Niby wiele nie oczekuję, tylko tego, żeby się poukładało- wszystko!
Niby nic skomplikowanego- a jednak mocno to zakręcone.
Niby nic trudnego- a jednak wiele trudności przede mną i powstają kolejne.
Nie zmuszę nikogo do niczego, a mimo to mam pretensje sama do siebie, że chcę.
Chcę- przede wszystkim tego, żeby nie martwić się, nie płakać, nie kombinować.
Żyć spokojnie, z problemami życia codziennego i zmartwieniami co zjem jutro na obiad. ;)
Oczywiście to mocna metafora, ale jestem zmęczona.
Wczoraj było apogeum- mój organizm zareagował bardzo mocno na stres i nie chcę tego powtarzać, drugi raz przez to przechodzić.
Dziś dano mi do zrozumienia, że być może będę musiała dokonać wyboru. Tylko, który będzie słuszny?
Mam nadzieję, że to chwilowa złość i do tego nie dojdzie.
Ciężko mi ostatnio.
A teraz siedzę i piszę zaliczenie, a w sumie to zastanawiam się nad sensem tego co się dzieje wkoło mnie, co mi się dzieje, jak się skończy i kiedy, bo mam dość.
Chcę (!!!), potrzebuję (!!!): ładu, porządku, harmonii, miłości i świętego spokoju.
życzę Ci tego Eewelko...żebyś w końcu mogła odetchnąć ze spokojem...
OdpowiedzUsuńTrzymaj mocno kciuki. ;)
Usuń