Zaczął się już wczoraj i trwa do dziś.
Wczoraj, zamiast otworzyć Worda- nacisnęłam Uruchom ponownie i wyłączyłam cały komputer. Tak, tak... zdolnym być.
Dziś obudziłam się rano...Łysy pyta, o której wstaję. Odpowiedziałam i położyłam się dalej. Nie minęła minuta- wyskoczyłam z krzykiem z łóżka, bo uświadomiłam sobie, że powinnam wstać 30minut wcześniej. Szybkie ogarnięcie, malowanie, a Łysy wrzucał kanapki do torby i pędem na przystanek.
Jak już myślałam, że będzie lepiej- okazało się, że się myliłam- tramwaje stanęły, bo wypadek był i 15 minut przesiedziałam w tramwaju, czekając czy pojedzie, czy jednak nie.
I tak oto spóźniłam się do pracy, a tu lawinowo cały czas też się dzieje coś. Oby już nic złego...:)
Oj tam, przynajmniej trochę dłużej pospałaś. :P
OdpowiedzUsuńA na tym nie był koniec...minutę przed wyjściem z pracy wkurzony klient i lament.
UsuńJa mam taki caly tydzien;)
OdpowiedzUsuńU mnie też co chwila coś, więc wiem co czujesz. :)
UsuńA dla odmiany dziś myślałam, że wtorek jest. :P
Tez miewam czasem takie dni. Potem sie z nich smieje, ale poki trwaja to czekam tylko przerazona co sie nastepne wydarzy... :)
OdpowiedzUsuń