czwartek, 22 listopada 2012

Niby koniec, a jednak jeszcze trwa...

Wróciliśmy dziś- na szczęście jeszcze trochę urlopu zostało, żal było pakować się, zamykać za sobą drzwi i odjeżdżać, pozostawiając w tyle nasz dom, w którym mieszkaliśmy przez te kilka dni.

Zwiedzaliśmy Trójmiasto w sposób standardowy oraz alternatywny (dzięki pomocy mojej koleżanki), jedliśmy przepyszną rybkę w Gdyni i słodziutkie pączki, dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy o Gdańsku i w Sopocie na Molo świeciło na nas piękne słońce.

Wypoczęliśmy, zregenerowaliśmy się, a ja naładowałam baterie, żeby mieć moc na resztę urlopu. :)

Cieszę się dalszym ciągiem wolnego, będę chłodnąć każdy dzień, aby starczyło mi do kolejnego urlopu, który nie nastanie zbyt szybko.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.:)



2 komentarze:

  1. Można się stęsknić za domem, ale wyjechać, ach, to jest to! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj można, można...ale wyjazd był mi bardzo, ale to bardzo potrzebny. :)

    OdpowiedzUsuń