnia 2015

KWIECIEŃ!!!

Kwiecień czas start!

Nowe przedszkole (o matko i córko, dziś doszła do mnie prawda prawdziwa- 4 przedszkole w ciągu 4 miesięcy zaliczam) zaczęło dziś działać i mimo mojego strachu i lęku i zwątpienia wyszło lepiej, niż myślałam.
Nawet rano polały się łzy szczęścia- pewna mama łzy ocierała jak zobaczyła jak jej synek przybiegł do mnie, a i ja zamoczyłam oczy z radości.
Jutro będziemy sadzić kwiaty. :D

Biegać zaczęłam i pokonałam najdłuższy dystans w swoim życiu i przeżyłam to i spodobało mi się- chcę więcej!
Biegłyśmy, gadałyśmy, a ja nie padłam. :)

Kwiecień się rozkręca, rok nabiera rozpędu, może jednak to będzie dobry rok- tak jak myślałam w Styczniu.
Na pewno!