Przywitał mnie ciepłą kołdrą, spod której nie chciałam wychodzić, chłodem w drodze do pracy, w miarę luźnym tramwajem (o dziwo), stertą pracy, że nie wiedziałam w co ręce włożyć, nawet prezentami, które sprawiły mi wiele radości.
Zaskoczył mnie coraz krótszym dniem, szybszym zachodem słońca, chłodem w mieszkaniu, deszczem w ciągu dnia, a słońcem pod wieczór.
Zaczął się w poniedziałek, który do najlżejszych nie należał, a szykuje jeszcze wiele ciężkich dni i wiele niespodzianek zapewne.
Miał uraczyć mnie urlopem, ale inny miesiąc mnie tym obdaruje.
Październik- coraz mniej liści na drzewach, a coraz więcej chłodu o poranku i przy zachodzie słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz