piątek, 28 września 2012

Rodzina...ach rodzina...

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. To przysłowie zna każdy z nas i często się je stosuje. Najlepiej stanąć na brzegu zdjęcia, aby łatwo można było się odciąć.

Wracając do domu, zaglądając do skrzynki w poszukiwaniu rachunków znalazłam list skierowany do mnie i od razu wiedziałam kto był nadawcą- właśnie członek mojej rodziny. Osoba dość bliska- patrząc po koligacjach, ale zarazem bardzo daleka- patrząc na kontakty i okoliczności.
Szczerze mówiąc niechętnie otwierałam list, pełna obaw, a zarazem ciekawa "nowości", które przeczytam.
O dziwo zaskoczył mnie dość pozytywnie, ponieważ nie było w nim złorzeczenia, złości, nienawiści i klątw. Ale wywołał we mnie wiele dziwnych, mieszanych i zarazem sprzecznych uczuć, bo nie wiem co mam zrobić, ale zanim zrobię cokolwiek- skonsultuję to z drugą wymienioną osobą w liście- moją siostrą.

Sytuacja jest dość specyficzna, zakręcona i trudna, ale jedno jest pewne- trzeba będzie wreszcie coś z tym zrobić. Z jednej strony górę bierze złość, wszystkie wydarzenia z przeszłości, zadry wsadzone z premedytacją przez "bohatera"i nie dające spokoju. Ale jest też druga strona medalu- bliski człowiek, który ma tylko nas (siostrę i mnie). Nie wiem co będzie, ale pewne jest jedno- nie prędko da mi to spokój.


2 komentarze:

  1. mam nadzieję, że ten list to początek prostowania dróg między Wami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadal mętlik w głowie i nie wiem co ten list zwiastuje, ale jak zwykle namieszał.

    OdpowiedzUsuń