środa, 19 września 2012

Korporacja

Pracuję w korporacji i wcale mi się to nie podoba i nie jest szczytem moich marzeń, ale daje pieniądze, ubezpieczenie i dzięki tej pracy poznałam kilka fajnych osób.
Ale najbardziej wkurza mnie to, że jestem tam tylko cyferką, kolorem zielonym lub czerwonym, procentem. Nie jestem osobą, nie posiadam imienia, nazwiska, osobowości, planów, celów. Liczy się tylko to, czy zmieściłam się w targecie, czy osiągnęłam wyniki, czy wyrobiłam się na czas, czy wszyscy są zadowoleni.
Z powodu tego co dzieje się na rynku pracy cieszę się, że mam pracę, że zarabiam na rachunki i troszkę przyjemność, ale krew mnie zalewa jak dzięki nam (wszystkim pracownikom) moi szefowie dostają mega premie, bo staliśmy się najlepszą firmą w Europie, uśmiechają się, gratulują, piszą maile na rekord, żeby powiedzieć jacy jesteśmy wspaniali, chodzą między nami ściskając nam dłonie i mówią, że dziękują, gratulują itp. A co robią kilka dni potem...zwalniają ludzi. Zwalniają tych, którzy zapracowali na ich sukces, tych dzięki, którym dostali kupę kasy, gratulacji i profitów, tych, którzy starali się być najlepsi.

Przygniata mnie, a zarazem utwierdza w przekonaniu, że nie chcę swojej przyszłości związać z korporacją, że chcę być człowiekiem, chcę być tą konkretną osobą, a nie kolorem.

Człowiek staje na głowie, a Oni piszą maila, zapraszają na rozmowę i wręczają wypowiedzenie. Tak dziś została potraktowana bliska mi osoba, ale to upewniło mnie, że nic nie jest pewne, że wszystko potrafi zmienić się z minuty na minutę, że nie można być niczego pewnym.

Czuję niesmak do firmy, w której pracuję, ale muszę wstać jutro, pomaszerować z uśmiechem na twarzy, zasiąść do biurka i wypełniać swoje obowiązki, bo dzięki temu mam na chleb.

Złość, a zarazem totalna niemoc i bezradność. Nie lubię tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz