Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam na porządnym koncercie.
Aż do wczoraj. Wieczorny relaks w Stodole- tłum ludzi, świetna muzyka, świetna atmosfera.
Głos jak dzwon wokalisty.
Pozytywne świry, grające na instrumentach.
Lao Che- moja nowa miłość.
Najlepiej spędzone 1.5h ostatnio.
Za tydzień Raz, Dwa, Trzy.
Ale się ukulturalniać zaczęłam. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz