Luty prawie minął.
Szybko, za szybko.
Dużo się zdarzyło, ciągle się dzieje, a ja czuje się jak w kołowrotu.
Ostatni miesiąc w pracy przede mną.
Pracy dużo do zrobienia, rozliczenia się, dogonienia.
Doba za krótka.
Okazało się, że ze Stefanem muszę iść do specjalisty.
Ciągle coś.
Czasem brakuje mi sił, chęci, motywacji.
Wiosnę czuć coraz bardziej i to mnie pociesza.
Trudno było zmienić pracę za pierwszym razem, teraz jest lżej.
To niby mały krok, ale jednak duży.
Najfajniejsze jest to, że będę ze swoimi dziećmi, bo duża część przechodzi za mną.
Marzec zapowiada się nerwowo, ale już nie mogę się go doczekać, bo liczę na słońce i pozytywną energię. :-)
Dziś jadę zobaczyć nowe miejsce pracy. :-)
Miłego weekendu!
P.S.
Pierwszy raz pisałam post z telefonu. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz