"Randkowanie" wciąż trwa, rozmawiamy ze sobą dużo, ale podczas tych rozmów wychodzi wiele różnic. Mamy inne podejście do związku. Nie wiem czy nasze spotkania i rozmowy prowadzą do czegoś, ale jeżeli tak, to szybko się okaże czy będziemy umieli razem żyć czy nie. Jestem osobą zupełnie inną, niż On i całe szczęście, bo byśmy nie dali rady razem funkcjonować, jakby dwie takie osoby jak ja chciały żyć razem. Ale z drugiej strony ta moja odmienność jest problemem dla Niego, bo On chciałby osobę bardziej poddaną (głupie słowo, ale inaczej ciężko mi ująć o co mu chodzi). Mi zależy na niezależności, nie chce zostać zamknięta w złotej klatce miłości, bo się uduszę. A On... chciałby kochać, głaskać, spędzać każdą chwilę razem, robić wszystko wspólnie, pewnie nawet wspólnie myśleć. Rozmawiamy dużo, ja mu tłumaczę, przedstawiam swój punkt widzenia i w drugą stronę też to działa. Dobrze nam się razem spędza czas, fajnie się rozmawia, ale na "sucho" nie da się ułożyć życia, żeby wszystko wcześniej zaplanować i żyć zgodnie ze scenariuszem. Wspólne życie weryfikuje wszystko, w praniu wychodzi podejście do życia, ugodowość lub jej brak i elastyczność.
Ja mam życie w ciągłym biegu...On dość konserwaty w porównaniu do mnie. Jest gentelmenem jak ze starego filmu. A moja koleżanka nazwała Go Konserwą. Określenie dość zabawne, bo nie wiadomo czy On taki jest czy jest cichą wodą. Pożyjemy- zobaczymy. Nic na siłę nie zrobię, a tym bardziej wbrew sobie.
Ostatnie zdanie jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńCo będzie to bedzie, czas pokaże na pewno najlepsze rozwiązanie. Może wlaśnie ta róznica jest Ci potrzebna? Może wcale sie nie udusisz, bo on trochę odpuści i sie wyrówna. Może właśnie kogoś takiego potrzebowałaś, a może nauczysz sie czegoś nowego. :)
Powodzenia :*
Dlatego nie zakończyłam jeszcze tej znajomości i ciekawa jestem jak to się dalej potoczy. Jest otwarta na nowe doświadczenia i nie zamykam się na inne zachowania, niż moje.
UsuńDziękuję :*