Dziś dzień Taty.
Ja odwiedzę mojego tatę na cmentarzu.
Przez 25 lat nie obchodzę tego święta, a dopiero dziś polały się łzy.
Jaki by był? Jakie miałabym z Nim relacje? Jak to wszystko by dziś wyglądało?
Nie dowiem się.
Ale pamiętam, że byłam dla Niego oczkiem w głowie. (moja siostra miała raptem 3 miesiące, gdy umarł) Nawet z wyglądu jestem podobna.
Pewne obrazy przeskakują mi przed oczami, urywki.
Te miłe i fajne- gdy zawołał mnie z powórka, żeby mi powiedzieć, że urodziła mi się siostra; gdy zawiózł mnie pod szpitał, żeby pokazać małego kokona; gdy przynosił mi gumy- kulki, do których sentyment mam po dziś dzień; gdy trzymał Siostrunię na takim wielkim jaśku, siedząc nieruchomo, bo bał się brać ją na ręce.
I te mniej przyjemne- gdy go odwiedzałam w szpitalu, gdy dał mi pamiątkę, bo czuł, że koniec się zbliża, gdy weszłam do kosnicy, pożegnałam się i nie uroniłam ani jednej łzy, ale obraz ten we mnie jest do dziś.
Babcia opowiada co jakiś czas jakieś anegdoty o tacie, Dziadek mało mówi- przeżył to bardzo, pochował dwóch synów.
Babcia mówi, że był super facetem. I w to wierzę! Dzięki Niemu jestem na świecie, więc inaczej być nie może.
Wszystkiego najlepszego wszystkim tatom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz