W weekend postanowiłam sprowadzić trochę wiosny do domu- kupiłam hiacynty, zasadziłam w skrzyneczki i postawiłam na szafce. Od raz zrobiło się piękniej, przytulniej, milej- aż humor zrobił się lepszy i nastawienie do świata. :)
Jak już wydawałoby się, że powodów do złości nie mam, bo przecież w domu tak pięknie, to dziś zrozumiałam po raz kolejny, że praca w korporacji nie jest dla mnie, że jest podła i niewdzięczna, że jestem pionkiem w grze i cenię ją tylko za to, że daje mi pieniądze na życie. Zła jestem, że dałam się zrobić w balona, ale ponownie zaufałam i uwierzyłam na słowo. Niby człowiek powinien uczyć się na błędach, a ja tego nie zrobiłam. Nie zostawię tak tego i mimo, że wiem, że nie wywalczę tego, co dostać miałam, to przynajmniej kulturalnie się wyżyję i poproszę o wyjaśnienia, żebym miała jasność, pewność i potwierdzenie, że jedno mówią, drugie robią.
Jakaś rozdarta ostatnio jestem. W jednej chwili myślę o czymś pozytywnie, po czym minutę później o tym samym myślę w zupełnie inny sposób. Ta huśtawka nastrojów męczy mnie i dręczy, nie daje spokoju, ciągle chodzę zmęczona. Potrzebuję słońca, potrzebuję przewietrzyć umysł i spojrzeć na wiele spraw innym okiem. Czasu na analizy nie mam za dużo, ale wreszcie kiedyś jakieś decyzje będę musiała podjąć. Mam nadzieję, że będą słuszne, ale o ich słuszności przekonam się dopiero po fakcie. Póki co nic nie przyspieszam, wszystko pozostawiam swojemu biegowi i czekam na kolejny dzień z ciekawością co przyniesie.
I jeden mały sukces dzisiejszego dnia- wiadomość, która mnie w pracy zdenerwowała przyjęłam nadzwyczaj spokojnie jak na siebie i swoje "firmowe zachowania"- czyli złość. Zasmuciłam się na chwilę i stwierdziłam, że głową muru nie przebiję, więc po co się złościć, krzyczeć i przeklinać. Później, podczas rozmowy miałam chwilę odreagowania- pobluzgałam sobie chwilkę i było mi lżej. Ale mimo wszystko to mój mały, osobisty sukces, z którego jestem dumna. Obyło się bez krzyku. :D
A pod spodem mój domowy ogródek:
Piekny wiosenny kocik:-)
OdpowiedzUsuń