Od "martwego punktu" przeszłam do działania.
Wczoraj mój świat stanął do góry nogami, nastąpiła duża zmiana, ale mam nadzieję, że na dobre mi to wyjdzie. Do podjęcia tej decyzji zbierałam się bardzo długo, rozważałam wszystkie "za" i wszystkie "przeciw", nie umiałam się przemóc, żeby wymówić pewne słowa, bo wiedziałam, że zmienią wszystko- i tak się właśnie stało.
Ciężka decyzja, ale po cichu liczę, że była słuszna.
Słowa wypowiedziane w piątek musiały mieć moc do wczoraj, a kilka momentów niepewności było, chciałam je cofnąć, wymazać, zapomnieć. Udało się- wytrzymałam. To co czuję nie jest szczytem marzeń, ale tak trzeba było. A co będzie teraz...czas pokaże.
Życzę szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję;), byle nie zapeszyć.
Usuń